Justin Bieber's POV:
Pijąc szklankę zimnej wody, nie mogłem powstrzymać swoich myśli od wracania do planów, które tego dnia mnie czekały.
12:53.
Przełknąłem ostatni łyk wody i cierpliwie czekałem aż Chloe ubierze się na górze. Miałem w planach zabrać ją do mojej ulubionej restauracji na randkę.
Nie pamiętam, kiedy ostatni raz czułem zdenerwowanie. Lęk przepływał przez moje żyły, ponieważ tak naprawdę nigdy wcześniej nie byłem na prawdziwej randce. Dziwne, przecież miałem osiemnaście lat. Oczywiście, od normalnego osiemnastolatka, byłoby smutno usłyszeć coś takiego wypływającego z jego ust.
W kieszeni spodni, poczułem wibrację uderzające w moją nogę. Sięgnąłem do kieszeni, aby wyciągnąć telefon. Pośpiesznie go odbierając, przyłożyłem urządzenie do ucha. Usłyszałem stłumione dźwięki w tle i zacząłem żałować, że nie sprawdziłem, kto dzwoni przed odebraniem telefonu.
- Halo? - zapytałem, będąc niepewny tego, kto mógłby dzwonić.
- Cóż, nie jesteś moim ulubionym bratem. - głos drażnił się przez słuchawkę w telefonie.
- Czego chcesz, Damien? - syknąłem.
- Pokoju na świecie.
- Przestań pieprzyć. - przełknąłem. - Mówię poważnie.
- Dobrze, dobrze. Masz mnie. - roześmiał się w połowie zdania. - Musisz wykonać dla mnie kilka przysług.
- Jestem zajęty.
- Nie masz wyboru. - powiedział surowo. - Nie pracowałeś dla mnie cały miesiąc. Myślę, że to powód, dla którego brakuje ci pieniędzy.
- Nie potrzebuję pieniędzy. - skłamałem, łagodnie kopiąc płytki na podłodze.
- W całym swoim życiu, nigdy nie słyszałem, aby ktoś powiedział coś takiego. - mruknął. - To wielkie kłamstwo.
- Dlaczego w ogóle cię to obchodzi?
Nastała krótka przerwa w jego głosie. Wszystko, co mogłem usłyszeć to Chloe przygotowującą się na górze, używając przedmiotów, które są jej własnością.
- Skończ gadać bzdury. To tylko proste zadanie. - usłyszałem ciężkie westchnienie w słuchawce. - Musisz pojechać do Toronto i odebrać paczkę od Joeya, a następnie wrócić do magazynu i ją tam zostawić. Czy to zbyt wiele?
- Tak.
- Jestem twoim jedynym krewnym, który ci pozostał. Kiedy mama i tata gniją w piekle--
- Kurwa, nie mów tak, Damien! - przerwałem mu.
- Masz pracować dla mnie i skończyłem! - odkrzyknął. - Jeśli nie zrobisz tego przed godziną dwudziestą, nie będzie problemem, abyś gnił tam z nimi.
- Wszystko jedno. - wywróciłem oczami i odłożyłem słuchawkę, rzucając telefon na granitowy blat.
Odwróciłem głowę w kierunku schodów, by nareszcie zobaczyć Chloe schodzącą po schodach po około trzydziestu minutach. Wyglądała pięknie. Mocny zapach jej perfum dostał się do mojego nosa, przez co moja twarz nabrała czerwonego koloru, rumieniąc się.
Wtedy uświadomiłem sobie, że musiałem przekazać wiadomość o tym, że nie będzie obiadowej randki - przynajmniej nie w tym dniu.
- Co się dzieje? - zapytała i owinęła wokół mnie swoje ramiona, chcąc mnie przytulić. Schowałem swój nos w jej włosy, całując czubek jej głowy. Kilka chwil później, oderwaliśmy się od siebie. Rozejrzałem się po pokoju, aby w końcu przełamać się i przekazać jej wiadomość.
Nie potrafiłem.
Na jej twarzy znajdował się ogromny uśmiech. Uśmiech, którego nie można było widywać zbyt często. Moje usta były otwarte i gotowe do rozmowy, ale nie byłem w stanie. Więc, wziąłem głęboki oddech, aby coś powiedzieć.
- Muszę załatwić jakieś sprawy dla Damiena. - przyznałem, obserwując, jak jej słodki uśmiech powoli niknie z dezaprobatą.
- Do kiedy? - wymamrotała, złączając dłonie.
- Wrócę o ósmej. - stwierdziłem, patrząc jak spuszcza głowę, odchodząc w przeciwnym kierunku. Złapałem jej rękę, ciągnąc ją z powrotem do siebie. Delikatnie zacząłem masować jej dłoń kciukiem. - Tak bardzo przepraszam, kochanie.
Westchnęła do siebie. - Myślałam, że będę mogła spędzić z tobą trochę czasu.
- Malutka, zawsze mam dla ciebie czas, ale teraz, bardzo ważne jest dla mnie wykonanie zadania Damiena. - przeciągnąłem język wzdłuż swoich ust. - Po drodze, zawiozę cię do Violet.
- Wiedziałam, że zamierzasz to zrobić. - wysunęła rękę z mojego uścisku, próbując iść w innym kierunku.
- Co? - zapytałem, będąc zdezorientowany jej opinią.
- Kiedy będę mogła chociaż raz zostać sama? - syknęła Chloe. - Czuję się, jakbym była dzieckiem!
- Może, kiedy ludzie przestaną cię porywać i skończą chcieć cię zabić! Chciałbym, aby się to skończyło, ale niestety, nie skończy! - krzyknąłem.
Nie rozumiała, jak ważne jest dla mnie, aby być z nią o każdej porze. Obiecałem, że będę ją chronić. Lecz bez względu na to jak się staram, zawsze czuję się tak, jakbym poniósł porażkę.
Być może miała już dość.
Zaśmiałem się do siebie, wracając do czasu, kiedy odmówiła pójścia ze mną i wpadła w uderzające kłopoty.
- Co w tym śmiesznego? - zapytała surowo, unosząc brew.
- Nadal się nie nauczyłaś. - uśmiechnąłem się, patrząc śmiertelnie w jej oczy, kiedy uderzyła moją rękę. Obserwowałem jej kroki chodzące dookoła pokoju, wsuwając ręce do kieszeni.
- Nie chcę, aby ktoś opiekował się mną w każdej sekundzie dnia. Nie chcę być traktowana, jak dziecko.
Zabrałem klucze z kuchennego blatu i rzuciłem nimi w powietrze, a następnie je złapałem. Wytknąłem swój język, zanim spojrzałem na zegarek.
13:13.
- Idź do auta, Chloe. Czas ucieka. - rozkazałem, rozglądając się po raz ostatni, aby upewnić się, że dom jest czysty.
- Nie będziesz mówić mi, co mam robić, Justin. - mruknęła. - Nie mam siedmiu lat.
