35. "Nie sądzę, abyś dostrzegała całość."

Południowa Kalifornia, płonące słońce, ja stojąca na rogu, obserwując mijające mnie samochody, gdy wracałam do domu z imprezy na plaży.
Brad miał dość martwienia się o mnie. Byłam godzinę spóźniona.
Wybiła już północ. Wplątałam się w jakieś gówno.
Brad myślał iż byłam dobrą dziewczynką.
Wiedziałam, że pójście na skróty będzie niebezpieczne. Znajdowałam się w uliczce, w której za każdym rogiem czaili się przestępcy, czekający na to, by mogli porwać mnie żywcem.
Okrutni drapieżnicy, pragnący każdego kawałka mnie...Musiałam wrócić do domu, lecz ruch uliczny nakazywał mi inaczej.
Trzymając ręcznik pod moim lewym ramieniem, odwróciłam się, biegnąc wzdłuż uliczki.
Mój umysł opustoszał. 
Potwory zjedzą mnie żywcem.
Zaczęłam biec. Szybciej, szybciej, i szybciej. 
Biegnij, Chloe, biegnij.
Nie widziałam nic oprócz ciemności.
Moje serce, mówiące mi...Biegnij, Chloe, biegnij.
Biegnij...
W moim umyśle narastał bałagan.
Świat wokół mnie wirował.
Złudzenia, złudzenia, złudzenia...
Odwróciłam się, dochodząc do mojego ostatniego wniosku.
Był to przestępca, chcący mnie zabić. Powinnam to wiedzieć od początku.
Wreszcie postać przygwoździła mnie do ściany, wyciągając nóż.
Spuściłam wzrok...dostrzegając nóż wbity w moje zawsze pędzące serce. 
Justin Bieber's POV:
- Chloe? - zapytałem i delikatnie potrząsnąłem jej ramieniem, chcąc ją obudzić. 
Nie uzyskałem odpowiedzi.
- Chloe? - powiedziałem głośniej w reakcji na jej płacz, sprawiający iż mój żołądek podchodził mi do gardła.
Jej płacz, a także ciche wołanie powodowało nic innego oprócz strachu.
Masując jej ramie, delikatnie potrząsałem nią. - Kochanie, obudź się. - nakłaniałem.
Natychmiastowo, przekręciła się, wypuszczając z ust ciche westchnienie.
- Justin? - wychrypiała, wydając z siebie wstrząsający szloch. 
Przyciągnąłem ją do swojej klatki piersiowej. - Cii, w porządku, jestem tutaj. - gruchałem, głaszcząc jej włosy. Zamknąłem oczy, nie czując niczego oprócz strachu promieniującego z jej ciała.
Poczułem, jak po kilku minutach uspokaja się w moich ramionach, jej szloch zamilkł.
- Wszystko w porządku? Powiedz mi, co się wydarzyło. - wyszeptałem, umieszczając pocałunek na jej głowie.
- Czuję się dobrze. Czuję się dobrze. Naprawdę. - powiedziała panikującym głosem.
- Miałaś koszmar? 
Westchnęła, odwracając wzrok. - Tak. - mocniej wepchnęła głowę w moją klatkę piersiową. - Nic poważnego. Przysięgam.
- Chcę tylko, abyś czuła się dobrze. To wszystko. - mruknąłem, mocniej zaciskając wokół niej ramiona.
Czułem jej szarpiący oddech, gdy zaczęła dyszeć.
- Hej, hej. Jest dobrze. - mruknąłem, odgarniając włosy z jej twarzy. - W porządku.
- Przepraszam, Justin. - spuściła wzrok, jakby wstydziła się swojego wcześniejszego zachowania.
- Przestań przepraszać. Proszę.
Otarła łzy ze swojego pobrudzonego policzka. - Płaczę dosłownie codziennie. Zwykle tak nie robię. Nigdy nie płaczę. Przysięgam.
- Dobrze, skarbie. - odciągnąłem ją od swojej klatki piersiowej. - Spało mi się tak dobrze, kiedy byłaś obok. - powiedziałem, gładząc jej nogę. - Mmm, i kocham to, jaka jest twoja skóra. Jedwabista i gładka...
- Tak jak ja kocham dostawać nadmiar komplementów...
- Zasługujesz na nie wszystkie. Zasługujesz na diamenty i złoto. Zasługujesz na cały świat. - zaśmiałem się cicho, przenosząc swoje usta do jej. - Zrobię ci śniadanie. Co ty na to? Będzie to dobry początek? 
- Nie jestem głodna. Właściwie boli mnie brzuch.
- Musisz coś zjeść, Chloe. Dalej.
- Dobrze. - westchnęła zirytowana.
- Zostań w łóżku. Zrobię je. - zeskakując z łóżka, podniosłem spodnie leżącę na podłodze i wsunąłem je na siebie. - Co mam ci zrobić?
- Nic. - wymamrotała pod nosem na co wywróciłem oczami.
Prawie zapomniałem o tym, jak bardzo uparta była.
- Chloe... - zacząłem i położyłem nos na jej, pieszcząc jej policzek.
- Jestem niewdzięcznym wrzodem na dupie. Możemy po prostu pominąć śniadanie? Nie chcę jeść, Justin. - powiedziała, rozpaczliwie błagając mnie, abym pozwolił jej nie zjeść śniadania.
- Nie jest to dla ciebie zdrowe. Nie możesz tak długo nie jeść, Chloe. Zjedz coś. Więc co byś chciała? - rozkazałem, będąc poruszony.
Syknęła przez swoje niepowodzenie. - Cóż, Brad codziennie robił mi naleśniki i boczek, a moja mama nie pozwalała mi wyjść z domu bez zjedzenia jabłka.
- Naleśniki, boczek i jabłko. Zrozumiałem. - wstając z łóżka, zamknąłem za sobą drzwi sypialni.
Kilka minut później usłyszałem za sobą delikatne kroki, sprawiające iż lekko sie uśmiechnąłem.
Ona nigdy nie słucha, prawda?
- Cześć, piękna. - wymamrotałem i obróciłem boczek na patelni, zanim na nią spojrzałem.
- Cześć, Justin. - zamruczała, podchodząc do mnie. Objęła mój tułów i umieściła swoje usta na mojej szyi, muskając ją wzdłuż. Przemieszczając swój nos od mojej szyi do mojej szczęki, składała na niej delikatne pocałunki.
- Kochanie, przestań mnie drażnić. Zaraz się oparzę. - zaśmiałem się, ponownie przerzucając boczek.
- Gotowanie nie jest trudne.--Dopóki jesteś skupiony, nie spali się. - powodziała uwodzicielsko, przeciągając usta wzdłuż mojej szczęki.
- Chloe, przestań. Przestań dopóki jedzenie jeszcze się nie spaliło. - warknąłem, czując się coraz bardziej podniecony.
- Zrób mi.
- Co powiedziałaś?
- Fare di me, kochanie. 
- Teraz używasz na mnie włoskiego. Niezła próba. - spojrzałem na jej uśmieszek.
- Nie rozumiesz mojego angielskiego. - po raz ostatni przed odejściem pocałowała moją szyję. Następnie chwyciła kawałek jabłka, posyłając mi łobuzerski uśmiech po czym uwodzicielsko i powoli oblizała jabłko. Zamknęła oczy, odrzucając głowę do tyłu tak, jakby czerpała z tego przyjemność.
