40. "Wszyscy, którzy chcieli dać mi mękę-wygrali."

Rozdział przetłumaczony przez @mydearharreh.
Minęły trzy godziny, a Justin jeszcze nie wrócił do domu. A ja leżałam na łóżku oglądając Grease z Violet. Nie było tak źle, biorąc po uwagę to, że ona właściwie jest tutaj po to by się mną opiekować. Nie przeszkadzało mi to, bo czułam się bezpiecznie. Przez cały czas, Justin miał racje. Bez względu na to gdzie będę, jest to konieczne, abym zawsze miała kogoś ze sobą. 
Czarny pokój oświetlony był światłem od telewizora, kiedy nagle telefon Violet zaczął dzwonić. Szybko przewróciła się na brzeg łóżka, zrzucając czekoladki na podłogę podczas podnoszenia. Zignorowała czekoladki na podłodze, udając się do drzwi.
- Wybacz, Nick do mnie dzwoni - Violet uśmiechnęła się słodko, po czym wyszła pokoju, nie chcąc przerywać mi filmu.
Kontynuowałam pakowanie czekoladek do swoich ust, próbując jak najbardziej skupić się na filmie. Ale nie mogłam. Przez cały czas zjadałam swoje uczucia. Nie mogłam się powstrzymać. Nie potrafiłam przestać myśleć o ciemniej stronie mojego życia. Przysięgam, że przybędzie mi jakieś 10kg do świtu. Czułam się też trochę słabo. Obiecałam sobie, że nie pójdę spać dopóki Justin nie wróci, ale jego nadal nie było.
A na dodatek, nie mogła przestać się drapać.
Czułam go.
Chwilę później drzwi się otworzyły. Violet stała w przed pokoju, nawet nie zawracając sobie głowy, aby wejść z powrotem do pokoju. Wyraz na jej twarzy był pusty. Uśmiech który zawsze miała? Zniknął. Coś było nie tak
- Czy mogę - przerwała i przełknęła ślinę - Dostać szklankę wody?
- Chcesz może najpierw usiąść? - poklepałam miejsce obok siebie - Wyglądasz blado.
Gdy zapytałam, Violet weszła do pokoju nie próbując nawet usiąść, po prostu spojrzała na mnie dużymi pustymi oczami.
- Co się dzieję? - zapytałam.
- Nick zadzwonił i ja nie wiem - przerwała, marszcząc brwi - Chloe, jestem szczerze zdezorientowana - zakrztusiła się, przeczesując włosy.
- Co się do cholery stało? - zeskoczyłam z łóżka, będąc zszokowana jej zachowaniem.
- Podobno Justin jest w szpitalu - powiedziała, pociągając nosem.
Moje serce prawie wyskoczyło z piersi, mój cały świat nagle zaczął kręcić się w zupełnie innym kierunku. Nie chciałam wierzyć, że jeden z najsilniejszych facetów jakich kiedykolwiek znałam skończył w szpitalu.
Nie chciałam wierzyć że osoba, która tak wiele dla mnie znaczy leży gdzieś teraz w zimnym łóżku w bólu.
- ...Co? - powiedziałam, nie wierząc.
- On jest w szpitalu -
- Nie, nie jest - przekręciłam głową w zaprzeczeniu. - Poszedł się czymś zająć. Nie jest w szpitalu. Może poszedł kogoś odwiedzić...on nie jest, przysięgam na Boga, Violet. - moje oczy napełniły się łzami. Odwróciłam głowę, próbując powstrzymać łzy.
- Według Nicka jest - pokręciła głową - Nikogo nie odwiedza.
- Co on tam robi? - przygryzłam wargę w zamyśleniu.
Stała, rozglądając się po pokoju. Jej usta zaczęły drżeć w napięciu - Dostał nożem, Chloe.
- P-proszę powiedz mi, że to jakaś pomyłka - zakrztusiłam się, obejmując moją twarz rękoma. Oparłam dłoń na czole, zwalczając kolejne łzy.
- Nikt nie wie, czy jest z nim w porządku, czy nie.
- To nie jest prawda...- zaprzeczałam, czując jak moje gardło puchnie - On czuję się dobrze, przysięgam, Violet.
- Chloe, widziałam jak wychodził z domu z pistoletem - Violet westchnęła ostro - Wiem że jest twoim chłopakiem i troszczysz się o niego, ale proszę spójrz na to realnie. Próbowałam go powstrzymać ale...
- Nic się nie stało! - krzyknęłam, przerywając jej - Justin jest najsilniejszą osobą jaką znam! Nie pozwolił by ktokolwiek mógł go zaatakować nożem! Mój chłopak nie jest mięczakiem!
- Nie chce w to wierz...
- Zabierz mnie do szpitala - przełknęłam ślinę, czując ja moje usta drżą - Proszę... - wyszeptałam drżącym głosem.