- Cóż, czasami się tak zachowujesz. - powiedziałem, będąc nieco zirytowany. - Nie zawsze będziesz mogła robić wszystko, co chcesz. Nienawidzę tego w tobie.
- Wszystko jedno. - odetchnęła z ulgą, przechodząc przez drzwi w drodze do samochodu.
Chloe Romano's POV:
Kłótnia z Justinem nie była niespodzianką. Było to codziennością - niemal jak rytuał. Walka i krzyki były pierwszą rzeczą, którą zrobiliśmy odkąd się spotkaliśmy. Taki był nasz związek. Przyzwyczaiłam się do niekończącego dramatu, który przybywał wraz z nim.
Szłam do samochodu Justina, będąc na niego zła. Byłam zmęczona i miałam dość traktowania mnie, jak dziecko, a on musiał o tym wiedzieć. Nie mogłam utrzymywać emocji wewnątrz siebie.
- Robię ci pieprzoną przysługę! - Justin krzyknął na mnie, kiedy weszłam do samochodu, rzucając się na siedzenie. Zrobił to samo, zamykając drzwi tak głośno, jak mógł. Uruchomił silnik, a następnie odjechał. - Zachowujesz się jak niewdzięczna suka!
- Nie jestem niewdzięczną suką! - warknęłam, przeczesując prawą ręką swoje włosy.
- Nie powiedziałem, że nią jesteś, Chloe. Powiedziałem, że tak się zachowujesz.
- Więc, jest nas dwoje. - skrzyżowałam ręce na piersi, patrząc na drogę, która pojawiała się przed moimi oczami.
Jak zawsze, spędziliśmy jazdę w ciszy. Droga z domu Justina do domu Noir trwała około trzydzieści sekund. To dobrze, ponieważ chciałam wyjść na zewnątrz. Potrzebowałam powiewu świeżego powietrza.
- Za co miałbym być niewdzięczny? - zapytał Justin, przerywając milczenie.
- Beze mnie, byłbyś samotny! - warknęłam. - Pustka, którą czułeś? Czułbyś ją nadal.
- To nie ma żadnego sensu! Dlatego nie mogłem się doczekać, aby w końcu cię wysadzić. Bądź wdzięczna, że nie jest to miesiąc temu, bo uderzyłbym cię pięścią w twoje pieprzone usta. - warknął, zatrzymując się na podjeździe Noir. Kiedy tylko samochód stanął, otworzyłam drzwi i weszłam po schodach, zauważając, że Violet otworzyła dla mnie drzwi.
Na jej twarzy malowało się przerażenie, kiedy patrzyła na naszą kłótnię. Przygryzłam wargę w frustracji, próbując powstrzymać swoją wściekłość.
- Naprawdę nie rozumiem, dlaczego tak trudno zostawić mnie samą. - warknęłam.
- Po prostu dba o ciebie, Chloe. - szepnęła do mnie, zamykając drzwi. W tle usłyszałam słaby dźwięk odjeżdżającego auta Justina.
- Słyszę to za każdym razem, Violet. Traktuje mnie, jakbym miała siedem lat. Myśli, że może mówić mi co mam robić, kiedy to tak nie działa. - spuściłam głowę.
- Posłuchaj mnie, proszę. - nalegała. - Nie chcę, abyś była na mnie zła. Po prostu, Justin mnie o to poprosił.
- Nie powinien mówić ci, co masz robić. - splunęłam, odchodząc w innym kierunku.
- Chloe, on wie, co jest dla ciebie najlepsze.
- Nie wie, co jest dla mnie najlepsze! Tylko myśli, że wie!
- Chodź, Chloe, usiądź na kanapie i ochłoń. - wskazałam na kanapę przed pójściem do kuchni.
- Wiesz co? Myślę, że powinnam po prostu wyjść. - syknęłam, kierując się do drzwi. Pchnęłam je i otworzyłam, wychodząc z domu.
Szłam dumnie w kierunku domu Justina. Było to dość blisko, więc pomyślałam, że nie jest złym pomysłem sprawdzić, czy drzwi wejściowe zostały otwarte. Miałam dość życia wśród ludzi, potrzebowałam czasu w samotności.
Dotarłam do podjazdu Justina, a następnie weszłam po frontowych schodach. Ku mojemu zdziwieniu, byłam w stanie otworzyć drzwi. Weszłam do pomieszczenia, zamykając je z powrotem. Ponownie uderzyło we mnie uczucie goryczy, ściągnęłam swoją kurtkę i rzuciłam ją na podłogę, obejmując w frustracji swoją twarz.
Kilka chwil później, usłyszałam chytry chichot dochodzący z kanapy. Odwróciłam swoją głowę i zobaczyłam siedzącego na kanapie Damiena, który pił piwo i uśmiechał się do mnie. Wzdrygnęłam się, biorąc głęboki oddech.
Spokojnie, Chloe.
- Co ty tutaj robisz? - mruknęłam, wciąż stojąc w miejscu.
- Jay wykonuje zadania, więc pomyślałem, że zrobię sobie dzień wolny, aby pilnować jego dom. - uśmiechnął się, biorąc kolejny łyk butelki piwa, a następnie umieścił ją na stole.
- Siedzenie w domu? - zapytałam, będąc oniemiała.
- To trudniejsze niż się wydaje.
- Dobrze... - zamilkłam.
Pokój przez chwilę milczał, zanim odwróciłam się w kierunku schodów.
- To dziwne, widząc cię samą. - przerwał milczenie, unosząc brew.
- Co masz na myśli?
- Po prostu przyzwyczaiłem się, że twój piesek wszędzie za tobą chodzi. - powiedział, przez co szeroko otworzyłam swoje oczy przez jego komentarz. - Jakbyś owinęła go sobie wokół palca.
- Wszystko jedno. Chcę się zdrzemnąć. - wywróciłam oczami, odchodząc w przeciwnym kierunku.
- Zaczekaj! - zawołał przez co odwróciłam swoją głowę. - Dlaczego nie możesz po prostu ze mną usiąść? - wskazał na miejsce obok siebie.
- Wolałabym nie. - zaczęłam się wycofywać.
Odskoczyłam, czując jak moja ręka została złapana. Ścisnął ją tak mocno, że nie mogłam jej uwolnić.
- Kiedy coś ci sugeruję, powinnaś się na to zgodzić. - rozkazał.
- Nie jest to twój dom! - krzyknęłam, próbując się wyrwać.
- Twój także! Nie zależnie od tego, i tak musisz grać według moich zasad. - złapał moje ramiona i pchnął mnie na ścianę, przez co zaczęłam dyszeć.
- Puść mnie! - krzyknęłam. Chwycił moje dłonie, przyciskając je wraz ze mną do ściany.
- Ty mała suko! - warknął, uderzając prawą stronę mojej twarzy. Zaczęłam płakać, będąc zaskoczona. - Ty i twój brat zniszczyliście wszystko i teraz zapłacisz za to, co zrobiłaś!