Nie mogłem tego znieść.
- Kurwa. - warknąłem i podeszłem do niej, przerzucając ją przez ramię, a następnie umieściłem ją na ladzie.
Chwyciłem jej biodra, ciągnąc ją do przodu.
- Masz pojęcie, jak bardzo cię teraz pragnę? - oblizując swoje pełne usta, wpatrywałem się w nią.
- Nie. - wzruszyła ramionami. - Pokaż mi. 
Natychmiastowo, przycisnąłem swoje wilgotne usta do jej. Opierając na niej swoje biodra, odrzuciła głowę do tyłu, gdy chwyciłem jej biodra, przyciągając ją jeszcze bliżej. Całując jej szyję, przycisnąłem jej usta do swoich, coraz mocniej i mocniej. Wkrótce wepchnąłem język do jej ust, nawet nie prosząc o pozwolenie. Gładząc palcami jej tyłek, przygryzłem delikatnie jej dolną wargę zanim się od niej oderwałem.
- Podniecasz mnie, kochanie. - wychrypiałem, przysuwając ją bliżej.
- Dobrze. - uśmiechnęła się i chwyciła kołnierzyk mojej koszulki, ciągnąc mnie jeszcze bliżej.
Tym razem pocałunek był bardziej śmiały i namiętny. Nie wiedziałem co się z nią stało, ale podobało mi się to. Szybko uświadomiłem sobie iż jedzenie się pali. Umieściłem ostatni pocałunek w kąciku jej ust, zanim zacząłem się cofać.
- Śniadanie jest spalone...hmm. - uśmiechnęła się, wzruszając sarkastycznie ramionami. - Zgaduję, że nie będziemy jeść.
- Śniadanie to najważniejszy posiłek dnia, kochanie. Jesteś dla mnie ważna, dlatego śniadanie jest bardzo ważne. - wychrypiałem, wkładając spalone naczynia do umywalki.
Chloe's POV:
- Co tu się do cholery stało? - powiedziała zszokowanym głosem May, kiedy zobaczyła bałagan w kuchni.
- Oh, um...To tylko mały wypadek. - natychmiast się zarumieniła i spuściłam wzrok, pamiętając o tym co stało się kilka minut temu.
- Więc, planujecie to zjeść? - zapytał Nick.
Wzruszyłam ramionami. - Pominiemy śniadanie. Nie jestem już aż tak głodna.
May zaczęła kręcić głową. - Nie bądź głupia. Ostatnie kilka dni były burzliwe dla twojego związku. Ostatnią rzeczą, którą musisz zrobić to przejmować się posiłkiem. - podeszła do lodówki i wyciągnęła z niej kilka rzeczy, stawiając je na ladzie. - Zrobię wam coś! 
Narastało na mnie poczucie winy. Nie mogłam pozwolić jej gotować dla nas--po tym, jak spaliliśmy jej kuchnie.
Wstając z krzesła, chwyciłam karton jajek, stojących na ladzie. - Nie mogę pozwolić robić ci samej całego tego jedzenia, pomogę ci. 
Spojrzałam na Justina i Nicka i machnęłam przed nimi ręką, uśmiechając się. - Czy chłopcy chcieliby się do nas przyłączyć? 
- Taaak. - przeciągnął Nick. - Jak śmiesznie to brzmi, aktualnie muszę porozmawiać z Justinem, więc będziemy w innym pokoju, dopóki nie skończycie. - Nick poklepał ramię Justina, nakazując mu podążać za nim. 
Wyciągając 4 jajka, rozbiłam je w naczyniu i zaczęłam gotować. Gotowałyśmy w zupełnym milczeniu, nie miałam pojęcia o czym mam mówić, więc postanowiłam być cicho.
Głos May wyrwał mnie z zamyśleń. - Przykro mi... - zamilkła, odchrząkując. - Wiem co się stało, nie zasługiwałaś na to. 
- W porządku. - pokręciłam głową. - To przeszłość. Teraz czuję się dobrze. Ale dziękuję. - powiedziałam, wracając myślami do tego co sie wydarzyło.
- Jeśli kiedykolwiek będziesz czegoś potrzebować, przyjdź do mnie lub Nicka, dobrze? Będziemy szczęśliwsi, kiedy będziemy mogli pomóc tobie lub Jayowi w potrzebie. - ścisnęła moje ramie w pocieszający sposób.
Posłalam jej zdezorientowany wyraz twarzy. - Dlaczego jesteś dla mnie miła? Ledwo mnie znasz. 
Nie  byłam do tego przyzwyczajona. Nie byłam przyzwyczajona do posiadania ludzi, którzy chcą mi pomóc. Nie byłam przyzwyczajona do zdobywania takich ludzi.
May wypuściła z siebie głębokie westchnięcie, patrząc w innym kierunku. - Zdarzyło mi się to samo, co tobie...
O czym ona mówi?
- O czym ty mó--
Przerwała mi.
- Kilka lat temu. Byłam celem Venom... - z powrotem przeniosła wzrok na mnie, czekając na moją reakcję na to, co mi wyznała. Moje oczy rozszerzyły się w szoku. Złapałam jej rękę, by wspierać ją w dokończeniu historii.
- Jak ty--Uciekłam z domu, szukając nowego początku. Dotarłam do Stratford. Na pierwszy rzut oka wydawało się być to ciche miasteczko, nadające się do nowego startu, ale... - odwróciła głowę i wróciła do wspomnień z przeszłości, nie kończąc swojego wypowiedzenia. - Spójrz, wiem przez co przeszłaś. Kilka lat temu przeszłam przez to samo gówno i wiem, jak się czujesz, nie jesteś samotna. Masz mnie, Nicka i Jaya. Jay nie--nie pozwoli ponownie im cię złapać.
Natychmiastowo, mocno ją przytuliłam, mamrocząc. - Bardzo ci dziękuję. Nie wiesz, jak wiele to dla mnie znaczy. - naprawdę tak myślałam. Dobrze było usłyszeć coś takiego od kogoś innego niż Justin.
Odsunęła się ode mnie, posyłając mi uśmiech. - Naprawdę nie ma za co.
Zaczęłam jej współczuć, wiedząc, że przeżyła coś tak okropnego. - I przykro mi iż musiałaś również przejść coś takiego. Oni są popieprzeni... - pokręciłam głową.
May uśmiechnęła się łagodnie. - Dobrze, że to wszystko już minęło, poza-- przerwał jej wchodzący do pomieszczenia Justin.
- Hej, Chloe, jesteś gotowa? Musimy wrócić do domu. - powiedział Justin.
- Tak, jestem gotowa. Zobaczymy się później, May. - ostatni raz przytuliłam ją, zanim odeszłam z Justinem.
- Myślałam, że zjemy śniadanie! - krzyknęła May, wychodząc na zewnątrz.
- W porządku! - wrzasnął Justin. - Muszę zabrać Chloe do domu. Zrobię coś jej. - machnął ręką w kierunku May. Pomachała do nas obojga.
- Cieszcie się sobą! - zachichotała May, wracając do domu.
Chwyciłam rękę Justina, idąc drogą. - Justin... - zamilkłam.
- Hmmm?
Przygryzłam wargę, nie wiedząc co zrobić. Nie miałam pojęcia czy w ogóle zaczynać ten temat. W każdym razie w końcu zdecydowałam zrobić to.
- Czy mogę o coś zapytać?
