Chloe Romano's POV:
Obudził mnie znajomy dźwięk zegara Justina,
wiszącego na ścianie. Ledwo otworzyłam zmęczone oczy, mając na widoku śpiącego
Justina z głową usadowioną na oparciu kanapy. Moja głowa spoczywała na jego
kolanach. Słońce świeciło przez okno, akcentując jego ciemne siniaki, które
powstały przez wcześniejszą bójkę. Podnosząc głowę z jego kolan, wstałam na
nogi, moja klatka piersiowa unosiła się i opadała w przerażeniu, kiedy
patrzyłam na wszystkie rany i siniaki na jego miodowej skórze.
Ostrożnie zaczęłam bawić się jego miękkimi,
brązowymi włosami. Przejechałam palcami wzdłuż jego gładkiej twarzy, po
otwartych ranach. Słysząc jego cichy jęk przez sen, skrzywiłam się do siebie.
Delikatnie złapałam jego twarz, słodko całując jego usta. Kiedy moje usta
spotkały się z jego, położył ręce na moich biodrach i ścisnął je mocno, masując
wokół nich palcami. Nieznane, ale kuszące wstrząsy elektryczności zaczęły
kształtować się w moim ciele w reakcji na jego dotyk. Jego miękkie, pełne usta
oderwały się od moich po czym spojrzał na mnie z namiętnością. Widziałam w jego
oczach namiętność, ale także ból. Pogłaskał mnie po policzku, dokładnie
wyrównując swoją twarz z moją.
- Tak mi przykro, Justin. - wymamrotałam,
spoglądając w dół na jego obite ciało. Usiadł i rozciągnął nogi jednocześnie
unosząc okrakiem moje ciało nad jego. Przykleiłam swoje palce do jego policzka, trzymając z nim kontakt wzrokowy. Zaśmiał się delikatnie, pozwalając mi
usłyszeć cząstkę bólu w jego głosie. Miałam mdłości, kiedy wracałam do tego,
gdy po raz pierwszy zobaczyłam go po tragicznym wydarzeniu, które przeżył z
moim bratem pod hotelem. Krew pokrywająca jego czoło, poczerniałe policzki.
Szczerze mówiąc, nie mogę myśleć. Ból był widoczny i nie było żadnego sposobu,
aby można było ukryć go przed ludźmi.
- Nie przepraszaj za coś czego nie zrobiłaś.
- westchnął, próbując podnieść się trochę bardziej. Wtedy zdałam sobie sprawę,
że jego oczy niewinności błyszczały. Został ukarany za coś, co było moim
pomysłem.
Było rzeczywiście bardzo wcześnie. Zerknęłam
na zegarek i ujrzałam, że była 7:28. Nie spałam w nocy, paląc z nim trawkę, aby
później zobaczyć, jak ponosi za to konsekwencję. To była niezapomniana noc, ale
szczerze mówiąc była najlepszą nocą w moim życiu. W domu było bardzo cicho. Mój
nos miał już dość zapachu dymu i wody kolońskiej zmieszanej z powietrzem. Ale
był to zapach tego domu. W tym momencie nic nie mogło odciągnąć mnie od
Justina. Moi rodzice zrozumieliby, biorąc pod uwagę, że kiedyś też byli młodymi
kochankami.
Brad się mylił; rodzice nie byliby mną
rozczarowani. Mama i Tata są gdzieś tam u góry, dumni z tego, że znalazłam
kogoś z kim mogłam się związać. Wiedząc, że nadal jestem z Justinem, czuję, że
robię dobrze. Wciąż zgodni.
- Przepraszam, że mój brat postawił cię w
takiej sytuacji. Przepraszam, że ja cię w niej postawiłam. - pokręciłam głową,
pozwalając być sobie wrażliwą i bezbronną przed Justinem. W jego oczach
widziałam ból i przerażenie. Mogę powiedzieć, że chciałby stać się
niezniszczalny i otrząsnąć się ze wszystkiego, aby wszystko było dobrze.