- Zabiorę cię - powiedziała, klapiąc delikatnie w moje ramię - Zabierz jakieś wygodne ubrania, ponieważ zostaniemy tam na trochę. Spotkamy się na dole jak będziesz gotowa, okej?
- Okej - mruknęłam, zgaszając światło. Podeszłam do telewizora i również go wyłączyłam.
Violet szybko wyszła z pokoju, zostawiając mnie samotną. To była doskonała okazja do płaczu, ale starałam się trzymać łzy by nie wypłynęły na moje policzki. Nie wiedziała gdzie dokładnie poszedł Justin i żałuję, że mi nie powiedział. Był w pośpiechu, zachowywał się jakby by na jakieś misji, aby uratować świat. Żałowałam, że nie wydusiłam z niego odpowiedzi.
Wyjęłam ze szafy bluzę i spodnie dresowe Justina, po czym je ubrałam. Zaciągałam się jego zapachem, czując się trochę bardziej komfortowo. Pośpieszyłam do lustra, wyciągając torbę z makijażem. Zaczęłam od podkładu i korektora, żeby pozbyć się wszelkich widocznych siniaków.
Kiedy wyszłam, od razu ruszyłam w kierunku schodów, gdzie zobaczyłam Violet trzymającą swoje rzeczy.
- Nadal nie mogę w to uwierzyć Violet - pokręciłam głową przed zejściem na sam dół.
- Też jestem w szoku, Chloe - powiedziała bez tchu, umieszczając pustą szklankę w kuchennym zlewie.
- Wiedziałam, że dzieję się coś dziwnego. Myślałam, że będzie w domu już dawno temu - podrapałam się po karku - Widziałaś jak brał ze sobą pistolet?
- Tak, Chloe. Widziałam. O tym starałam się powiedzieć ci na górze - powiedziała, podczas gdy ja podgryzałam swoje wargi, zdając sobie sprawę, że miała rację - To było przypadkowe, wiesz? Takie rzeczy rzadko mu się zdarzają. Wszyscy jesteśmy w szoku - powiedziała, podnosząc z blatu swoje kluczki.
- Mam nadzieję, że nic mu nie jest - wyszeptałam, czując ja moja głowa pulsuje - Chcę go po prostu zobaczyć.
- Na pewno nic mu nie jest, Chloe. Jest silny - otworzyła drzwi, pozwalając mi wejść w ciemność o 3 nad ranem. - Pewnie zachowuję się tam, jakby nic się nie stało.
- Tak myślisz? - zapytałam, gdy Violet zamknęła za sobą drzwi i zakluczyła je.
- Tak - otworzyła drzwi swojego samochodu kluczykiem - On zazwyczaj nie zadręcza się takimi sprawami zbyt długo.
Otworzyłam drzwi samochodu, wsiadając na miejsce pasażera. Obserwowałam jak Violet wsiadała do samochodu i ten jej oniemiały wyraz twarzy, który miała przyklejony, przez ostatnie 15 minut.
Violet zaczęła odjeżdżać. Ulica była pusta, biorąc pod uwagę to, że był to środek nocy. Jechała w umiarkowanie normalnej prędkości, co było dziwne, bo byłam przyzwyczajona do jazdy z osobami, którzy zazwyczaj pędzili.
Zastawiałam się, w jakim stanie jest Justin. Ostanie co chciałam zobaczyć, był widok mojego chłopaka walczącego o życie.
- Wiesz co, żałuję że pozwoliłam mu wtedy wyjść - pokręciłam głową, krzyżując ramiona - Po raz kolejny jestem idiotką.
- Nie jesteś idiotką, Chloe - Violet weszła w głęboki zakręt na rogu ulicy.- Ale ja całkowicie rozumiem, o czym mówisz. Nie ważne co powiesz, on i tak cię nie posłucha.
- Wiesz co mam na myśli?
- Justin jest.... - Violet westchnęła - Bardzo uparty, Podobnie jak ty, w sumie. Widzę teraz dlaczego jesteście razem - spojrzałam w innym kierunku, potajemnie zgadzając się z tym - Wiem że to nie jest czas na to, ale on jest typem, który walczy o to co chce
- Wiem...- wymamrotałam.
- Wiesz.. czuję się za niego odpowiedzialna. Przechodzi przez tak wiele, ale zawsze ma tą pokorną postawę - Violet oblizała swoje różowe usta, pogrążając się w myślach - Nie wiem jak to wytłumaczyć. 
- Trzymaj się - skinęłam głową - Rozumiem co próbujesz mi powiedzieć. 
- Jestem z nim tak blisko. Jest jakby moim bratem i zrobiłabym dla niego wszystko - przechyliła głowę na bok - Pamiętam, kiedy po raz pierwszy go spotkałam.
- Co się stało? - zapytałam z ciekawości.