- Jasne, kochanie, o co? - powiedział, gładząc kciukiem moje kostki.
- Dlaczego ty i Nick jesteście najlepszymi przyjaciółmi? Mam na myśli iż jest jednym z członków gangu, jak to się stało? 
Justin wyjaśnił. - Przeniósł się tutaj zaledwie kilka lat temu, po śmierci rodziców. Nick i Violet chodzili do tej samej szkoły, co ja. - przerwał, przesuwając swój wilgotny język po całej powierzchni jego ust. - Zanim pojawili się tam, nie miałem nikogo. Myślę, że Noris byli dla mnie wszystkim.
- Pracuje dla Damiena - twojego brata, nigdy nie martwiłeś się o to, że powie mu wszystko za twoimi plecami? - zapytałam.
Justin pokręcił głową, utrzymując na twarzy dumny uśmiech. - Nope. - powiedział, nakładając nacisk na literkę "p".- Nick jest kimś więcej niż przyjacielem lub najlepszym przyjacielem, Chlo. Jest dla mnie jak brat, którym Damien nigdy nie był. Nigdy nie dał mi powodu, abym mu nie ufał i wiem iż nigdy nie działa przeciwko mnie. Nick jest naprawdę dobrym człowiekiem.
Spojrzawszy na niego, uśmiechnęłam się, ściskając jego dłoń. - Dobrze. Cieszę się, że znalazłeś kogoś takiego, jak Nick.
- Dlaczego?
Wzruszyłam ramionami. - Ponieważ jestem zadowolona, dlatego, że masz przyjaciela, któremu możesz ufać, bez względu na wszystko.
Weszliśmy do środka domu Justina, stając przed schodami, prowadzącymi na górę.
- Chloe, możesz coś dla mnie zrobić? - zapytał szybko Justin.
- Um, oczywiście. Co? - zmarszczyłam brwi w zmieszaniu.
- Chcę, abyś została tutaj przez kilka minut. 
- Co? Dlaczego? - zapytałam zdezorientowania.
Uśmiechnął się. - Nie martw się. Szybko się dowiesz. Po prostu przysięgnij iż tutaj zostaniesz.
Wywróciłam oczami, krzyżując ramiona na piersi. Nienawidzę niespodzianek. - Ugh, po prostu powiedz mi o co chodzi.
Robiąc to samo, Justin wywrócił oczami z irytacją. - Powiedziałem, że szybko się dowiesz. Posłuchaj mnie i obiecaj, że nie wejdziesz na górę.
- Dobrze, obiecuję. Teraz idź i wróć wcześniej niż ja tam wejdę
Justin w pośpiechu cmoknął moje usta i wbiegł na górę. 
Westchnęłam do siebie, idąc w kierunku okrągłego stołu. Zaczęłam napięcie bawić się palcami, zastanawiając się co dzieję się na górze. Słyszałam dużo kroków chodzących do tyłu i do przodu. Moje serce przyśpieszyło na myśl o tym wszystkim. Co on przede mną ukrywa? 
Moje myśli zostały przerwane przez jego głos.
- Chloe. - zawołał Justin, stojąc na górze schodów. - Chodź tutaj, mam coś dla ciebie. - powiedział, powodując rumieńce na moich policzkach.
Kto by pomyślał? 
Weszłam po schodach po czym Justin złapał mnie za rękę, prowadząc do łazienki. - Gotowa? - zapytał, trzymając klamkę.
Skinęłam głową, czując zaniepokojenie. - Jestem gotowa.
Otworzył drzwi, co spowodowało iż zaczęłam dyszeć. Położyłam rękę na ustach, patrząc na to, co znajdowało się przede mną.
- Podoba ci się? - zapytał cicho Justin.
Nie odpowiedziałam.
Przede mną znajdowała się wanna pełna wody i płatki róż pływające na jej szczycie. Wokół wanny były zapalone świeczki. Nie oddychałam prawidłowo. Podziwiam to, co zrobił dla mnie. Wszystko było tak niespodziewane.
- Kocham to. - odwróciłam się, przytulając go mocno. - Bardzo dziękuję! Jest to absolutnie doskonałe. Nie mogę uwierzyć, że zrobiłeś dla mnie to wszystko.
- Proszę bardzo. - wtulił we mnie swój nos. - Kocham cię, kochanie. Chciałem coś dla ciebie zrobić, wiesz. Chcę, abyś była teraz szczęśliwa. Wyjdę i skończę kilka rzeczy, a ty spędź trochę czasu na odpoczynku. 
Przed wyjściem, cmoknął moje usta. 
Rozebrałam się, wchodząc do wanny. Odetchnęłam z ulgą, kiedy ciepła woda uderzyła w moją skórę. Odrzuciłam głowę do tyłu i zamknęłam oczy, aby się zrelaksować. 
Trudno było zrelaksować się mojemu umysłowi. Przez to wszystko co stało się wcześniej czuję się zupełnie przytłoczona. Nie mogłam przestać o tym myśleć. Czując węzeł w gardle, zaczęłam niekontrolowanie płakać. Trzymawszy mokre ręcę przy twarzy, płakałam, nie będąc w stanie tego powstrzymać. 
Usłyszałam energiczne pukanie do drzwi.
- Chloe, niedługo musimy wyjść! - usłyszałam głos Justina, dochodzący z drugiej strony drzwi.
Kontynuowałam płakanie do siebie, lecz na tyle cicho, aby nie usłyszał. Ponownie puknął w drzwi, a następnie wszedł do łazienki. Zgarbiłam się, ukrywając twarz tak, aby nie mógł zobaczyć moich lejących się łez. Wszystko opustoszało. Byłam skończona.
- Kochanie... - jego głos zamilkł z bólem. Nienawidził oglądać mnie, gdy byłam w takim stanie. Go także to bolało. Tak straszliwie starałam się, by powstrzymać go od tego widoku, lecz za każdym razem mnie przyłapywał.
Podszedł do mnie, uklęknął przede mną i położył rękę na moim ramieniu, powoli je masując, aby mnie pocieszyć. Drżałam, czując jego dotyk. Kręciłam się w niepokoju, wciąż lekko płacząc. 
- Proszę, nie zamykaj się przede mną... - mruknął do mojego ucha. - Porozmawiaj ze mną, kochanie. Co się dzieję?
Siedziałam w milczeniu, przełykając gęstą bryłę powietrza. Wreszcie spojrzałam w oczy Justina. Przeczesał palcami moje włosy, ocierając łzy z moich oczu. 
- Po prostu... - westchnęłam. - Wszystko we mnie uderza. Muszę znieść za dużo rzeczy. Wciąż wracam do rzeczy, które stały się, gdy zostałam porwana...do tych wszystkich rzeczy z Bradem...tobą. - chwycił moją rękę i zaczął całować moje kostki, gdy kontynuowałam. - Bardzo przepraszam. Zrujnowałam twoją niespodziankę. - poczucie winy przesiąkało moje słowa. 
Patrzył na mnie z niedowierzaniem. - Przestań przepraszać, kochanie. Wszystko będzie dobrze, przysięgam. Nie pozwolę, aby coś ci się stało. Zaufaj mi. - wyciągnął ręcznik z szaki, siadając z nim obok mnie. - Słuchaj, zabieram cię gdzieś, więc ubierz się i zejdź na dół. 