- Proszę...proszę przestań przepraszać. -
wychrypiał drżącym głosem, przeplatając swoje roztrzęsione palce z moimi. Łza z
mojego oka spłynęła w dół mojego policzka. Zrozumiałam, jak wdzięczna jestem za
to, że znalazłam takiego faceta jak Justin. Tego by nie było, gdybym została w
pokoju hotelowym, trzymając język za zębami. Jedyne czego żałowałam to
cierpienie Justina. Gdyby innego faceta pobił mój brat tak samo jak Justina,
ten pewnie rzuciłby mnie tak, jak toną cegieł, burzących budynek. Na szczęście,
chciał nas, jako związek, na długi, długi czas.
- Muszę wszystko posprzątać. - cofnęłam się
do tyłu, przygryzając w zdenerwowaniu wargi.
- Czuję się dobrze, Chloe. Nie przejmuję się
bólem. Jestem przyzwyczajony. Nie jest jeszcze tak źle...Bywało gorzej. -
zmusił się do uśmiech, patrząc na mnie. Napiął mięśnie, przeczesując palcami
jego nieułożone włosy.
- Jesteś tak poobijany. - skrzyżowałam ręce,
obserwując go. - Pozwól mi przynajmniej oczyścić twoje rany--
- Chloe, nie. - przerwał mi, zamykając
niespokojnie oczy.
- Dlaczego nie? - jęknęłam, patrząc na jego
zakrwawiony bezrękawnik. Powinien być w szpitalu, a nie w domu.
- Nie musisz tego robić, kochanie. - oblizał
wargi, wskazując, abym usiadła na jego kolanach. - Czuję się dobrze.
Nie byłam przyzwyczajona do patrzenia na
jakiegokolwiek chłopaka, który był napalony, zaraz po tym jak został
pobity.
- Nie chcę, abyś dostał zakażenia. -
skrzywiłam się, zatrzymując palce na końcówkach moich włosów.
- Chloe, przestań. Poradzę sobie sam. -
wychrypiał głęboko, patrząc w dół na jego zakrwawioną koszulkę. Wydawał się być
zmieszany.
Zignorowałam jego komentarz.
- Masz w pobliżu apteczkę? - spytałam.
Przełknął ślinę, wahając się czy powiedzieć
mi o tym jak bardzo go boli.
- Pierwsza szuflada, kiedy wchodzisz do kuchni.
- jęknął z bólu, chwytając się za rękę. Zacisnął swoje zęby razem, siadając
tak, aby łatwiej było mi oczyścić jego rany.
Powędrowałam do kuchni, otwierając szufladę,
do której mnie pokierował. W szufladzie były tony srebrnych skrzynek, podobnych
do tych, które miał wczoraj w samochodzie. Domyśliłam się, że schował całą
swoją trawkę w starych apteczkach. Zaczęłam otwierać każdą z nich, aby w końcu
znaleźć potrzebne narzędzia. Po okołu 6 próbach nareszcie znalazłam właściwe
pudełko. Zachichotałam do siebie na myśl o jego sprycie.
Z rękami owiniętymi wokół pudełka, umieściłam
je na stole obok kanapy. Stając przed Justinem, wyciągnęłam ręce. Chwycił je,
jedną po drugiej, pozwalając mi pomóc mu na kanapie. Oparł się na poduszce,
wykopując nogi.
- Kochanie... - zamilkł, kładąc głowę na
podłokietniku kanapy.
- Tak? - wskoczyłam nad niego, sięgając po
apteczkę.
- Mówiłem, że nie musisz tego robić. To
zajmie zbyt wiele czasu. - stwierdził w proteście, trzymając ręce na mojej
tali.
- Nie mam nic lepszego do roboty. -
pocałowałam jego pełne różowe usta. Spojrzałam na jego zakrwawiony bezrękawnik,
chcąc pierw oczyścić jego tors. - Ściągnijmy pierw twoją koszulkę.
- Chcesz zrobić coś brudnego tak wcześnie?
Jest 7:30, Chlo. Kto by pomyślał, że jesteś taka zboczona? - mrugnął,
żartobliwie poruszając brwiami. Zaśmiał się, mocno ściskając mój tyłek tak,
jakby cierpienie w nim zanikło.