- Pierwszy raz spotkałam go w szkole. To była dziewiąta klasa, ja i Nick dopiero co przeprowadziliśmy się do Nowego Jorku, ponieważ nasi rodzice się rozwiedli, więc moja matka postawiła przeprowadzić się z powrotem tam gdzie dorastała. - Violet patrzyła na drogę przed sobą, będąc mocno skoncentrowana - No, więc ja i Nick nie za bardzo pasowaliśmy do tej szkoły i dużo ludzi nabijało się z nas. Ale przez to wszystko Justin był dla nas miły i uprzejmy - przerwała, przełykając ślinę - Jednyną rzeczą, którą będę zawszę pamiętała o nim, to to że zawsze był posiniaczony, ale mówił mi bym się nie martwiła. Nie przejmował się tym.
- Uwielbiam go - ścisnęłam moje zamknięte oczy, otwierając je ponownie - Wiem że przytrafiło mu się wiele rzeczy, i może wydaję się być nieprzyjemny ale jest jedną z najbardziej troskliwych osób jakie znam.
- Dokładnie, ludzie nie rozumieją tego. Powiedziano mi, że po tym jak jego rodzice zginęli, zdiagnozowano u niego zaburzenia dwubiegunowe - pokręciła głową, przygryzając lekko swoją  wargę - Smuci mnie to, ponieważ wtedy nie chciał brać leków. Jego dwubiegunowość była kiedyś dużo gorsza. Teraz, po prostu daje sobie z tym radę przez palenie.
- Teraz to wszystko ma sens... - mój głos przerodził się w zachwyt. 
- Jego szkolne lata były bardzo...szalone.
- Typowe - spojrzałam na Violet, obserwując jej wyraz twarzy - Czy Justin w przeszłości był taki w stosunku do dziewczyn jak wszyscy mówią?
Zawahała się, ale skinęła głową. - On robił wiele bardzo skrajnych rzeczy. Nie chce o tym mówić. Nie sądzę, że chcesz o tym słuchać, będąc jego dziewczyną. 
Otworzyłam usta, gotowa, aby coś powiedzieć. Ale zaraz je zamknęłam, ponieważ pomyślałam, że to nie był odpowiedni czas.
- Przepraszam, widzę, że miałaś coś do powodzenia - powiedziała, łaskocząc mnie. 
- Ummm... - podrapałam się po ramieniu - No w sumie miałam. 
- Co się dzieję, Chloe? 
- Chcę po prostu podziękować. Jesteś taką wspaniała przyjaciółką Justina i on bardzo zasługuje na kogoś takiego jak ty... - przerwałam - I...
- Co jeszcze? - zapytała żartobliwie 
- Kiedyś myślałam, że jesteś irytująca i nudna, ale jesteś naprawdę bardzo słodka. Więc bardzo dziękuje za wszystko - powiedziałam uprzejmie, kiedy właśnie zatrzymaliśmy się przy budynku, na którym było napisane "Emergency" wielkimi czerwonymi literami. Przełknęłam ślinę, próbując zapamiętać ostatni razy, kiedy tu wchodziłam.
Violet zaparkowała auto na parkingu i wyłączyła samochód. 
- Nie ma za co. I nie martw się o Justina - Violet zapewniała mnie, podczas gdy wychodziłyśmy z samochodu - Cóż, masz prawo do obaw, ale będzie dobrze. Obiecuję - wymusiłam uśmiech i podeszłam do budynku. Violet podeszła do mnie i chwyciła moją rękę, ściskając ją, podczas gdy wchodziłyśmy przez automatyczne drzwi do budynku. Poczułam ostry zapach środka dezynfekującego i tkaniny.
W poczekalni przy biurku, siedziała pielęgniarka o blond włosach. Od razu do niej podeszłyśmy, po jakiekolwiek informacje.
- Cześć, czy wiesz w jakiej sali jest Justin Bieber? - Violet słodko zapytała, puszczając moją dłoń.
- Pozwól mi spojrzeć w komputerze, abym mogła skontaktować się z jego pielęgniarką. - powiedziała pielęgniarka, patrząc na ekran komputera - O tutaj jest! Tak, jest tutaj. Jakie masz relacje z Justinem?
- No cóż, jestem jego bliską znajomą już bardzo długi czas, a ona jest jego dziewczyną - Violet zwróciła się do mnie.
- W porządku - pielęgniarka stwierdziła oschle, podnosząc słuchawkę i wybierając numer. - Tak, Annie mamy 2 dziewczyny do Justina Biebera. Jedna jest bliską przyjaciółką, a druga jest jego dziewczyną - przerwała, słuchając kobiety po drugiej stronie słuchawki. - W porządku - rozłączyła się i odłożyła słuchawkę - Okej dziewczyny, możecie iść go zobaczyć. Jest za tymi podwójnymi drzwiami i leży w sali w tamtym korytarzu, za tym biurkiem po lewej.
- Dziękuję - powiedziała Violet, uśmiechając się i kierując w stronę korytarza.
- Dziękuję - wymamrotałam, podążając za nią.