Stratford, Kanada, słońce jasno świeciło - niemal zbyt jasno. Ręka w rękę, Justin i ja szliśmy przez trawnik w miejscowym parku. Park był opuszczony. Nie było tutaj nikogo, dlatego jest to idealne miejsce dla mnie i Justina. Oczywiste jest to, że pragnęliśmy, aby ten wypad był perfekcyjny. Świężo przycięta trawa, słońce--żaden facet nie zabrał mnie do tak romantycznego miejsca, jak to. 
W ręcę Justina znajdowały się dwie brązowe, papierowe torby. Pod jego prawą pachą był znany koc z kanadyjską flagą, pod którym kiedyś spałam. Uśmiech rozprzestrzenił się na jego twarzy, kiedy spojrzałam w jego oczy, zastanawiając się gdzie idziemy od około 5 minut. Był to po prostu spacer czy jesteśmy tutaj z innego powodu?
- Gdzie chcesz usiąść? - zapytał delikatnie Justin, zaraz po tym oblizując swoje pełne usta.
- Usiąść? - uniosłam brew w zmieszaniu.
- Zjemy obiad i porozmawiamy, Chlo. - zaśmiał się przez to iż o tym zapomniałam.
- Jak...p-piknik? - wyjąkałam.
- Właśnie, coś nie tak? - zmusił się do uśmiechu. Wyglądało to tak, jakby domyślił się iż nie chcę tego pikniku. 
- Po prostu to brzmi bardzo romantycznie. - walczyłam z tym, aby to wypowiedzieć. Słowo "romantycznie" nie istniało w naszym słowniku. Nie byłam do tego przyzwyczajona. 
- Dobrze. Chciałem, aby tak było. - odchrząknął Justin, patrząc na wzgórze, na którym znajdowała się świeżo skoszona, zielona trawa. - Może usiądziemy na szczycie tego wzgórza? Jest tam przyjemnie i spokojnie. 
Skinęłam głową, coraz mocniej ściskając dłoń Justina. Wchodziliśmy razem pod górkę w całkowitym milczeniu. Spojrzałam na niego, dostrzegając wziąć widniejący na jego twarzy ogromny uśmiech. Nigdy wcześniej nie miałam okazji by zobaczyć w ten sposób jego twarz. Sprawiało to, że czułam się dla niego ważna, wiesz? 
Wypuszczając moją rękę z uścisku, Justin wyjął koc spod pachy i rozwinął go, kiedy zbliżaliśmy się do szczytu wzgórza. Pozwolił mi wybrać miejsce, w którym chciałam usiąść. Wybierając miejsce, usiadłam, na co Justin zrobił to samo. Przyjazny uśmiech rozprzestrzenił się na mojej twarzy, kiedy podał mi jedną z brązowych, papierowych torebek.
- Zrobiłem kanapki. - stwierdził orientacyjnie. - I lubisz Doritos?
- Tak, tak, kocham Doritos. - skinęłam głową z aprobatą, otwierając brązową, papierową torebkę. Wyjęłam pierwszą rzecz, którą ujrzałam - kanapkę. Nadal nie miałam ochoty na jedzenie, ale chciałam, aby poczuł się szczęśliwy, dlatego, że zjadłam jedzenie, które dla mnie przygotował.
- Dobrze. Dałem ci także Caprisun. - zaczął otwierać swoją papierową torbę, wkładając do niej rękę po serowe Doritos.
- Naprawdę nie musiałeś tego robić. Doprawdy doceniam to, Ju-
- Musisz jeść, Chloe. - rozkazał, przerywając mi. - Ostatnio nic nie jesz. 
Westchnęłam, zamykając mocno oczy. Skinęłam głową, czując jak wiatr przewiewał moje włosy, zanim otworzyłam oczy ponownie. Na przeciwko mnie siedział Justin z zaniepokojonym wyrazem twarzy. Czułam, że moje serce zaczyna przyśpieszać. Nie chcę przed nim zwymiotować. Wszystko co stało się wczoraj sprawiało iż miałam mdłości, ale nie sądzę, żeby Justin to rozumiał.
- Dobrze. - zmarszczyłam brwi, w końcu wyciągając kanapkę z torebki.
- W porządku. Czy wygląda to dobrze? - zmarszczył brwi, próbując odczytać emocje w moich oczach.
Skinęłam lekko, będąc niepewna czy powinnam jeść, czy nie. W moim żołądku znajdowało się dziwne uczucie, a nie chciałam narobić sobie wstydu. Powoli i niepewnie, ugryzłam kawałek kanapki, natychmiastowo zakrywając usta. Było to rozmoczone i nie mogłam znieść tego smaku. Szczerze mówiąc, nie miałam pojęcia jak sobie z tym poradzić.
- Kochanie... - głos Justina zamilkł w rozczarowaniu. Natychmiast przestałam przeżuwać, robiąc przepraszające oczy.
- To jest dobre! - zmusiłam się do uśmiech, wciąż gryząc koszmarną kanapkę.
- Nie kłam. - zmrużył oczy, wraz z niepokojem. - Co jest nie tak?
- To jest...rozmoczone... - przyznałam, ukrywając przeżuty kęs kanapki pod językiem. Fuj.
- Więc co ty na to, aby zjeść trochę chipsów? - zaproponował i otwierzył torbę z Doritos, przysuwając ją do mnie. Skinęłam głową, próbując przełknąć kanapkę.
- Po prostu wypluj to i przestan próbować. - stwierdził wprost i poruszył palcami, pokazując, abym wypluła kanapkę na jego rękę. Uniosłam brew z zupełnej dezorientacji. Było to obrzydliwe.
Wahając się, wyplułam kanapkę do jego ręki po czym zobaczyłam jak wyrzuca ją gdzieś w trawę.
- Przepraszam. - spuściłam głowę ze wstydu. - Wszystko rujnuję.
- Przestań przepraszać. - przesunął język po całych swoich ustach. - Jestem szczęśliwy, ponieważ mogę spędzić z tobą czas. Tylko ty i ja -- bez przeszkód. Tylko my. - chwcyił moją rękę, głaskając ją.
- Na wszystko narzekam. Prawdę mówiąc, jestem tępa, więc przepraszam. - westchnęłam z goryczą. - Naprawdę, Justin. Nikt nigdy nie zrobił dla mnie czegoś tak miłego i szczerze mówiąc, wszystko psuję.
- Cieszę się z tego, że mnie doceniasz. Naprawdę. - uniósł moją dłoń do jego ust, słodko ją całując. Zarumieniłam się, odwracając głowę tak, aby nie zauważył. - To się liczy, kochanie.
- W jaki sposób nigdy przed tem nie miałeś dziewczyny? - pytanie wymknęło się z moich ust. Zarumieniłam się jeszcze bardzej, wyczuwając iż moje policzki stają się cieplejsze, niż kiedykolwiek.
- Ponieważ nie znalazłem odpowiedniej dziewczyny. - mruknął otwarcie. Przełknęłam ślinę, myśląc o tym, co Brad powiedział mi w dniu, kiedy się mnie wyparł. Justin otworzył szeroko oczy, kiedy zobaczył wyraz zażenowania na mojej twarzy.
- Ale teraz jesteś ty, kochanie. - uśmiechnął się, jedząc Doritos.
- Naprawdę? - zapytałam w pełnym sarkazmie.