- Zamknij się! Nienawidzę cię! -
zachichotałam, wtykając żartobliwie palec w jego klatkę piersiową. - O cholera,
przepraszam. - uśmiechnęłam się, kiedy jęknął z bólu. Podciągnęłam dół jego
koszulki, czekając aż pomoże mi ją zdjąć. Usiadł, pozwalając podnieść ją w górę
jego torsu, ściągnęłam ją z jego ramion, rzucając ją na podłogę. Syknął przez
ból, nieustannie mnie trzymając. Obawiam się, że zranię go swoim dotykiem.
- Wiesz, robiłam to tyle razy, Justin.
Spokojnie, proszę. - przechyliłam głowę w bok, otwierając apteczkę. Wyjęłam
wilgotne od wody utlenionej chusteczki, delikatnie pocierając nimi jego
zaczerwienione, pocięte mięśnie. Zacisnął zęby, odrzucając głowę w tył przez
szczypiące uczucie.
- Przepraszam. - szepnęłam, nadal muskając
jego otwarte rany. Przeniosłam się na jego szyję i zaczęłam całować ją słodko,
zostawiając wilgotne ślady na jego siniakach i skaleczeniach. - Dlaczego nie
mogłeś po prostu z nim walczyć? - pokręciłam głową.
- Nie mogłem. Jest twoim bratem. - pokręcił
głową. - Mam do niego szacunek.
Miał rację. Byłam trochę rozczarowana, gdy
okazało się, że Justin nie walczył. Żadnego zadrapania na ciele Brada. Przez
wszystko co Brad zrobił Justinowi, byłam gotowa do walki. Nie obchodziło mnie,
czy był to mój brat czy nie. Nie chciałam mieć z nim nic wspólnego, zwłaszcza
po tym co powiedział w aucie.
- Nie szanuje mnie. - przechyliłam głowę w
prawo, głaszcząc jego włosy.
- Żałuję, że nie walczyłem, ale to było dla
twojego dobra, kochanie. Oboje wiemy, że gdybym walczył, źle by to wyglądało. -
stwierdził, a jego głos prawię pękał. Poczułam węzeł w postaci winy w gardle.
Wciąż twierdzę, że to wszystko moja wina.
- Popatrz, jak wiele bólu ci zadał, Justin. -
mruknęłam, składając kolejny pocałunek na jego szyi.
- Ból mi nie przeszkadza. - położył moje
ciało na jego, nie przejmując się tym czy był ranny czy nie. Westchnął, dając
mojemu ciału uczucie, że jest umieszczone w czułym punkcie jego bólu. Oczywiste
było to, że przeżywał cierpienie, ale nie chciał, abym wiedziała.
- Nie kłam. - umieściłam wodę utlenioną na
jego szyi, obserwując jak napina się przez ból.
- Ból dotykał mnie bardziej, kiedy cię nie
było. Teraz, gdy jesteś ze mną, nie obchodzi mnie. - wymusił kolejny uśmiech,
zsuwając rękaw z mojego ramienia. Zaczął umieszczać na nim mokre pocałunki,
sprawiając, że wszystko w tym momencie było perfekcyjne. Zignorowałam jego
zachowanie, odsuwając się od niego. Zaczęłam nucić piosenkę, którą mama mi
śpiewała, gdy byłam młodsza. To była kołysanka, a jej melodia pozostała w mojej
głowie.
Zaczęłam oczyszczać jego siniaki i
skaleczenia na twarzy, nucąc do siebie. Zacisnął zęby, puszczając moją talię.
Jego oczy uciekły w tył głowy. W tym czasie dotarłam do końca utworu, a wyraz
jego twarzy całkowicie się zmienił.
- Chloe, spójrz na mnie. - spojrzałam łudząco
w jego karmelowe oczy. - Nie wiem co sprawiło, że wróciłaś. Jestem tak bardzo
popieprzony. Nie sądzę, że powinnaś być teraz blisko mnie.
- Dlaczego? - przygryzłam wargę, nie mając
bladego pojęcia co robić i jak zareagować.
- Naprawdę nie chcę cię skrzywdzić. Jestem
tak podbudowany. Wszystkie te emocje niedługo zamienią się w złość. - zamknął
oczy w irytacji.
- Jus--
- Proszę, wyjdź. - przerwał mi stanowczo.