Mogłam to w końcu przyznać. Byłam oficjalnie zastraszana przez Damiena. Nie wiedziałam, w co się wpakowałam. Nie wiedziałam, co mnie czeka, gdy nagle uświadomiłam sobie, że nie ma Jaya. Innymi słowy, nikt nie mógł mi pomóc w sytuacji, w którą się sama wpakowałam. Musiałam sobie poradzić sama.
Zaczęłam żałować tego, że kiedykolwiek wyszłam z domu Noir.
- Jak bardzo jesteś głupia, aby przyjeżdżać tutaj po wszystkim, co zrobił twój brat? Miałaś czelność przyjechać tutaj i kłamać mojego brata o swojej tożsamości? - po raz kolejny rzucił mnie na ścianę. - Powinienem zabić cię dawno temu!
- Dlaczego po prostu nie możesz tego zrobić? - pisnęłam, otwierając usta w całkowitym szoku przez to, co powiedziałam.
- Cóż, po pierwsze chcę zabawić się z tobą. - pogłaskał moją twarz. - Oh, nie bój się. Nie musisz się mnie bać.
- Przestań! - wykrztusiłam.
- Czy Jay potrafi chociaż sprawić ci przyjemność? Nie byłbym zaskoczony, gdyby nawet to mu nie wychodziło.
- Założę się, że potrafi zrobić to lepiej od ciebie! - próbowałam się cofnąć, lecz ściana stojąca za mną mi na to nie pozwoliła.
- Oh, więc naprawdę chcesz się założyć?
Spojrzał w moje oczy, uśmiechając się. Próbowałam wyślizgnąć się z jego uścisku. Kiedy tylko to zrobiłam, zaczęłam biec po schodach, jak najszybciej potrafiłam, lecz poczułam jak męska dłoń chwyta moją kostkę, ciągnąc mnie w dół. Krzyknęłam, czując moje ciało zsuwające się po drewnianej podłodze. Poczułam ból w plecach, przez co otworzyłam swoje usta, wyginając plecy.
Zaczęłam ponownie wyrywać swoje ręce od jego, lecz ścisnął je i mocno przycisnął do podłogi. Nie mogąc nic poradzić, dyszałam, złączając swoje nogi razem. Wkrótce Damien rozszerzył je ponownie.
Unosił się nade mną i składał pocałunki wzdłuż mojej szyi, przejeżdżając po moim ciele swoimi umięśnionymi dłoniami. Zaczęłam drżeć, próbując uwolnić swoje ręce z jego uścisku i go odepchnąć.
- Proszę, przestań, błagam. - prosiłam, próbując zsunąć jego ręce ze swojego ciała.
Zamknęłam powieki, czując jak rozrywa moją koszulkę, kompletnie ignorując moje prośby.
Broniąc się, podniosłam głowę do góry, gryząc ramię Damiena. Syknął z bólu, przyciskając w złości moje dłonie jeszcze mocniej.
Starałam podnieść swoją prawą rękę, ale uderzył mnie w twarz, przez co zaczęłam szlochać.
- Kurwa, nie ruszaj się! - warknął i chwycił moje biodra, przyciągając mnie bliżej. Położył swoje palce na moich szortach, ściągając je w dół. Krzyczałam, próbując złączyć nogi razem.
Przesunął dłoń po wewnętrznej stronie mojego uda, uśmiechając się do mnie.
- Nie, proszę...Damien, nie rób tego! - pisnęłam.
Umieścił swoją twarz nad moją, starając się mnie pocałować, lecz odwróciłam głowę, denerwując go jeszcze bardziej. Złapał mocno moją szyję, przez co nie mogłam oddychać. Trzymał na niej rękę przez około piętnaście sekund po czym oderwał ją. Zaczęłam kaszleć, szepcząc jeszcze więcej próśb.
Powoli przesunął dłoń wzdłuż mojego ciała, zatrzymując ją na samym szczycie koronki mojej bielizny. Ściągnął ją, przejeżdżając palcami po moim rdzeniu. Moje oczy szeroko się otworzyły, kiedy z moich ust wydostało się głośne westchnięcie, gdy potrząsałam głową.
Ściągnął swoją koszulkę przez głowę i odrzucił ją na podłogę, unosząc się z powrotem nade mną. Chwycił moją szczękę, odwracając moją twarz, a następnie mocno mnie pocałował. Zaczął składać pocałunki wzdłuż mojej szyi, aż do mojego ucha.
Lekko przygryzł moje ucho, a jego oddech uderzał wzdłuż mojej szyi. - Będzie dobrze. - wyszeptał.
Pokręciłam agresywnie głową. - Nie, nie będzie. - mruknęłam, a łzy zaczęły wypływać z moich oczu.
Pogłaskał mój policzek, przez co zebrało mi się na wymioty. - Zaufaj mi, będziesz czuła się dobrze.
Rozpiął swoje spodnie, zsuwając je w dół. Zaczęłam się wiercić i wyrwałam ręce z jego uścisku, wielokrotnie uderzając w jego klatkę piersiową.
- Nie, nie, nie! - krzyczałam w kółko, a łzy zaczęły spadać wzdłuż mojej twarzy.
- Zamknij ryj, kurwa! - krzyknął w moją twarz, kładąc rękę na moich ustach. Próbowałam krzyczeć w jego rękę, lecz dźwięk był stłumiony.
W ciągu kilku chwil, wszedł we mnie. Zaczęłam płakać jeszcze bardziej.
Przed sobą, słyszałam pomruki jego zadowolenia, kiedy zerwał niechlujnie biustonosz z mojego ciała.
Zaczęłam czuć się niezwykle zażenowana. Byłam rozczarowana sobą. Traktował mnie, jakbym była rzeczą, którą znalazł na środku drogi. Straciłam cały szacunek do siebie. W tym momencie, nie czułam się jak człowiek. Czułam się, jak gówno.
- Proszę przestań! - krzyknęłam jeszcze raz.
- Jeszcze nie skończyłem! - warknął, ponownie chwytając moją szyję.
Po kilku minutach, chwycił moje piersi, dysząc. Można powiedzieć, że był blisko swojego punktu kulminacyjnego. Chwycił moje biodra, wchodząc we mnie jeszcze mocniej. Zamknęłam swoje oczy, czekając, aż wreszcie skończy.
W końcu skończył i wyszedł ze mnie, dysząc do siebie. Moje ciało trzęsło się przez ból i szok, zwijając się w kłębek. Płakałam bardziej, niż kiedykolwiek przedtem. Damien podciągnął spodnie, chwytając mnie w ramiona.
Nie chciałam być dotykana już nigdy więcej. Obsesyjnie chciał przerobić wszystkie swoje czyny od początku. Kontynuował niesienie mojego nagiego ciała na kanapę. Podrapałam go i uderzyłam pięścią, przez co rzucił mnie na kanapę, dokładnie tak, jakbym była kawałkiem gówna.
Na dodatek, wziął butelkę piwa, wylewając resztę płynu na moje ciało. Zaczęłam trząść się przez zimno, które we mnie uderzyło.
Obserwując, jak trzęsę się z przerażenia, wziął granatowy niebieski koc, przykrywając mnie nim.