- Powodem numer jeden jest to, że robię na codzień to co nie jest bezpieczne. - mruknął, przeżuwając żywność. - Spójrz na nas, Chloe.
- Co masz na myśli?
- Bałem się, że jeśli kiedykolwiek będę miał dziewczyne, stanie się jej krzywda.
- Wiem, że stało mi się dużo krzywdy, ale...
- To przez moją pracę, skarbie. - ugryzł swojego ostatniego chipsa. - Jesteś silną dziewczyną, Chlo. Po wszystkim co się stało, wciąż jesteś tutaj. - uśmiechnął się, przerywając. - Nie wiem, jak ty to robisz.
Westchnęłam do siebie, odzwierciedlając swoje ostatnie doświadczenia. Wielokrotne porwania, wyparcie się mnie przez Brada. Czasem nawet nie wiem, jak udało mi się przejść przez to wszystko.
- P-po prostu bardzo cię potrzebuję. - wyjąkałam, mamrocząc do siebie. - Nie obchodzi mnie to, w jakiej sytuacji się znajduję.
- Powinno.
- Robisz dobrą robotę. - uśmiechnęłam się delikatnie.
- Jaką? - zapytał, unosząc brew.
- Biorąc pod uwagę to, że to twój pierwszy raz, kiedy jesteś czyimś chłopakiem to...robisz to niesamowicie. - uśmiechnęłam się słodko, przeczesując włosy.
- Czuję, jakbym schrzanił. - przerwał i oblizał wargi, niemal wpatrując się w światło słoneczne, a następnie przeniósł wzrok na mnie. - Ale staram się. Staram się dla ciebie, Chlo.
Ponownie uśmiechnęłam się do niego, wyciągając Caprisun z torebki. Wbiłam słomkę do opakowania, zaczynając sączyć sok. Justin zrobił dokładnie to samo. Analizując swoje cechy charakteru, piliśmy w całkowitym milczeniu.
- W jaki sposób ktoś może być tak piękny? - Justin przerwał milczenie, odgarniając włosy z mojej twarzy.
- To zasługa genów, kochanie. - uśmiechnęłam się, naśladując to, co powiedział jakiś czas temu.
Na twarzy Justina powrócił uśmiech. - Wierzę. Tak czy inaczej...geny? - przerwał delikatnie. - Widziałaś swojego brata? - zaśmiał się do siebie. Zachichotałam przez jego poczucie humoru, zanim przerwałam.
- Justin, przestań. Żartowałam. Widziałeś mnie ostatnio? Wyglądam, jakbym była workiem treningowym. - skrzywiłam się, patrząc w dół na moje ochydne posiniaczone ciało.
- Pomijając siniaki, myślę, że wyglądasz oszałamiająco. - pogładziłem kciukiem jej usta.
- Na jakiej planecie? - przygryzłam dolną wargę.
- Na Ziemi. - zaśmiał się, popijając ponownie Caprisun.
Rumieniąc się, pokręciłam głową i zaczęłam sączyć Caprisun przez swoją żółtą słomkę. Zamykając oczy, wyssałam resztę napoju, a następnie usłyszałam pytanie, którego nigdy się nie spodziewałam.
- Chloe, jesteś dziewicą? - zapytał niewyraźnie.
Moje oczy mocno się rozszerzyły, kiedy wyplułam napój na trawę obok siebie.
- Justin! - syknęłam, wkładając niezjedzone jedzenie do torebki.
- Myślałem, że będzie to dobre pytanie. Prosisz, abym często zadawał ci pytania. - spojrzał na mnie w zdezorientowaniu.
- Justin...Ja-
- Ufasz mi, Chloe? - przerwał mi, zadając ponownie to samo pytanie.
- Myślałam, że skończyliśmy rozmowy o seksie. - warknęłam. - Czy to nie jest rzecz, która nie spodobała mi się w tobie w pierwszej kolejności?
Cholera. Nie chciałam tego powiedzieć.
- A nie było tym to iż wyłącznie chciałem uprawiać z tobą seks? - zmarszczył brwi. - Tak czy inaczej, jest to temat, który prędzej czy później i tak zostanie poruszony. Jesteśmy w związku, Chlo.
- Oh naprawdę? Nie wiedziałam. - gorączkowo rozerwałam papierową torbę, rzucając nią w niego, a następnie wstałam na nogi. Poczułam jak jego ręką ściska moje przedramię tak mocno, jak nigdy. Ściskał je mocniej, i mocniej, dopóki ponownie nie usiadłam.
- Byłem tylko ciekawy, Chloe! - warknął. - Ty nie byłaś nigdy ciekawa?
- Byłam... - mój głos zamilkł.
- Chloe, ufasz mi? - zapytał stanowczo.
- Dlaczego chcesz to wiedzieć? - pękłam. - Dlaczego jesteś taki ciekawy?
- Dlaczego zawsze zamieniasz wszystko w kłótnie? - krzyknął, szarpiąc moje ramię.
- Nie możesz tak po prostu zadawać mi takich pytań! - warknęłam, czując jak moja twarz robi się ciepła.
- Komu miałbym to powiedzieć, Chloe? Było to proste pytanie, kochanie. - puścił moje ramię, wzdychając do siebie.
- Nickowi. - wymamrotaam.
- Pozostanie to pomiędzy nami. - przerwał na moment. - Nick jest moim przyjacielem, oczywiście, ale ja nie kłamię, Chloe. Wiesz o tym.
- Nie wiem, Justin. - przygryzłam dolną wargę i pochyliłam głowe w dół, czując na sobie promienie słoneczne.
- Dlaczego jest dla ciebie ważne to, aby ukryć to przede mną, kochanie?
- Po prostu...nie wiem. - wyszeptałam--na tyle głośno, aby mógł usłyszeć.
-  Nie sądzę, abyś dostrzegała całość. - chwycił moją szczękę, zmuszając mnie do spojrzenia w jego  miodowo-brązowe oczy.
- Jaką całość? - mrugnęłam w zdezorientowaniu.
- Jest to tuż przed tobą, Chloe Romano. - wychrypiał głęboko. - Zgadnij.
- Nie jestem dobra w zgadywaniu. - zachichotałam do siebie, rozjaśniając napiętą atmosferę.
- Jeżeli chcesz by inni ufali tobie, musisz także ufać im. - stwierdził stanowczo Justin.
Skinęłam głową, biorąc do siebie jego słowa.
Chciałam mu o wszystkim powiedzieć. Chciałam. Wszystko co mówił mi Brad doprowadziło mnie do okropnej paranoi. Tak bardzo pragnęłam powiedzieć Justinowi o moich osobistych sprawach. Mogłam tylko pomyśleć, jakby poczuł się przez to mój brat. Kurwa, ufałam Justinowi - nieco za bardzo. Jedyną osobą, która zabroniła mówić mi o takich rzeczach swojemu chłopakowi był członek mojej rodziny, który wyparł się mnie.
Wciąż pragnęłam, aby mój brat był ze mnie dumny, choć zupełnie nie chciał mieć ze mną do czynienia.
- Ufam ci. - wyszeptałam, obserwując ruch Justina, pokazujący, abym przyszła do niego. Skierowałam się w jego stronę, kładąc głowę na jego kolanach. - Bardzo ci ufam. - ponownie szepnęłam, kiedy Justin przeczesywał palcami moje włosy.
- Jak bardzo? - wymamrotał.
- Nie mogę tego opisać. - mruknęłam gorączkowo. - Teraz ci powiem.