Spojrzałam na niego, zeskakując z kanapy. Trzymając dystans, udałam się do
kuchni, wyciągając z szafki szklankę. Skierowałam się do lodówki i nalałam
zimną wodę do kubka, oglądając bezwładne ciało Justina na kanapie. Biorąc
ostatni łyk, nuciłam do siebie, podchodząc do zlewu. Kątem oka, widziałam
Justina, zbliżającego się do mnie, szklanka wyślizgnęła się z mojej ręki,
upadając na podłogę bez żadnego wahania.
Błyszczące, przezroczyste szkło rozbiło się
na podłodze, jak konfetti na imprezie dla psychicznie podirytowanych.
Justin Bieber's POV:
Ostrzegałem ją.
Wszystkie pieprzone emocje budujące się we
mnie w końcu zamienią się w gniew. Nie było to rzeczą, z której byłem dumny.
Było to rzeczą, której zupełnie się wstydziłem. Ta piosenka, którą nuciła? Moja
mama mi ją śpiewała. Nie mogłem dłużej tego wspominać. Temat śmierci moich
rodziców jest czymś, z czym próbuję uporać się przez lata. A dzień, w którym
Chloe zapytała o powód mojego przezwiska? Wiedziałem, że to będzie trudne do
przejścia.
Śmierć była rzeczą, która nigdy nie odchodzi.
Gdy ludzie, których kochasz umierają, nie możesz sobie z tym poradzić.
Chloe patrzyła na szkło z zupełną pustką w
oczach. Wywróciłem oczami, zakładając na siebie z powrotem mój zakrwawiony
bezrękawnik. Biorąc kluczyki do mojego motocykla z blatu, złapałem za puszkę
piwa z lodówki, przechodząc obok Chloe po szkle. Rzuciłem się do drzwi,
zatrzaskując je za sobą.
Jechałem wzdłuż drogi aż znalazłem się w znajomej leśnej okolicy ze ścieżką prowadzącą w prost. Ostrożnie zatrzymałem motocykl, wyciągając kluczyki. Podniosłem siedzenie, biorąc moje piwo. Powędrowałem do lasu, wiedząc dokładnie gdzie się kieruję.
Przede mną była stodoła. Była tam, kto wie
jak długo. Gnijące drewno, zardzewiałe śruby, trzymające ją razem. To było
idealne miejsce, jeśli jesteś kłopotem, spieprzającym wszystko jak ja. To miejsce, do którego należę.
Nie zasługuję, aby być z kobietą, która chce zadbać o mnie i pragnie, aby
działy mi się dobre rzeczy. Zasługuję na gnicie w jakimś szpitalu
psychiatrycznym lub więzieniu.
Cóż, cholera. Może po prostu wewnątrz mnie
znajdują się bramy do płomiennego, krwawego piekła.
Wszedłem wewnątrz opuszczonej stodoły, czując
pieczenie, obrzydliwy pieczenie mojej uszkodzonej skóry. Stodoła była ciemna.
Jedyne światło, które się tam znajdywało to promienie słoneczne, dostające się
przez szczeliny. Okna były tak brudne, że niemożliwością było to, żeby
przedostało się przez nie więcej światła. Położyłem swoje ciało w sianie i
otworzyłem puszkę piwa, wypijając prawie połowę z niej.
- Jestem zjebany. - jęknąłem do siebie. -
Pieprzyć moje życie i wszystko co w nim się znajduje. Nie zasługuję na
dziewczynę. Nie zasługuję na żadne gówna związane z nią. - wziąłem kolejny łyk
napoju. Łzy zaczęły spływać na moje obolałe kości policzkowe. - Tak cholernie
przepraszam, mamo i tato. Jestem jebanym synem, który życzył wam śmierci.
Zasługuję na to gówno, prawda? Bóg trzyma mnie przy życiu, abym się męczył,
prawda? Więc mogę zrozumieć, jak cholernie moje życie jest do dupy. Potrzebuję
was ze mną. Potrzebuję was. - podciągnąłem nosem, wypijając resztkę piwa.