Przed wyjściem z domu, przeczesał moje włosy i zostawił pocałunek na moim czole, powodując wstrząsy traumy w moim ciele.
- Pewnego dnia, uświadomisz sobie, że była to najlepsza rzecz, jaką zrobiłaś. - stwierdził spokojnie i wziął swoją koszulkę z podłogi, a następnie wyszedł z domu, zamykając za sobą drzwi.
Leżałam na kanapie, będąc pokryta piwem...zgwałcona przez brata mojego chłopaka.
Nigdy wcześniej w życiu nie chciałam zniknąć, aż do teraz, do chwili, która zmieniła wszystko.
Wszystko się spieprzyło, kiedy w końcu zrozumiałam, że nigdy nie będę silna, jak kiedyś.
Jak myślicie, co zrobi Justin, kiedy się dowie? Spodziewaliście się czegoś takiego?
Przepraszam za wszystkie błędy, niezrozumiałe zdania, cokolwiek innego, nie miałam ochoty sprawdzać tego rozdziału, ponieważ obrzydza mnie, jak nic innego. Wybaczcie.
"Jeśli ten rozdział wyprowadził was z równowagi, boję się, jak zareagujecie na dalsze rozdziały." - jedna z autorek Afterlight.
Przygotujcie się. Do następnego rozdziału, który mam nadzieję, pojawi się w Poniedziałek!
I przepraszam, ale nie będę już informować o nowych rozdziałach. To około 500 osób, nie jestem w stanie tego zrobić. Jeśli chcecie wiedzieć o nowym rozdziale to po prostu zaobserwujecie mojego twittera lub aska, albo po prostu sprawdzajcie na blogu.
Follownijcie na twitterze naszą Chloe i naszego Jaya i Violet.
W kieszeni spodni, poczułem wibrację uderzające w moją nogę. Sięgnąłem do kieszeni, aby wyciągnąć telefon. Pośpiesznie go odbierając, przyłożyłem urządzenie do ucha. Usłyszałem stłumione dźwięki w tle i zacząłem żałować, że nie sprawdziłem, kto dzwoni przed odebraniem telefonu.
- Halo? - zapytałem, będąc niepewny tego, kto mógłby dzwonić.
- Cóż, nie jesteś moim ulubionym bratem. - głos drażnił się przez słuchawkę w telefonie.
- Czego chcesz, Damien? - syknąłem.
- Pokoju na świecie.
- Przestań pieprzyć. - przełknąłem. - Mówię poważnie.
- Dobrze, dobrze. Masz mnie. - roześmiał się w połowie zdania. - Musisz wykonać dla mnie kilka przysług.
- Jestem zajęty.
- Nie masz wyboru. - powiedział surowo. - Nie pracowałeś dla mnie cały miesiąc. Myślę, że to powód, dla którego brakuje ci pieniędzy.
- Nie potrzebuję pieniędzy. - skłamałem, łagodnie kopiąc płytki na podłodze.
- W całym swoim życiu, nigdy nie słyszałem, aby ktoś powiedział coś takiego. - mruknął. - To wielkie kłamstwo.
- Dlaczego w ogóle cię to obchodzi?
Nastała krótka przerwa w jego głosie. Wszystko, co mogłem usłyszeć to Chloe przygotowującą się na górze, używając przedmiotów, które są jej własnością.
- Skończ gadać bzdury. To tylko proste zadanie. - usłyszałem ciężkie westchnienie w słuchawce. - Musisz pojechać do Toronto i odebrać paczkę od Joeya, a następnie wrócić do magazynu i ją tam zostawić. Czy to zbyt wiele?
- Tak.
- Jestem twoim jedynym krewnym, który ci pozostał. Kiedy mama i tata gniją w piekle--
- Kurwa, nie mów tak, Damien! - przerwałem mu.
- Masz pracować dla mnie i skończyłem! - odkrzyknął. - Jeśli nie zrobisz tego przed godziną dwudziestą, nie będzie problemem, abyś gnił tam z nimi.
- Wszystko jedno. - wywróciłem oczami i odłożyłem słuchawkę, rzucając telefon na granitowy blat.
Odwróciłem głowę w kierunku schodów, by nareszcie zobaczyć Chloe schodzącą po schodach po około trzydziestu minutach. Wyglądała pięknie. Mocny zapach jej perfum dostał się do mojego nosa, przez co moja twarz nabrała czerwonego koloru, rumieniąc się.
Wtedy uświadomiłem sobie, że musiałem przekazać wiadomość o tym, że nie będzie obiadowej randki - przynajmniej nie w tym dniu.
- Co się dzieje? - zapytała i owinęła wokół mnie swoje ramiona, chcąc mnie przytulić. Schowałem swój nos w jej włosy, całując czubek jej głowy. Kilka chwil później, oderwaliśmy się od siebie. Rozejrzałem się po pokoju, aby w końcu przełamać się i przekazać jej wiadomość.
Nie potrafiłem.
Na jej twarzy znajdował się ogromny uśmiech. Uśmiech, którego nie można było widywać zbyt często. Moje usta były otwarte i gotowe do rozmowy, ale nie byłem w stanie. Więc, wziąłem głęboki oddech, aby coś powiedzieć.
- Muszę załatwić jakieś sprawy dla Damiena. - przyznałem, obserwując, jak jej słodki uśmiech powoli niknie z dezaprobatą.
- Do kiedy? - wymamrotała, złączając dłonie.
- Wrócę o ósmej. - stwierdziłem, patrząc jak spuszcza głowę, odchodząc w przeciwnym kierunku. Złapałem jej rękę, ciągnąc ją z powrotem do siebie. Delikatnie zacząłem masować jej dłoń kciukiem. - Tak bardzo przepraszam, kochanie.
Westchnęła do siebie. - Myślałam, że będę mogła spędzić z tobą trochę czasu.
- Malutka, zawsze mam dla ciebie czas, ale teraz, bardzo ważne jest dla mnie wykonanie zadania Damiena. - przeciągnąłem język wzdłuż swoich ust. - Po drodze, zawiozę cię do Violet.
- Wiedziałam, że zamierzasz to zrobić. - wysunęła rękę z mojego uścisku, próbując iść w innym kierunku.
- Co? - zapytałem, będąc zdezorientowany jej opinią.
- Kiedy będę mogła chociaż raz zostać sama? - syknęła Chloe. - Czuję się, jakbym była dzieckiem!
- Może, kiedy ludzie przestaną cię porywać i skończą chcieć cię zabić! Chciałbym, aby się to skończyło, ale niestety, nie skończy! - krzyknąłem.
Nie rozumiała, jak ważne jest dla mnie, aby być z nią o każdej porze. Obiecałem, że będę ją chronić. Lecz bez względu na to jak się staram, zawsze czuję się tak, jakbym poniósł porażkę.
Być może miała już dość.
Zaśmiałem się do siebie, wracając do czasu, kiedy odmówiła pójścia ze mną i wpadła w uderzające kłopoty.