- Powiesz? - jego twarz rozpromieniała w radości.
- Tak. - zatopiłam głowę w jego kolanach. - Ale boję się, że zmienisz o mnie zdanie.
- Co masz na myśli? Myślę, że jesteś dobrą dziewczyną. - zaczął pocierać kciukiem moje policzki.
- Pewnie.
- Chloe... - wychrypiał, kiedy spojrzałam na niego przez rzęsy.
- Pozwól mi po prostu...powiedzieć. - odrząknęłam, przerywając. - Wszystko zaczęło się, kiedy miałam 16 lat. Nie wiesz, że mój brat...tak naprawdę nie zwracał na mnie uwagi. Nie wiedziałam co jest słuszne, a co jest złe, więc...
- Więc?
- Był to facet w gangu Brada. Zrobiłam to z nim za plecami Brada, więc... - przełknęłam. - Nie jestem dziewicą.
Pierwszą osobą, która usłyszała mój najgłębszy i najciemniejszy sekret został...Justin.
- To tyle? - odparł w pełnym zdezorientowaniu. - Nie jest tak źle, jak myślałaś, Chloe.
- To nie wszystko. - przełknęłam. - W rzeczywistości, to nie jest nawet bliskie wszystkiego.
- Nic z tego nie ma wpływu na nasz związek, Chloe. Nie przeszkadza mi to. Nie rozumiem, dlaczego tak bardzo się tym przejmujesz.
- Cóż, martwi mnie to. Poza tym... - pchnęłam go żartobliwie. - Chciałeś wiedzieć!
- Kontynuuj, Chloe. - uśmiechnął się.
- Więc, kiedyś wychodziłam przez okno prawie co noc i spotykałam się z facetem w połowie drogi. Szliśmy do jego miejsca i uprawialiśmy seks. - wyrzuciłam rękę w górę, kłądąc ją na jego policzku.
- Więc--
- Jeszcze nie skończyłam! - zakryłam jego usta, a następnie położyłam rękę na jego karku.
- Zadziorna...kontynuuj. - zaśmiał się delikatnie.
- Dlaczego nie rozumiesz, że go kochałam, Justin i myślałam, że czuł to samo do mnie. Tak więc, kiedy mówiłam o tym, że wszyscy faceci wykorzystywali mnie, był główną osobą, o której mówiłam. - pokręciłam głową. - Rzucił mnie po tym, kiedy dziewczyna Damiena została zabita. Nie chciał mieć ze mną nic wspólnego. A na dodatek miał 21 lat. Pamiętaj, że miałam wtedy 16. Od tego czasu nigdy nie chciałam ponownie związać się z mężczyzną, ale pojawiłeś się ty, Justin. Był powodem, przez którego miałam problemy z zaufaniem.
- Nigdy bym nie pomyślał. - uśmiechnął się do siebie, będąc całkowicie zaskoczony. - Cholera, Chloe. Przez cały ten czas myślałem, że moja dziewczyna jest świętoszkiem.
- Więc, dlaczego zapytałeś?
- Cóż, jednej nocy, kiedy paliliśmy...- wychrypiał głęboko, a jego głos zamilkł. Wiedziałam dokładnie, o co mu chodziło.
- Wiem, wiem. - zachichotałam. - Jak się z tym czujesz?
- Jestem trochę zazdrosny o tego kolesia, ale całkiem w porządku. - zachichotał pokornie. - Przeszłość to przeszłość.
- Żartujesz. - moja twarz rozjaśniła się w uśmiechu.
- Czy kiedykolwiek kłamałem? - poruszył żartobliwie brwiami.
- Nie. - wymamrotałam, uderzając w jego rękę. - Myślę, że teraz jesteśmy równi.
- Równi?
- Twoje przeszłościowe związki? I moje?
- Oczywiście, że jesteśmy. - zacisnął szczękę, kiwając głową. - Bez względu na to wszystko, kocham cię, Chloe, jasne? To przeszłość. Zostaw to wszystko za sobą. Teraz jesteś bezpieczna, ze mną.
- Tak myślę... - westchnęłam do siebie z ulgą.
- I Chloe?
- Tak, Justin?
- Jesteś dla mnie wszystkim, rozumiesz? Nie zasługujesz na to, jak potraktował cię ten facet. - powiedział szczerze. - Zasługujesz na to, aby być traktowana, jak złoto. Jesteś złotem, kochanie.
- Nawet po tym wszystkim co stało ci się przeze mnie? - pokręciłam głową z niedowierzaniem.
- Słuchaj, Chloe. Powiem ci, co czuję. Tylko proszę...słuchaj. - wychrypiał głęboko.
Przełknęłam ślinę, przygotowując się.
- Nie miałem pojęcia czym jest miłość, kiedy cię poznałem, Chloe. Nie miałem pojęcia czym jest zaufanie. Nie miałem pojęcia. Wraz z upływem czasu, wiedziałem, że pragnę cię, wiedziałem, że zaczynam się tobą przejmować i o ciebie dbać. Wszystkie gówna, jakie przeszliśmy...spowodowały, że potrzebuję się.
Przygryzłam wargę, patrząc w zachwycie w jego oczy. Moje serce zaczęło przyśpieszać.
- Cholera, Chloe. Pokazałaś mi, czym jest miłość. Pokazałaś mi nowy świat, a myślałem, że nigdy go nie zobaczę, Chloe. Kiedy mój ojciec dobijał mnie lub mój brat kazał wykonywać mi pracę, których nie byłem w stanie wykonać. Miałem wyjebane na to iż jakaś dziewczyna ma uczucia. Kiedyś byłem samolubny, Chloe. Byłem dla ciebie takim dupkiem. Bardzo przepraszam.
Podniosłam się i przycisnęłam rękę do jego serca, kładąc nos na jego nosie. Nie oddychałam prawidłowo. Było to zbyt wiele do przeanalizowania. Kto pomyślałby iż ktokolwiek powie mi coś takiego? Facet, który znalazł mnie w uliczce i chciał bezcelowo pieprzyć?
Co jest do cholery?
- Przestań się obwiniać, Justin. - wyszeptałam w jego usta. - Doceniam wszystko, co dla mnie robisz.
- Zasługujesz na niesamowite rzeczy, Chloe. Nie wiesz, jak wielki masz na mnie wpływ. Bez ciebie - przerwał na chwilę. - Bez ciebie, byłbym bezwartościowy. Dziękuję za to, że dałaś mi szansę.
- Myślę, że zapomniałeś o fakcie iż bez ciebie, jestem nikim, Justin. Nikt nie może zmienić tego, co jest pomiędzy nami. Brad, Venom, nawet Dean...
- Proszę, nie mów o nim--
- Nikt. - przerwałam, uśmiechając się w lekkim pocałunku.
Śmiało, Justin odwzajemnił mój pocałunek, przyciskając swoje wargi wzdłuż moich. Ściskając rękami moją szczękę, przesunął ręcę do moich bioder, kładąc się na plecy. Usiadłam na nim okrakiem. Ocierając ręką swoje brązowe włosy, jęknął do pocałunku, wpychając swój język do moich ust. Nasze języki tańczyły w zgodzie, kiedy umieściłam dłonie na jego policzkach.
W końcu złożyłam na jego ustach ostatni pocałunek, odrywając od niego swoje usta. Powoli położyłam głowę na jego klatce piersiowej. Zamykając oczy, myślałam o tym, jak doskonały do tej pory jest ten dzień.