- Rozluźnij się, Chloe. Nic mu nie jest. To dobry znak, że pozwolili nam tutaj wejść - stwierdziła pogodnie, podczas gdy zmierzałyśmy w stronę drzwi.
- No w sumie racja - powiedziałam zdenerwowana, chcąca zobaczyć Justina.
Nagle poczułam, że uderzyłam w kogoś. Przechyliłam głowę, żeby zobaczyć, że był to Damien. Znikąd, moje gardło nagle stało się suche. Zrobiło mi się niedobrze, czułam potrzebę zwymiotowania. Skamieniałam, spojrzałam na niego jeszcze raz i ujrzałam uśmiech na jego twarzy. Odwróciłam głowę i zamknęłam oczy, czując potrzebę, żeby zapłakać.
- Damien - Violet uśmiechnęła się w połowie drogi - Co za niespodzianka!
Nagle zaczęłam drapać się po moich nadgarstkach bardzo mocno i szybko, próbując zdrapać ten  - No cóż, to wszystko dla moich dwóch ulubionych dziewczyn - lekko zachichotał.
Skuliłam się, prawie wymiotując, gdy Violet pokazała mu niesamowity wyraz twarzy.
- Już mówiłem przemiłej pielęgniarce, Justin dostał nożem w alejce, gdy rozwoził dla mnie posyłki - stwierdził smutnie, swoją sympatyczną twarzą. Przytulił Violet, a ja poczułam się tak niedobrze, że czułam potrzebę własnego pokoju w szpitalu.
- Coś nie tak, kochanie? - rudowłosa pielęgniarka w średnim wieku zablokowała wszystkich, mówiąc do mnie. - Wyglądasz blado. Nie wyglądasz za dobrze.
- Czuję się dobrze - wyrwałam się od Damiana - Chcę po prostu zobaczyć mojego chłopaka.
- No cóż, jesteś słodka. Twój chłopak jest prawdziwym szczęściarzem - pielęgniarka pochyliła się do mojego wzrostu i mogłam poczuć zapach jej miętowej gumy, gdy do mnie mówiła.
- Oczywiście - mruknęłam - A gdzie jest teraz mój chłopak?
- Czy nie jest on tuż obok ciebie? - pielęgniarka zażartowała. Spojrzałam w swoją prawą stronę, by zobaczyć, że Damien się do mnie uśmiecha.
- Nie, mój chłopak to twój pacjent - powiedziałam przez zaciśnięte zęby.
- Myślałam, że jesteście razem - pielęgniarka wskazała na nas - Wyglądalibyście razem słodko.
- Nie - powiedziałam zanim zrobiło się bardziej niezręcznie - Gdzie jest mój chłopak?
- Jest prosto, na lewo. Pozwolę iść ci samej. Nie potrzebujesz nikogo innego. Jesteś dużą dziewczynką - stwierdziła pielęgniarka, przypinając długopis do swojego notesu, gdy ja przewracałam oczami - Tylko nie rób niczego, czego ja bym nie zrobiła - pielęgniarka mrugnęła do mnie. Olałam to i poszłam w stronę pokoju Justina.
Nie mówiąc ani słowa, zbliżyłam się do pokoju. Stanęłam na zewnątrz i wzięłam głęboki wdech przed wejściem. Weszłam do pokoju, widząc nieruchome ciało Justina na szpitalnym łóżku. Jego oczy były zamknięte, różowe usta także, a jego skóra była blada. Miał na sobie niebieską szpitalną koszulę z zielonym kocem zakrywającym go. Jego włosy leżały opadnięte na czole bez jakichkolwiek produktów, nie widziałam go nigdy takiego. Jego prawa dłoń była podłączona do IV. Z całej siły próbowałam się nie rozpłakać, spojrzałam na stolik obok jego łóżka na którym leżała ogromna ilość białych ręczników z ogromną ilością krwi na nich.
Jedyne, co słyszałam było bicie mojego serca.
Podeszłam do niego i zobaczyłam że jego klatka piersiowa porusza się ze stałą prędkością. Chwyciłam jego zimną dłoń, masując ją i próbując ogrzać. Te szpitalne pomieszczenia są strasznie zimne. Nie rozumiałam tego. Powoli podniosłam jego nie podłączoną rękę do żadnego urządzenia, całując ją słodko.
Położyłam delikatnie jego dłoń na łóżku, kręcąc głową do siebie. Byłam okropną dziewczyna, pozwalając na to co się stało. Przez ten cały czas, kiedy mówił mi co do mnie czuję, a ja unikałam sytuacji, żeby zrobić to samo. Przeszedł z piekła i z powrotem dla mnie, a do mnie powoli docierało, że wcale go nie doceniałam. Bolało mnie, że prawdopodobnie myślał, że zależy mu bardziej na mnie, niż mi na nim.