- Co w tym śmiesznego? - zapytała surowo, unosząc brew.
- Nadal się nie nauczyłaś. - uśmiechnąłem się, patrząc śmiertelnie w jej oczy, kiedy uderzyła moją rękę. Obserwowałem jej kroki chodzące dookoła pokoju, wsuwając ręce do kieszeni.
- Nie chcę, aby ktoś opiekował się mną w każdej sekundzie dnia. Nie chcę być traktowana, jak dziecko.
Zabrałem klucze z kuchennego blatu i rzuciłem nimi w powietrze, a następnie je złapałem. Wytknąłem swój język, zanim spojrzałem na zegarek.
13:13.
- Idź do auta, Chloe. Czas ucieka. - rozkazałem, rozglądając się po raz ostatni, aby upewnić się, że dom jest czysty.
- Nie będziesz mówić mi, co mam robić, Justin. - mruknęła. - Nie mam siedmiu lat.
- Cóż, czasami się tak zachowujesz. - powiedziałem, będąc nieco zirytowany. - Nie zawsze będziesz mogła robić wszystko, co chcesz. Nienawidzę tego w tobie.
- Wszystko jedno. - odetchnęła z ulgą, przechodząc przez drzwi w drodze do samochodu.
Chloe Romano's POV:
Kłótnia z Justinem nie była niespodzianką. Było to codziennością - niemal jak rytuał. Walka i krzyki były pierwszą rzeczą, którą zrobiliśmy odkąd się spotkaliśmy. Taki był nasz związek. Przyzwyczaiłam się do niekończącego dramatu, który przybywał wraz z nim.
Szłam do samochodu Justina, będąc na niego zła. Byłam zmęczona i miałam dość traktowania mnie, jak dziecko, a on musiał o tym wiedzieć. Nie mogłam utrzymywać emocji wewnątrz siebie.
- Robię ci pieprzoną przysługę! - Justin krzyknął na mnie, kiedy weszłam do samochodu, rzucając się na siedzenie. Zrobił to samo, zamykając drzwi tak głośno, jak mógł. Uruchomił silnik, a następnie odjechał. - Zachowujesz się jak niewdzięczna suka!
- Nie jestem niewdzięczną suką! - warknęłam, przeczesując prawą ręką swoje włosy.
- Nie powiedziałem, że nią jesteś, Chloe. Powiedziałem, że tak się zachowujesz.
- Więc, jest nas dwoje. - skrzyżowałam ręce na piersi, patrząc na drogę, która pojawiała się przed moimi oczami.
Jak zawsze, spędziliśmy jazdę w ciszy. Droga z domu Justina do domu Noir trwała około trzydzieści sekund. To dobrze, ponieważ chciałam wyjść na zewnątrz. Potrzebowałam powiewu świeżego powietrza.
- Za co miałbym być niewdzięczny? - zapytał Justin, przerywając milczenie.
- Beze mnie, byłbyś samotny! - warknęłam. - Pustka, którą czułeś? Czułbyś ją nadal.
- To nie ma żadnego sensu! Dlatego nie mogłem się doczekać, aby w końcu cię wysadzić. Bądź wdzięczna, że nie jest to miesiąc temu, bo uderzyłbym cię pięścią w twoje pieprzone usta. - warknął, zatrzymując się na podjeździe Noir. Kiedy tylko samochód stanął, otworzyłam drzwi i weszłam po schodach, zauważając, że Violet otworzyła dla mnie drzwi.
Na jej twarzy malowało się przerażenie, kiedy patrzyła na naszą kłótnię. Przygryzłam wargę w frustracji, próbując powstrzymać swoją wściekłość.
- Naprawdę nie rozumiem, dlaczego tak trudno zostawić mnie samą. - warknęłam.
- Po prostu dba o ciebie, Chloe. - szepnęła do mnie, zamykając drzwi. W tle usłyszałam słaby dźwięk odjeżdżającego auta Justina.
- Słyszę to za każdym razem, Violet. Traktuje mnie, jakbym miała siedem lat. Myśli, że może mówić mi co mam robić, kiedy to tak nie działa. - spuściłam głowę.
- Posłuchaj mnie, proszę. - nalegała. - Nie chcę, abyś była na mnie zła. Po prostu, Justin mnie o to poprosił.
- Nie powinien mówić ci, co masz robić. - splunęłam, odchodząc w innym kierunku.
- Chloe, on wie, co jest dla ciebie najlepsze.
- Nie wie, co jest dla mnie najlepsze! Tylko myśli, że wie!
- Chodź, Chloe, usiądź na kanapie i ochłoń. - wskazałam na kanapę przed pójściem do kuchni.
- Wiesz co? Myślę, że powinnam po prostu wyjść. - syknęłam, kierując się do drzwi. Pchnęłam je i otworzyłam, wychodząc z domu.
Szłam dumnie w kierunku domu Justina. Było to dość blisko, więc pomyślałam, że nie jest złym pomysłem sprawdzić, czy drzwi wejściowe zostały otwarte. Miałam dość życia wśród ludzi, potrzebowałam czasu w samotności.
Dotarłam do podjazdu Justina, a następnie weszłam po frontowych schodach. Ku mojemu zdziwieniu, byłam w stanie otworzyć drzwi. Weszłam do pomieszczenia, zamykając je z powrotem. Ponownie uderzyło we mnie uczucie goryczy, ściągnęłam swoją kurtkę i rzuciłam ją na podłogę, obejmując w frustracji swoją twarz.
Kilka chwil później, usłyszałam chytry chichot dochodzący z kanapy. Odwróciłam swoją głowę i zobaczyłam siedzącego na kanapie Damiena, który pił piwo i uśmiechał się do mnie. Wzdrygnęłam się, biorąc głęboki oddech.
Spokojnie, Chloe.
- Co ty tutaj robisz? - mruknęłam, wciąż stojąc w miejscu.
- Jay wykonuje zadania, więc pomyślałem, że zrobię sobie dzień wolny, aby pilnować jego dom. - uśmiechnął się, biorąc kolejny łyk butelki piwa, a następnie umieścił ją na stole.
- Siedzenie w domu? - zapytałam, będąc oniemiała.
- To trudniejsze niż się wydaje.
- Dobrze... - zamilkłam.
Pokój przez chwilę milczał, zanim odwróciłam się w kierunku schodów.
- To dziwne, widząc cię samą. - przerwał milczenie, unosząc brew.
- Co masz na myśli?
- Po prostu przyzwyczaiłem się, że twój piesek wszędzie za tobą chodzi. - powiedział, przez co szeroko otworzyłam swoje oczy przez jego komentarz. - Jakbyś owinęła go sobie wokół palca.
- Wszystko jedno. Chcę się zdrzemnąć. - wywróciłam oczami, odchodząc w przeciwnym kierunku.
- Zaczekaj! - zawołał przez co odwróciłam swoją głowę. - Dlaczego nie możesz po prostu ze mną usiąść? - wskazał na miejsce obok siebie.
- Wolałabym nie. - zaczęłam się wycofywać.