Justin i ja spędziliśmy wiele godzin, przytulając się w milczeniu po mojej całkowitej spowiedzi. Wtuliłam głowe w jego klatkę piersiową, słuchając bicia jego serca. Otwierając oczy, dostrzegłam ciemne chmury, unoszące się nad nami. Widącz to, uśmiechnęłam się do siebie. Powodem tego było to iż w końcu częściej zaczęłam otwierać się przed swoim chłopakiem.
Wstałam i uśmiechnęłam się do nieba, czując jak Justin do mnie dołącza.
- Gotowa do powrotu? - zapytał, chwytając moją rękę.
Pokręciłam przecząco głową, przypominawszy sobie o tym, jak rzadko deszcz padał w Kalifornii. Zawsze biegałam w deszczu ze znajomymi i wariowałam. Była to rzecz, o której wiedziało mało osób. Kochałam deszcz i chciałam dzielić z Justinem chwile tak, jak robiłam to z przyjaciółmi w Kalifornii.
Uśmiechnęłam się, myśląc o tym wszystkim. Brad, który opiekował się mną i dbał o mnie w czasie, kiedy chodziłam z przyjaciółmi na imprezy. Wtedy cieszyłam się życiem.
Spoglądając w górę, poczułam kroplę, która spadła na moje czoło. Zaczęło padać.
Chwytając za rękę Justina, pobiegłam na środek parku.
- Co ty robisz? - zapytał z ciekawością Justin.
Otworzyłam usta, aby coś powiedzieć, lecz poczułam krople spadające na mnie coraz szybciej, i szybciej, powoli nawilżając nas obu. Justin puścił moją rękę, chowając się pod dachem jednego z namiotów, kiedy ja wyrzuciłam ręcę w powietrze, patrząc na szare niebo.
- Chlo, przeziębisz się. Chodź pod dach. - zawołał zaniepokojony Justin.
Pokręciłam przecząco głową, skacząc w górę i w dół, ciesząc się z wilgotnego deszczu. Kochałam być mokra. W ciągu kilku minut, byłam cała przemoczona.
Justin oparł się o ścianę za nim, napierając na nią jedną nogą. Obserwując każdy mój ruch, uśmiech na jego twarzy stawał się coraz większy.
Zaczęłam ukrywać się za ławkami i krzewami, sprawdzając czy Justin stracił mnie z oczu i czy wyszedł, zaczynając bawić się ze mną.
- Chodź pod dach, Chloe! - zachichotał.
- Nie umiesz się bawić! - wytknęłam język w jego stronę, chichocząc. Uciekałam, kiedy Justin zaczął mnie gonić, śmiejąc się tak mocno, jak nigdy.
Nareszcie mnie złapał. Czując deszcz moczący nasze ciała, umieścił ręcę na moich biodrach, przeciągając dłonie do mojej szczęki. Ostrożnie przycisnął usta do moich. Uśmiechnęłam się przez to iż był to mój pierwszy pocałunek w deszczu.
Odrywając usta od moich, chwycił mnie za rękę, prowadząc do samochodu. Dyszał, uśmiechając się do mnie.
Jego włosy były mokre, a jego koszulka zrobiła się przejrzysta, co sprawiło, że stałam się podniecona. Było to złe miejsce, a także niewłaściwy czas.
- Chodźmy do domu. - wymamrotał ostrożnie. - Przeziębisz się.
Po tych słowach, nigdy nie byłam bardziej dumna z tego iż wraz z Justinem w końcu wybraliśmy się na randkę, bez udziału żadnego dramatu.