To było skomplikowane. Przez te wszystkie miesiące próbowałam, pokazać prawdziwą siebie dla osoby, która znaczyła dla mnie wszystko. Jedyni ludzie, którzy mnie zatrzymywali byli moim krewni. Brad nie akceptował Justina, a ja bałam się, że moi rodzice mnie obserwują w rozczarowaniu. Co by się do cholery stało, gdybym wyraziła swoje uczucia do osoby, której oni nie akceptują?
No, ale przecież według Brada, byłam wielki rozczarowaniem-porażką.
Ale zawsze możesz podążać za głosem serca i robić to na czym ci zależy.
Nikt w sumie nie miał nade mną kontroli, w tym momencie. Nadszedł czas, by zapomnieć i iść własną drogą.
- Kocham cię, Justin - mój głos lekko załamał się, kiedy wzięłam głęboki wdech.
Justin uśmiechnął się delikatnie, jakby słyszał to co powiedziałam. Odwzajemniłam uśmiech, a łzy poleciały po moim policzku. Delikatnie je przetarłam, gryząc wargę. Ostrożnie przejechałam ręką po miękkich włosach Justina. Był bardzo spokojny i piękny, kiedy tak tu leżał. Chciałam zabrać go do domu, ale jednocześnie chciałam, żeby poczuł się lepiej.
Czekałam, żeby powiedzieć mu, że go kocham już od dłuższego czasu. To było trochę żenujące z mojej strony, że czekałam, aż będzie w stanie krytycznym, żeby powiedzieć mu te trzy słowa..
- Potrzebuję cię. Proszę, nie zostawiaj mnie. Proszę... - wyszeptałam.
Tańczyłam palcami po mojej szyi, szukając zamknięcia od naszyjnika, zdjęłam go i chwyciłam w prawą dłoń.
Dostałam ten naszyjnik, kiedy moja mama zginęła. Na początku należał do mojej babci, która wciąż mieszka we Włoszech. Naszyjnik miał być przekazywany z pokolenia na pokolenie, wiec wkrótce
...naszyjnik został przekazany mi. Noszenie tego naszyjnika daje mi poczucie, że rodzice nadal są ze mną. Naszyjnik był złoty. Był to jeden z najpiękniejszy naszyjników i  najbardziej zadbany. Od czasu śmierci rodziców, trzymałam go wokół mojej szyi, aż do tej chwili.
Delikatnie umieściłam naszyjnik w jego dłoni. Patrzyłam na jego rękę, kiedy ścisnął naszyjnik. Uśmiechnęłam się do siebie, ocierając kolejne łzy. Kilka minut później, spojrzałam na jego ciało, podziwiając to jaki jest silny.
Po kilku minutach, nareszcie usiadłam na krześle obok jego łóżka. Przyglądałam się Violet, która weszła do pokoju, w milczeniu przyglądając się Justinowi i zagryzając drżące wagi. Po chwili usiadała obok mnie na krześle.
- Myślisz, że będzie z nim wszystko dobrze? Jest znokautowany - podrapała się po głowie w niepokoju.
- Będzie dobrze - skinęłam głową - Będzie dobrze.
- Wygląda tak spokojnie - przechyliła głowę w jego kierunku - Nie jestem do tego przyzwyczajona.
- Prawda?- zmusiłam się do uśmiechu, zaczynając bać się o Justina.
Przyglądałam się pielęgniarce, która właśnie weszła do sali. Czułam się lekko zirytowana jej obecnością.
- Jakbyście się zastanawiały to jest na znieczuleniu, nie chcemy, żeby czuł ból, ponieważ rana jest bardzo głęboka. Obudzi się za kilka godzin - powiedziała pielęgniarka.
- A kiedy go wypuścicie? - zapytałam agresywnie
- Pewnie za kilka dni. Jest dość twardym facetem. Będzie dobrze. To jest takie niefortunne, że najgorsze rzeczy zdarzają się takim niewinnym ludziom - pielęgniarka stwierdziła, kręcąc głową.
Ohh, ta ironia.
Skinęłam głową, obserwując jak do pokoju wchodzi Damien, a moja skóra natychmiast zaczęła mnie swędzieć.
- Ten facet ma taką dobrą duszę - pielęgniarka powiedziała o Damienie. Coraz więcej ironii. - Przy okazji, muszę wam powiedzieć o zasadach. Tylko jedna osoba może zostać na noc.
- Jako jego brat, zgłaszam się, żeby zostać - Damien uśmiechnął się szeroko - Muszę mieć pewność, że u mojego brata będzie wszystko w porządku. Bardzo się o niego martwię.
- Wiesz dobrze, że będzie w porządku - pielęgniarka poklepała go po ramieniu.
Przełknęłam wymiociny udające się do moich ust, wstałam z mojego krzesła. - Muszę... iść do łazienki. - powiedziałam, udając się w stronę drzwi.