Odskoczyłam, czując jak moja ręka została złapana. Ścisnął ją tak mocno, że nie mogłam jej uwolnić.
- Kiedy coś ci sugeruję, powinnaś się na to zgodzić. - rozkazał.
- Nie jest to twój dom! - krzyknęłam, próbując się wyrwać.
- Twój także! Nie zależnie od tego, i tak musisz grać według moich zasad. - złapał moje ramiona i pchnął mnie na ścianę, przez co zaczęłam dyszeć.
- Puść mnie! - krzyknęłam. Chwycił moje dłonie, przyciskając je wraz ze mną do ściany.
- Ty mała suko! - warknął, uderzając prawą stronę mojej twarzy. Zaczęłam płakać, będąc zaskoczona. - Ty i twój brat zniszczyliście wszystko i teraz zapłacisz za to, co zrobiłaś!
Mogłam to w końcu przyznać. Byłam oficjalnie zastraszana przez Damiena. Nie wiedziałam, w co się wpakowałam. Nie wiedziałam, co mnie czeka, gdy nagle uświadomiłam sobie, że nie ma Jaya. Innymi słowy, nikt nie mógł mi pomóc w sytuacji, w którą się sama wpakowałam. Musiałam sobie poradzić sama.
Zaczęłam żałować tego, że kiedykolwiek wyszłam z domu Noir.
- Jak bardzo jesteś głupia, aby przyjeżdżać tutaj po wszystkim, co zrobił twój brat? Miałaś czelność przyjechać tutaj i kłamać mojego brata o swojej tożsamości? - po raz kolejny rzucił mnie na ścianę. - Powinienem zabić cię dawno temu!
- Dlaczego po prostu nie możesz tego zrobić? - pisnęłam, otwierając usta w całkowitym szoku przez to, co powiedziałam.
- Cóż, po pierwsze chcę zabawić się z tobą. - pogłaskał moją twarz. - Oh, nie bój się. Nie musisz się mnie bać.
- Przestań! - wykrztusiłam.
- Czy Jay potrafi chociaż sprawić ci przyjemność? Nie byłbym zaskoczony, gdyby nawet to mu nie wychodziło.
- Założę się, że potrafi zrobić to lepiej od ciebie! - próbowałam się cofnąć, lecz ściana stojąca za mną mi na to nie pozwoliła.
- Oh, więc naprawdę chcesz się założyć?
Spojrzał w moje oczy, uśmiechając się. Próbowałam wyślizgnąć się z jego uścisku. Kiedy tylko to zrobiłam, zaczęłam biec po schodach, jak najszybciej potrafiłam, lecz poczułam jak męska dłoń chwyta moją kostkę, ciągnąc mnie w dół. Krzyknęłam, czując moje ciało zsuwające się po drewnianej podłodze. Poczułam ból w plecach, przez co otworzyłam swoje usta, wyginając plecy.
Zaczęłam ponownie wyrywać swoje ręce od jego, lecz ścisnął je i mocno przycisnął do podłogi. Nie mogąc nic poradzić, dyszałam, złączając swoje nogi razem. Wkrótce Damien rozszerzył je ponownie.
Unosił się nade mną i składał pocałunki wzdłuż mojej szyi, przejeżdżając po moim ciele swoimi umięśnionymi dłoniami. Zaczęłam drżeć, próbując uwolnić swoje ręce z jego uścisku i go odepchnąć.
- Proszę, przestań, błagam. - prosiłam, próbując zsunąć jego ręce ze swojego ciała.
Zamknęłam powieki, czując jak rozrywa moją koszulkę, kompletnie ignorując moje prośby.
Broniąc się, podniosłam głowę do góry, gryząc ramię Damiena. Syknął z bólu, przyciskając w złości moje dłonie jeszcze mocniej.
Starałam podnieść swoją prawą rękę, ale uderzył mnie w twarz, przez co zaczęłam szlochać.
- Kurwa, nie ruszaj się! - warknął i chwycił moje biodra, przyciągając mnie bliżej. Położył swoje palce na moich szortach, ściągając je w dół. Krzyczałam, próbując złączyć nogi razem.
Przesunął dłoń po wewnętrznej stronie mojego uda, uśmiechając się do mnie.
- Nie, proszę...Damien, nie rób tego! - pisnęłam.
Umieścił swoją twarz nad moją, starając się mnie pocałować, lecz odwróciłam głowę, denerwując go jeszcze bardziej. Złapał mocno moją szyję, przez co nie mogłam oddychać. Trzymał na niej rękę przez około piętnaście sekund po czym oderwał ją. Zaczęłam kaszleć, szepcząc jeszcze więcej próśb.
Powoli przesunął dłoń wzdłuż mojego ciała, zatrzymując ją na samym szczycie koronki mojej bielizny. Ściągnął ją, przejeżdżając palcami po moim rdzeniu. Moje oczy szeroko się otworzyły, kiedy z moich ust wydostało się głośne westchnięcie, gdy potrząsałam głową.
Ściągnął swoją koszulkę przez głowę i odrzucił ją na podłogę, unosząc się z powrotem nade mną. Chwycił moją szczękę, odwracając moją twarz, a następnie mocno mnie pocałował. Zaczął składać pocałunki wzdłuż mojej szyi, aż do mojego ucha.
Lekko przygryzł moje ucho, a jego oddech uderzał wzdłuż mojej szyi. - Będzie dobrze. - wyszeptał.
Pokręciłam agresywnie głową. - Nie, nie będzie. - mruknęłam, a łzy zaczęły wypływać z moich oczu.
Pogłaskał mój policzek, przez co zebrało mi się na wymioty. - Zaufaj mi, będziesz czuła się dobrze.
Rozpiął swoje spodnie, zsuwając je w dół. Zaczęłam się wiercić i wyrwałam ręce z jego uścisku, wielokrotnie uderzając w jego klatkę piersiową.
- Nie, nie, nie! - krzyczałam w kółko, a łzy zaczęły spadać wzdłuż mojej twarzy.
- Zamknij ryj, kurwa! - krzyknął w moją twarz, kładąc rękę na moich ustach. Próbowałam krzyczeć w jego rękę, lecz dźwięk był stłumiony.
W ciągu kilku chwil, wszedł we mnie. Zaczęłam płakać jeszcze bardziej.
Przed sobą, słyszałam pomruki jego zadowolenia, kiedy zerwał niechlujnie biustonosz z mojego ciała.
Zaczęłam czuć się niezwykle zażenowana. Byłam rozczarowana sobą. Traktował mnie, jakbym była rzeczą, którą znalazł na środku drogi. Straciłam cały szacunek do siebie. W tym momencie, nie czułam się jak człowiek. Czułam się, jak gówno.
- Proszę przestań! - krzyknęłam jeszcze raz.
- Jeszcze nie skończyłem! - warknął, ponownie chwytając moją szyję.