Ręka w rękę, weszliśmy do domu. Puszczając jego dłoń, Justin wszedł do pokoju, wracając z dużym, czerwonym ręcznikiem. Owinął go wokół mnie i wytarł mnie, osuszając moje włosy.
- Nie chcę, abyś była chora. - zaczął wycierać moją twarz. Zachichotałam, kiedy uniósł brwi. - Co w tym śmiesznego?
Wzruszyłam ramionami, patrząc w podłogę. - Nie wiem. Tak wiele dla mnie robisz.
Wzruszył ramionami i otarł moją brodę, patrząc na mnie ze zdziwieniem.
- Zasługujesz na takie traktowanie.

Oh god. Najpiękniejszy i najsłodszy rozdział na świecie.
#teamjhloe #jhloeforever #jhloeforlife

Nareszcie nowy rozdział, prawda? Przepraszam, ale jak wiecie byłam na wycieczke, a w dodatku jestem leniem, a rozdział miał 7k słów, czyli w sumie prawie 7 godzin tłumaczenia. Ale spójrzcie, dałam radę!

 Mam dla was tak ogormnie ważną sprawę, więc proszę, aby każdy przeczytał to co tutaj napiszę, aby nie było miliona takich samych pytań na asku, dobrze?
1. Nie, ten rozdział to nie koniec Afterlight, autorka wciąż pisze to opowiadanie.
2. Ponieważ jesteśmy już z Afterlight na bieżąco będę tłumaczyć rozdział, kiedy autorki go dodadzą. Zrozumieliśmy się?
3. Skoro jestem już na bieżąco z Afterlight, podjęłam się tłumaczenia The Devil's Reject! Oczywiście na zastpęstwo. 
Będzie ono znajdowało się na tej stronie, a strona zostanie odblokowana, kiedy pojawi się nowy rozdział. 
Do następnego rozdziału! Enjoy!

Follownijcie na twitterze naszą Chloe i naszego Jaya i Violet 
Follownijcie także oryginalne role-playery Chloe i Jaya. Są naprawdę świetni! A kilknięciem follow sprawicie im radość, jestem tego pewna. 

45 komentarzy:

  1. #pierwsza, Boże, kocham Cię i to tłumaczenie <3 czekam na 36. :*

    OdpowiedzUsuń
  2. awww wspaniały, słodki rozdział!
    aww cieszę się, że podjęłaś się tłumaczenia the devils reject!
    do następnego kc ♥
    @ShawtyManeJB98

    OdpowiedzUsuń
  3. nareszcie The Devil's Reject.
    nie mogłam sie doczkeć, dziękuję. ;**

    najpiękniejszy rozdział ever!
    #TeamJhloe. *.*

    OdpowiedzUsuń
  4. Awwwwwww *_* Dziękuję, że to tłumaczysz kochanie <3 @fuck_you_here

    OdpowiedzUsuń
  5. oh jaki słodki, sdjfgbdhjfnbdjnmfdjkfnsdjk *.*

    @roks_m ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Cieszę się, że jesteś na bieżąco. :) Mogłabym dostać dostęp to devil reject?

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział jest grdehgfdshbtefdhwbd. I strasznie się ciesze ze ktoś będzie dalej tłumaczył TDR @Justeliaa

    OdpowiedzUsuń
  8. kocham *____* jezu <3


    cieszę się, że będziesz tłumaczyła TDR, bo to zajebiste opo :)

    OdpowiedzUsuń
  9. O boże ! Najlepszy rozdział ever <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Wow.
    To już jesteśmy na bieżąco? ;)
    Troche fajnie i trochę nie....

    A co do rozdziału to mam tylko jedno słowo : słodko!

    OdpowiedzUsuń
  11. Czy zamierzasz odblokować TDR?

    OdpowiedzUsuń
  12. OMG OMG AAA KOCHAM CIĘ, KOCHAŁAM TAMTEGO BLOGA I SUPER, ZE TERAZ BĘDZIESZ GO TŁUMACZYĆ<3333
    A co do tego rozdziału, to boski *-*
    Czekam na kolejny xd

    OdpowiedzUsuń
  13. aww kocham ten rozdział *.*

    OdpowiedzUsuń
  14. Cholera to jest tak zajebiste że ..brak mi słów żeby to opisać !!! < 333
    Kocham Cię i dziękuję za tłumaczenie < 3333

    OdpowiedzUsuń
  15. hdkcgskcy, i brak mi słów. Popłakałam się z nadmiaru emocji, najlepszy rozdział<3
    @hejtujbicz

    OdpowiedzUsuń
  16. Awww kocham ich.
    Czekam nn.

    OdpowiedzUsuń
  17. O jakie to jest magtmdjtmdgm. Uroczy sa. Serio, aw @GrandMcBer

    OdpowiedzUsuń
  18. Jak słodko *.*
    Cudownie <3
    Dziękuję, buziaki <3

    @NowSuitUp

    OdpowiedzUsuń
  19. Kocham to! Ffdyvxtjfy @EachDayIsDrive

    OdpowiedzUsuń
  20. Ale mega fajny, słodziaśny rozdział :D
    Uh...czekam z niecierpliwością na następny :)

    ameneris

    OdpowiedzUsuń
  21. Jezus jak się cieszę ze zaczniesz tłumaczyć to drugie opowiadanie. Czytałam je ale pózniej zablokowali stronę i się zalamalam :(. Rozdział świetny <3 kocham i czekam na nn xox

    OdpowiedzUsuń
  22. Jezus jak się cieszę ze zaczniesz tłumaczyć to drugie opowiadanie. Czytałam je ale pózniej zablokowali stronę i się zalamalam :(. Rozdział świetny <3 kocham i czekam na nn xox

    OdpowiedzUsuń
  23. Rozdział świetny. Zdziwiło mnie te wyznanie Chlo, ale cieszę się, że Justin to zaakceptował. Tak bardzo ich kocham .<3333 Czekam na następny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  24. Awww! Jak słodko! W końcu coś tak uroczego w tym. Czekam na kolejny ze zniecierpliwieniem :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  26. mogłabyś mi odblokować The Devil's Reject bo ja nie mogę tego czytać, ponieważ muszę być zaproszona a nie mogę znaleźć żadnego kontaktu do autorki tłumaczenia proszeeee

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PRZECZYTAJ DOKLADNIE NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM -.-BOŻE.

      Usuń
  27. <3 Wow w końcu rozdział bez dramy <3 KOCHAM! <333333333333

    OdpowiedzUsuń
  28. ahrthrahrthr jaki rozdział omg świetnie tłumaczysz :)

    OdpowiedzUsuń
  29. Czaddddd *-*
    uowcbuienxysnxosmsyarwmcpxm <3
    Najsłodsi <3 @bieberowa103

    OdpowiedzUsuń
  30. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  31. Najslodszy rozdział <3 i czekam na TDR :)

    OdpowiedzUsuń
  32. boziu to było sdusxgljktecbljkgdxvvg czekam na TDR:)

    OdpowiedzUsuń
  33. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział !
    Chciałam Was wszystkich zachęcić do czytania mojego bloga, jest już kolejny rozdział. http://two-person-in-one.blogspot.com/ Polecam serdecznie, buziaki !

    OdpowiedzUsuń
  34. Dziękuję , że to tłumaczysz. Strasznie mnie wciągnęło księżniczko : ))

    OdpowiedzUsuń
  35. POCAŁUNEK W DESZCZU<3<3<3<3<3

    OdpowiedzUsuń
  36. AWWWWWWWWWWWWWWWWWW <#33

    OdpowiedzUsuń
  37. to był chyba najlepszy rozdział <3 i ten pocałunek w deszczu sjdhshfdbjd kocham to :))

    OdpowiedzUsuń
  38. fajny rozdzial.ciekawe co w kolejnym

    OdpowiedzUsuń
  39. jeju jeju jeju <3 oni są tacy niesamowici! mimo wszystko tak bardzo siebie kochają... mega <3

    OdpowiedzUsuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.