Biegłam przez korytarz, popychając po drodze różne pielęgniarki. Plątałam się o własne nogi, biegnąc w stronę łazienki. Podwinęłam rękawy, kierując się do zlewu i kładąc rękę na przeciwko dozownika do mydła. Całą swoją rękę wysmarowałam mydłem. Potem wsadziłam rękę do zlewu, zmywając z niej całe mydło. Zaczęłam szorować moje ręce tak mocno jak tylko potrafiłam.
Słysząc głośny huk, zobaczyłam Violet pośpiesznie wchodzącą przez drzwi.
- Chloe, co ty robisz? - zmrużyła oczy ze zdziwieniem, jakbym była wariatką.
- Szoruję ten pierdolony brud, odwal się ode mnie, robię to co robię, okej? - wzięłam ostry wdech - Czy to czyni mnie szaloną? Nie, więc przestań tak na mnie patrzeć! - nadal szorowałam moją rękę, obserwując jak robi się czerwona - Czuję go, Violet. Czuje go chwytającego moje ciało...jak mnie gwałci. - moje oczy zaczęły wypełniać się łzami, a moje usta drżały - Wiesz, nie powinnaś pozwalać mi wracać do domu Justina! Nikt nie powinien mi pozwolić iść gdziekolwiek! Powinnam zostać w Kalifornii! Mój chłopak i tak umiera, Violet!
- Chloe... - jej głos zmienił się w szept.
- Każdy kogo kocham umiera - zakrztusiłam się - Moja mama i tata pewnie gdzieś płoną w piekle, a mój chłopak siedzi na szpitalnym łóżku, na progu śmierci!- kopnęłam w ścianę z frustracji - Oto jestem, biegam zgwałcona, bo byłam kurwa cholernie głupia! Byłam taka głupia, Violet! Nie ma sensu dla mnie, żebym tu była! - nadal szorowałam swoją rękę, obserwując jak jej część zaczyna krwawić.
- Chloe... - głos Violet się urwał, kiedy zignorowałam ją, nadal szorując moją rękę. - CHLOE, PROSZĘ PRZESTAŃ! STOP!
- Może cie przerażam, bo nie rozumiesz jak to jest być mną! Żyjesz w takiej dużej, szczęśliwej rodzinie. Twoi rodzice żyją, twój brat nie traktuje cię jak kawałek gówna! Nie rozumiesz tego i nigdy nie zrozumiesz. Chyba, że chcesz wejść w moje buty na jeden dzień. Zrobiła byś to, Violet?- kopnęłam stolik stojący obok mnie w furii, patrząc jak Violet podnosi głowę w szoku - Ja bym nie chciała, gdybym była tobą.
- CHLOE, PRZESTAŃ! - wykrzaczyła, prawie ze łzami w oczach.
- Czego ode mnie chcesz? Czego wy wszyscy ode mnie chcecie? - wlałam więcej mydła na moją rękę - Jestem zmęczona życiem, w tym świecie czuję się taka samotna! Mój własny brat uważa, że jestem bezwartościowa! Nie mogę już tego wytrzymać! Nie ma sensu, żeby tu jeszcze była! Jestem bezcelowa! Nie jestem kochana! Nie jestem wyjątkowa! Jestem obrzydliwa! Ja...Ja... - jąkałam się - Powinni odebrać życie mi, nie Justinowi!
Niecierpliwie, Violet zamknęła kran i wytarła moją rękę ręcznikiem papierowym - On nie umarł... - przetarła moje plecy - Wszystko będzie w porządku, Chloe...
Zanim się zorientowałam, klęczałam na moim kolanach, szlochając do siebie. Trzymałam się za brzuch, nie wiedzieć co jeszcze ze sobą zrobić. Wszyscy, którzy chcieli dać mi mękę - wygrali.
- DO CHOLERY! NIE, NIE! - zaczęłam krzyczeć najgłośniej jak tylko potrafiłam - Nie mogę, nie potrafię dalej tego robić! Cierpię, proszę spraw, żebym przestała! - trzymałam głowę rękami, potrząsając nią - Nie chcę tutaj być, proszę zrób coś, żeby to zatrzymać, zatrzymaj to - spojrzałam na Violet - To wszystko moja wina. Proszę nie mów pielęgniarką. Nie mogę tego zrobić, nie mogę.... nie mogę, nie mogę...
Łzy pociekły po policzkach Violet, kiedy mnie uścisnęła. Płakałam w sposób nie kontrolowany, zamykając przy tym oczy.
Wygrali....
 Hej, na reszcie dodałam ten rozdział! Był bardzo długi i tłumaczyłam go dość długo po NOCACH bo w dzień nie bardzo mogę, więc jeśli są jakieś błędy to przepraszam.... Postaram się poprawić wszystko ( jak będą jakieś ) jutro, po południu jak się uda :)
A tak wgl to tutaj @mydearharreh  z  tt :) Mam nadzieję że spodoba wam się ten rozdział :>
Dodałam tutaj tylko ten rozdział bo mnie autorka nie mogła :)
Jeśli macie jakieś pytania, to chętnie na nie odpowiem na tt lub asku :)