Po kilku minutach, chwycił moje piersi, dysząc. Można powiedzieć, że był blisko swojego punktu kulminacyjnego. Chwycił moje biodra, wchodząc we mnie jeszcze mocniej. Zamknęłam swoje oczy, czekając, aż wreszcie skończy.
W końcu skończył i wyszedł ze mnie, dysząc do siebie. Moje ciało trzęsło się przez ból i szok, zwijając się w kłębek. Płakałam bardziej, niż kiedykolwiek przedtem. Damien podciągnął spodnie, chwytając mnie w ramiona.
Nie chciałam być dotykana już nigdy więcej. Obsesyjnie chciał przerobić wszystkie swoje czyny od początku. Kontynuował niesienie mojego nagiego ciała na kanapę. Podrapałam go i uderzyłam pięścią, przez co rzucił mnie na kanapę, dokładnie tak, jakbym była kawałkiem gówna.
Na dodatek, wziął butelkę piwa, wylewając resztę płynu na moje ciało. Zaczęłam trząść się przez zimno, które we mnie uderzyło.
Obserwując, jak trzęsę się z przerażenia, wziął granatowy niebieski koc, przykrywając mnie nim.
Przed wyjściem z domu, przeczesał moje włosy i zostawił pocałunek na moim czole, powodując wstrząsy traumy w moim ciele.
- Pewnego dnia, uświadomisz sobie, że była to najlepsza rzecz, jaką zrobiłaś. - stwierdził spokojnie i wziął swoją koszulkę z podłogi, a następnie wyszedł z domu, zamykając za sobą drzwi.
Leżałam na kanapie, będąc pokryta piwem...zgwałcona przez brata mojego chłopaka.
Nigdy wcześniej w życiu nie chciałam zniknąć, aż do teraz, do chwili, która zmieniła wszystko.
Wszystko się spieprzyło, kiedy w końcu zrozumiałam, że nigdy nie będę silna, jak kiedyś.
Jak myślicie, co zrobi Justin, kiedy się dowie? Spodziewaliście się czegoś takiego?
Przepraszam za wszystkie błędy, niezrozumiałe zdania, cokolwiek innego, nie miałam ochoty sprawdzać tego rozdziału, ponieważ obrzydza mnie, jak nic innego. Wybaczcie.
"Jeśli ten rozdział wyprowadził was z równowagi, boję się, jak zareagujecie na dalsze rozdziały." - jedna z autorek Afterlight.
Przygotujcie się. Do następnego rozdziału, który mam nadzieję, pojawi się w Poniedziałek!
I przepraszam, ale nie będę już informować o nowych rozdziałach. To około 500 osób, nie jestem w stanie tego zrobić. Jeśli chcecie wiedzieć o nowym rozdziale to po prostu zaobserwujecie mojego twittera lub aska, albo po prostu sprawdzajcie na blogu.
Follownijcie na twitterze naszą Chloe i naszego Jaya i Violet.
Jezu.:0 jak on mógł. Ciekawe co teraz zrobi Chlo. Świetnie tłumaczysz.
OdpowiedzUsuń@YepIamBatman
no ja mysle ze ona bd teraz przerazona nie bd chciala dac sie dotknac a jaka bedzie furia Jussa to dopierro dobre Damien pozegnaj sie z zyciem HaHa
UsuńJus może też być zły na Chloe, bo go nie posłuchała. ;(
UsuńNo faktycznie... I co teraz?! D:
UsuńGłupia jest, posiedziałaby trochę z Violet i nic by się jej nie stało. Ale ona za bardzo chce pokazać jaka jest niezależna, takim zachowaniem sama sobie szkodzi. Po tylu porwaniach nie nauczyć się niczego?
UsuńDobra głupio zrobiła kretynka ale zakładam że Juss nic kurwa nie zrobi oprócz nawzeszczenia na Cloe. ! Masakra.
UsuńBożeee co za kretyn. ! Biedna Chloe. ;((
OdpowiedzUsuńOOOOOMG! Już się boje kolejnych rozdzialow. jezu, jestem przerazona!
OdpowiedzUsuńdobrze jej tak..ona jest jakaś głupia i nie rozumie, co się do niej mówi.
OdpowiedzUsuńdokładnie. w tym rozdziale Chlo mnie wkurwiłą, powinna idiotka posłuchać.
UsuńTeż tak uwazam , szkoda mi jej ale po chujawrocila do tego domu , wiedziała że jest w niebezpieczeństwie.
UsuńZgadzam się z wami. Na ogół kiedy go nie słuchała, ignorowałam to, ale teraz jestem wręcz przerażona jej głupotą. Przepraszam, ale taka prawda. :-(
Usuńpopłakałam się... sama nie wiem, dlaczego lol
OdpowiedzUsuńale ten rozdział... no co za chuj z niego
O nie wierze :O Ciekawe jak zareaguje Justin afshav
OdpowiedzUsuńJezu, ja jestem ciekawa co zrobi Justin ..... :o
OdpowiedzUsuńBooże, ale rozdział :O przeraził mnie, ja się boję co będzie dalej...
OdpowiedzUsuńChce mi sie plakac. Omg jak mi jest ich szkoda
OdpowiedzUsuńOn jest straszny...Juz widze Justina jak sie o tym dowie.. ;c
OdpowiedzUsuńZapraszam na bloga
swagonyou69.blog.pl
o matko aż sie popłakałam z tego wszytskiego :O
OdpowiedzUsuńtak pozatym świetnie tłumaczysz ♥
Biedna Chloe... :c
OdpowiedzUsuńSpodziewałam się po nim tego, ale nie rozumiem Chloe. Tyle razy była już porwana że powinna pomyśleć trzeźwo i już zostaćw tym domu gdzie kazał jej Justin bo to co się stało było do przewidzenia agh :D kocham to opowiadanie i wywołuje u mnie emocje jak żadne inne :) czekam na nn
OdpowiedzUsuńTo była jej wina.
OdpowiedzUsuń@OMB_OMJ
oh god :0 biedna. świetnie tłumaczysz
OdpowiedzUsuńTak bardzo dziękuję Ci że tłumaczysz !! Kocham cie < 33 a rozdział jest STRASZNY!! Nienawidzę brata Justina !
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się tego! Po co ona wychodziła z tego domu!? :(
OdpowiedzUsuńJezu, nie wierze, jak ona mogla wyjsc z jej domu? Justin go zabije! Czekam na nn.
OdpowiedzUsuńJa myśle że brat Justina coś wymysli i jeszcze powie ze sama tego chciala omg ;ooo
OdpowiedzUsuńChloe jest głupia jak cholera, niewdzięczna suka!!! Nie znoszę jej, należy jej się!!