Położyłem się na kilka minut, aby zdać sobie
sprawę, co robię. Jestem Jay Bieber, koleś, którego wszyscy w
szkole Stratford Northwestern Secondary School bali się. Dopóki moi
rodzice żyli, nigdy nie płakałem. Co robiłem w opuszczonej stodole, płacząc i
pijąc piwo? To nie byłem ja. To była moja słabość z przeszłości.
Otarłem łzy z oczu, kierując się do wyjścia
ze stodoły. Wszedłem na kamienny szlak, prowadzący do dęba. Wokół mnie nie było
nic oprócz domów, drzew i nowych stajni dla koni. Dochodząc do drzewa, usiadłem
plecami do niego. Wytarłem ostatnią łzę z oka po czym zobaczyłem krok przede
mną coś monumentalnego. Na szlaku , w cemencie, znajdowały się dwa małe
odciski dłoni, a nad nimi dwa większe, które mówiły "Mama" i
"Tata". Przesunąłem nogi, a następnie zobaczyłem, że mniejsze odciski
mówią "Damien" i "Justin".
Miejsce, w którym kiedyś mieszkałem. Miejsce,
w którym dorastałem.
Wspomnienia, w których nasza rodzina bawiła
się podczas złotych dni, pojawiły się w moich oczach. Rodzinne gry w baseballa,
wyścigi, jazda na rowerze, wszystko wydarzyło się tutaj. Nie pamiętam, kiedy
ostatni raz tutaj byłem, ale wiem, że wszystko tutaj było ważne w pewnym
momencie mojego życia. Od śmierci rodziców? Był to pierwszy raz, kiedy chciałem
ponownie zagrać w piłkę.
Wstając, zgniotłem ręką puszkę od piwa, a
następnie wyrzuciłem ją obok drzewa. Biegnąc za stodołę, znalazłem metalowy kij
bejsbolowy, pokryty błotem. Napięcie chwyciłem go w ręce, rozbijając każde okno
w stodole. Jedno po drugim. Dysząc, upewniłem się, czy każda szyba została
rozbita. To był jedyny sposób, aby pozbyć się krwawych, traumatycznych
wspomnień.
Chrząkając, rzuciłem kij na kilka drzew.
Upadłem na kolana, a następnie na plecy i rozłożyłem swoje ciało na trawie,
czując zmęczenie. Spojrzałem w niebo w zdezorientowaniu, nie wiedząc co ze sobą
zrobić.
Chloe Romano's POV:
Cztery godziny minęły, a Justin jeszcze nie
wrócił. Zostawił swój telefon. Nie miał możliwość kontaktowania się przez cały
ten czas. Miałam nadzieję, że niedługo się to skończy. Byliśmy w rozterce.
Justin bardzo często się gniewał i po prostu nie wiedział jak kontrolować
siebie, pozostawiając mnie w osłupieniu. Leżałam w łóżku Justina, milcząc,
byłam wdzięczna, że przynajmniej mam prysznic. Czując się trochę pocieszona,
wciąż nie wiem, gdzie stoję w całej tej sytuacji. Być może Brad miał rację. Być
może Justin naprawdę się mną nie przejmuje. Być może zostawił mnie na
zawsze.
Nagle usłyszałam kroki, wędrujące po domu.
Miałam nadzieję, że Justin w końcu wrócił. Zmienił zamki, więc nikt inny nie
mógł się tutaj dostać.
W podnieceniu wyskoczyłam z łóżka i zeszłam
po schodach, mając nadzieję, że wkrótce go zobaczę. Nikogo nie widziałam. Może
miałam urojenia. Było to dziwne, ale przyjemne uczucie. Nie mam pojęcia, jak to
wytłumaczyć. Chciałam tylko wiedzieć, czy Justin wrócił czy nie.
- Justin? - zawołałam, stając na środku
kuchni.
Czując parę rąk, uśmiechnęłam się do siebie.
Zadowolenie zostało odebrane, kiedy poczułam, że ręce zacisnęły się mocno wokół
mojego brzucha, obejmując moje usta. Moje oczy zostały związane szmatką.
Próbowałam krzyczeć, ale zaczęłam czuć jak z moimi ustami stało się to samo.