48 komentarzy:

  1. Detka_BiberPl30 lipca 2013 15:07

    no cięzkoa co do Damiena to nie mam słów jest obleśnym zbokiem i gra takiego super braciszka zajebała bym go gołymi rękoma justin wyjdzie z tego

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne tłumaczenie :)
    pozdrawiam,
    @Nikurakat

    OdpowiedzUsuń
  3. świetnie~Rubbis

    OdpowiedzUsuń
  4. Damien ;) I ;) hate ;) you ;)) KURWA !

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurwa zabiła bym Damien za to co zrobił Chloe i Jay'owi.

    OdpowiedzUsuń
  6. Biedna Chloe boje sie co zrobi Damien w nocy Justinowi to ten skurwiel powinien tam leżeć a nie Justin, a najlepiej jakby wtedy Justin go zabił odrazu !!

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak ja nienawidzę tego Damiena zbok jebany chętnie bym go zabiła tylko tak powoli i boleśnie ,, Kochany braciszek" by miał za swoje

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten rozdział był taki . .. prawdziwy.



    Popłakałam się, naprawdę dziękuję, że tłumaczysz :)


    <3

    OdpowiedzUsuń
  9. wow to się porobiło.. popłakałam się :'(
    oby Justin z tego wyszedł

    OdpowiedzUsuń
  10. trochę kiepskie tłumaczenie, czasami musiałam się sama domyślać co pisze. pozjadałaś literki i w ogóle , ale nie ważne . boję się o Jussa ,oby tylko Chlo nie wróciła do Brada , a Damien to wielki chuj , czekam na następny rozdział . :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba cie pojbało :-) ona zajebiscie tłumaczy!!!!!

      Usuń
    2. no właśnie dobrze mówi
      " Co on tam robi? - przygryzłam wargę w zamyśleniu.
      Stała, rozglądając się po pokoju. Jej usta zaczęły drżeć w napięciu - Dostałam nożem, Chloe." przepraszam Violet dostała nożem czy Justin?

      Usuń
  11. Zapłakana siedzę, to tylko opowiadanie ale jakby Justinowi naprawdę się coś stało to nie mam pojęcia co bym zrobiła :(

    OdpowiedzUsuń
  12. wspaniały rozdział!
    @ShawtyManeJB98

    OdpowiedzUsuń
  13. Zajebiste boze :((

    OdpowiedzUsuń
  14. Płaczę... to jest takie piękne...

    OdpowiedzUsuń
  15. Czytam o Damienie- odruch wymiotny. -,-
    Czytam o ich miłośći- płaczę. Są taką cudowną i niepowtarzalną parą ;c <33

    OdpowiedzUsuń
  16. Popierdolony Damien.. Przynajmniej zawiózł Justina do szpitala, ale oczywiście uznał się za niewinnego.. Boję się co zrobi Justinowi w nocy
    Powinien gnić w piekle!
    Cieszę się że Chloe wyznała miłość Justinowi, a on to tak jakby usłyszał <3

    OdpowiedzUsuń
  17. Ale db przetlumaczone, damien to chuj

    OdpowiedzUsuń
  18. No i Chloe się załamała. i tak długo wytrzymała.