OdpowiedzUsuńBiedna Chloe :c
OdpowiedzUsuńJezu jestem w szoku, Chlo zawsze musi coś zrobić żeby było źle, gdyby została w domu Noir było by dobrze, aż się boje jak Justin zareaguje, serio boje się 39 rozdziału ale nie moge sie doczekać, będę go czytała w somochodzie bo jade na wakacje :3
OdpowiedzUsuńKocham Cię @siemaJus xx
Omg jestem w szoku boję się tak samo reakcji Justina jak i mm świetnie tłumaczyłem nawet bez poprawiania kocham to i czekam na nn
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze, że już ten rozdział mnie przeraził. Sam się trzęsę na myśl, że będzie jeszcze gorzej. Świetnie tłumaczysz, za co Ci strasznie dziękuję x
OdpowiedzUsuńZapraszam na nasze fanfiction "Furious" o Louisie Tomlinson. Jak sam tytuł wskazuje, chłopak jest zawsze wściekły. Louis jest zwany również jako "Speed Master", przez to, że bierze udział w nielegalnych wyścigach.
http://furious-fanfiction.blogspot.com/
bardzo lubię te opowiadanie jak i wcześniejsze a co rorozdziału OMG jak ona mogła wyjści z tego domu to jej wina ale i tak mi jej szkoda
UsuńRubbis
Wspaniały rozdział. Jestem wstrząśnięta, boję się reakcji Justina.
OdpowiedzUsuńPierdolony obleśny Damien!
OdpowiedzUsuńBoję się reakcji Justina.
Czekam z niecierpliwością na nn *.*
ostatnio Justin był zdolny kogoś postrzelić za to, że ją pocałował, co będzie teraz kiedy ktoś ją zgwałcił? jeju, aż strach o tym myśleć, jestem w szoku!
OdpowiedzUsuńBĘDZIE Z NIM W CIĄŻY, CZUJĘ TO...................... jebany chuj..........
OdpowiedzUsuńmam to samo przeczucie...kurwa Damien Justin cie zabiej..
Usuńo jezu, cała się trzęsę..Boje się reakcji Justina, boje się następnych rozdziałów, jestem w wielkim szoku..
OdpowiedzUsuńMyśle, że JB bd się obwiniał i chyba wpadnie w szał i bd chciał pobić Damiena, ale on jest on niego silniejszy, więć... Chloe pewnie nie bd chciała mu się dać dotknąć, bo bd się brzydziła sama sb...
OdpowiedzUsuńbędzie ciekawie jak Chloe zajdzie w ciąże.
OdpowiedzUsuńOooo ja pitole. Jaki ten Damien jest gluuupi ;x Booooze jade mu wpierdolic.. Jak on mogl... Cos czuje, ze Jay wpadnie w szal, a Chloe nie da sie dotknac Justinowi..
OdpowiedzUsuńNie mówcie tylko że Justin będzie krzyczał na Chloe a ona będzie go obwiniać. oficjalnie wszystko się spieprzylo. a tak wogóle kocham cię! Świetnie tłumaczysz.
OdpowiedzUsuńJa myślę ze to jej wina. Przecież ja ostrzegali sama się do tego pchała.... No ale boje się następnych rozdziałów
OdpowiedzUsuńTak bardzo głupi Damien :c ale ona niepotrzebnie się nie posłuchała..ech ciekawe co będzie dalej, czekam jkdshfj
OdpowiedzUsuńPs. Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się być tak wspaniałą tłumaczką jak ty.
Bardzo ciekawy rozdział
OdpowiedzUsuńOmg, brak słów.
OdpowiedzUsuńO KU*WA !!! PRZECIEŻ JAK JUSTIN SIĘ DOWIE ... ON GO CHYBA ZABIJE ... ;///
OdpowiedzUsuńO.MÓJ.BO-ŻE.
pewnie będzie z nim w ciaży :o
OdpowiedzUsuńNie musi z nim być od razu w ciąży.. Ale boję się jak Jay zareaguje -,- ... Kurwaaa .
UsuńOMB, aż cała się trzęsę :o Zgadzam się z anonimem, pewnie będzie z nim w ciąży. Ciekawe jak Jay zareaguje jak się dowiei, czy wgl. uwierzy? Jeju, boję się kolejnych rozdziałów... :O Czekam i kocham. xoxo
OdpowiedzUsuńBiedna Chlo. Boję się trochę reakcji Jaya na to co się stało.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny. <33
O boże ! Nie spodziewałam sie czegoś takiego ! Już niemogę doczekać się następnego rozdziału :D Mam nadzieję że brat Justina dostanie odpowiednią kare od niego samego za to co zrobił :>
OdpowiedzUsuńMyślę że ona nie powie justinowi bo będzie wkurwiony za to że wróciła do domu, a jego brat powie mu że on ja zgwałcił przy najbliższej okazji ...
OdpowiedzUsuńpo co ona wychodziła z tego domu..
OdpowiedzUsuńrozdział świetny jak zawsze :) czekam na nn
nareszcie się dzieje jakaś akcja! :D Na pewno Chloe nie powie Justinowi o tym tylko Damien mu to powie jak przywiezie ta paczke ahaah :D i jeszcze niech bedzie z nim w ciąży :d wgl ja cały czas czekam na seks z Justinem i Chloe! Chodź pewnie teraz dłuuugo seksu nie bedzie ;c
OdpowiedzUsuńBiedna Chloe, ale mogła posłuchać Justina . Kiedy nastepny nie moge sie doczekac . ?
OdpowiedzUsuńCudowno-ochydny rozdzial. Czfekam na next ;-)
OdpowiedzUsuńTłumaczenie świetne, rozdział straszny.. ;) czekam na nn
OdpowiedzUsuńJPRD !!!! NIEEEE NO KURWA ! Boże oby nie była z nim w ciąży bo to by było ochydneee !!! na serio ciekawe co zrobi Juss jak się dowie xddd czekam nn ^^
OdpowiedzUsuńKiedy kolejny rozdział ? Jestem bardzo ciekawa zresztą jak wszyscy ;)) Mam nadzieje że pojawi się niedługo <3
OdpowiedzUsuńO MÓJ BOŻE :o
OdpowiedzUsuńDamien to dupek -.-"
Justin się nieźle wkurwi jak się dowie co zrobił..
Coś czuję że będzie niezła drama :D
rozdział genialny, już się następnego nie mogę doczekać xx
Justin się wkurzy, ze go nie posłuchała . Kocham tłumaczenie, ale Damiena trzeba spalić na stosie :\ Dlaczego przestałyście mnie informować? @Ollliiwia
OdpowiedzUsuńAutorka powiedziała, że już nie będzie informowała :)
UsuńSzkoda mi Chloe, ale powinna posłuchać Justina, a nie... Damien to straszna świnia i jestem bardzo ciekawa jak Justin zareaguje na to wszystko. Wydaje mi się, że tym razem będzie wkurwiony po całości ;c Czekam na kolejny :) @EmilllyJones
OdpowiedzUsuńświetny rozdział.. czekam na następny :D
OdpowiedzUsuńświetny roździał.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa jak potoczą się dalsze losy bohaterów.
Zapraszam do mnie. Dopiero zaczynam. Będzie mi miło jeśli zostawisz komentarz :)
http://nasciemarzen.blogspot.com/
dlaczego ona nie posluchala justina? glupia!
OdpowiedzUsuńRozdział pełen emocji :D!
OdpowiedzUsuń