    OdpowiedzUsuń
  19. Mam ochotę poćwiartować Damiena!!! Biedna Chloe... Szkoda mi jej, bardzo...

    OdpowiedzUsuń
  20. Super rodział i jeszcze raz dziekuje ze tłumaczysz Ale jest drama :c

    OdpowiedzUsuń
  21. O fuck...

    i jeszcze ten pierdolony Damien.

    biedna Chloe :'(

    ej, ja chce żeby się wszystko ułożyło!!!


    czekam z niecierpliwością ;)


    Love
    @luvmynika

    OdpowiedzUsuń
  22. o matko ;c
    ten Damien nie ma skrupuł i taki bezczelny że tam przyszedł i tak kłamał ! -.-

    bardzo wzruszający rozdział *o* prawie się popłakałam tą końcówką

    świetnie tłumaczysz ;*
    pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  23. poplakalam sie na koncu ... :'(

    OdpowiedzUsuń
  24. popłakałam się na końcu... ta scena przypominała mi tą z serialu The Vampire Diaries, jak Elena rozpaczała po śmierci brata :(((
    kocham to opowiadanie jezuuu

    OdpowiedzUsuń
  25. Podziwiam autorkę za długosć rozdziałów i tłumaczke za cieprliwość i wytrwałość w tłumaczeniu. Gratuluję !


    http://give-me-your-curiosity.blogspot.com/

    Moja historia, wedlug moich zasad. Zapraszam !

    OdpowiedzUsuń
  26. prze cudowne było jak Chloe powiedziała Justin'owi, że go kocha :) świetnie tłumaczenie :)

    OdpowiedzUsuń
  27. Fakt, jest a kilka literówek, błędów stylistycznych j ortograficznych, ale chyba mimo wszystko najważniejsza jest treść rozdziału tak? ;)
    Nienawidzę Damiena z całego serca, tyle.
    Dziękuję za tłumaczenie :) #muchlove / @im15bitch

    OdpowiedzUsuń
  28. Tak bardzo szkoda mi Justina :c
    Bardzo dziękuję za tłumaczenie <3
    Kocham Cię !

    OdpowiedzUsuń
  29. Super rozdział ! <33 matkoo jak ja kocham to opowiadanie *.* aż sie popłakałam przy końcu :C mam nadzieje że Justinowi nic nie będzie ;C

    OdpowiedzUsuń
  30. czarna czcionka byłaby lepsza, bo troche niedowidzę hahha XD ale i tak jest pieknie, i rozdział ciekawy<3

    OdpowiedzUsuń
  31. czy to normalne ze sie poplakałam? ;o

    OdpowiedzUsuń
  32. nienawidzę Damiena!
    Kocham to opowiadanie iczekam na nexta <3

    OdpowiedzUsuń
  33. przepraszam, że ostatnio nie komentowałam rozdziałów, ale byłam na działce, gdzie praktycznie nie było internetu, a do tego mój laptop jest zepsuty. obecnie korzystam z laptopa babci, więc mogę dodać komentarz. chciałam Ci powiedzieć, że Twoje tłumaczenie jest wspaniałe, to opowiadanie ogólnie jest wspaniałe <3 nienawidzę Damiena, szkoda mi Chloe :( smutny ten rozdział, ale mam nadzieję, że za jakiś czas wszystko się ułoży, Justin wyzdrowieje. myślałam, że Justin jednak Damiena zabije, jednak coś się nie udało. Powodzenia w dalszym tłumaczeniu - @justsmilebiebss

    OdpowiedzUsuń
  34. Jebany Damien -.- Co do rozdziału to świetny! <3
    @BieberrHeaven

    OdpowiedzUsuń
  35. ten debil Damien wszystko jego wina ...;(
    zajebisty rozdział:) a na końcu ta scena łał:!!!!!1

    OdpowiedzUsuń
  36. Jak widze Damien, to juz mi nie dobrze, niech tylko Justin z tego wyjdzie I szkoda mi Chloe :( czekam na nn :D

    OdpowiedzUsuń
  37. Cudne *.* Zapraszam na mój blog tlumaczenie-bet-i-can.blogspot.com zaczęłam tłumaczyć fanfiction

    OdpowiedzUsuń
  38. bardzo dobre tlumaczenie,ale nowy wyglad strony jest do bani.nie da sie tego czytac bo tlo i tekst sa za jasne.az oczy bola

    OdpowiedzUsuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.