Nagle przez moje ciało przepłynęła fala gorąca. Nie wiedziałam ani jednej
rzeczy. Zaczęłam czuć się wynoszona z domu. Usłyszałam otwierające się drzwi
furgonetki, wiedząc, że znajdę się w jej środku. Słysząc zamykające się drzwi,
kopałam wokół, próbując się bronić przed każdym, kto mógłby znajdować się w
pobliżu mnie. Moje ciało było przytrzymywane. Wzięłam ostatni głęboki oddech,
zdając sobie sprawę, że nie mogłam nic poradzić.
Mój sens wszystkiego zaginął. A co jest
najlepsze? Może Justin po prostu nie skończył ze swoją złością.
Kto wie?
Płaczę, płaczę, płaczę, płaczę.
Więc mam
dla was kilka dobrych wiadomości. Wszystko wraca do normy, czyli rozdziały
codziennie i koniec z chamskimi odpowiedziami na asku((tak bardzo przepraszam)). Przysięgam, że wszystko naprawię. Nie zostawiajcie mnie, kocham
was, do zobaczenia!
Follownijcie na twitterze naszą Chloe i naszego Jaya.
ZAPRASZAM WAS SERDECZNIE NA ŚWIETNE TŁUMACZENIE OPOWIADANIA WHEN EVIL TAKES OVER JEST NAPRAWDĘ WSPANIAŁE I WARTO PRZECZYTAĆ.
ZAPRASZAM WAS SERDECZNIE NA ŚWIETNE TŁUMACZENIE OPOWIADANIA WHEN EVIL TAKES OVER JEST NAPRAWDĘ WSPANIAŁE I WARTO PRZECZYTAĆ.
pierwsza ! hah :)
OdpowiedzUsuńIdę czytać xxx
@steally
Aodkdndsnbf :* uwielbiam to!
OdpowiedzUsuńnieeeeeeee;c niech on tylko nie pomyśli, że ona odeszła... niech się dowie, że ją porwali ;( BŁAGAM
OdpowiedzUsuńBOŻE, BOŻE... MYŚLAŁAM, ŻE IM SIĘ UŁOŻY.. A TU BUM! PORYWAJĄ CHLOE. SZALEŃSTWO NORMALNIE.
OdpowiedzUsuńDZIĘKUJĘ CI, ZA TŁUMACZENIE TEGO :) :*
@hejtujbicz
Awww <#33 lovee youuu
OdpowiedzUsuńPorwali ją?! ;c @Justeliaa
OdpowiedzUsuńKocham to tŁumaczenie . Kocham Cię za to , że tŁumaczysz to opowiadanie . I nie martw się nikt Cię nie zostawi . :)
OdpowiedzUsuńJesteś najlepsza .
Intuicja mi coś mówi, że to Brad ma coś wspólnego tym nagłym porwaniem.... Justin to na pewno nie będzie. Hm... A rodziła jak zwykle jest niesamowity !
OdpowiedzUsuń@IgrzyskaSmierci
Rozdział niesamowity! Gdzie ten Justin no! Ja też coś czuje że to Brad ale do końca pewna nie jestem! Ciekawe niemogę się doczekać następnego <33333333333
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, bardzo fajnie tłumaczysz :)
OdpowiedzUsuńboze cudowny,dawaj nastepny!
OdpowiedzUsuńO kurcze :o Nie wierzę!
OdpowiedzUsuńhttp://your-hope-for-life.blogspot.com
Blog o Justinie oraz Michelle. Akcja rozgrywa się zarówno w poprawczaku, jak i poza nim. Historia pełna przemocy i miłości. Zapraszam!
Kto mógł ją porwać? :o
OdpowiedzUsuńunderworld-fanfiction.blogspot.com
kocham <3
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że Justin ją znajdzie ! Niecierpliwie czekam na następny ! ; *
OdpowiedzUsuńJeju, nieee! Czekam na następny z niecierpliwością :c
OdpowiedzUsuńawwwww piękne! ♥
OdpowiedzUsuńale końcówka, czemu zabrali Chloe, a mogło być tak pięknie!
do jutra ♥
@ShawtyManeJB98
Hskcosjakdkslaoskxl *____* czekam na nn <3
OdpowiedzUsuń@luvmynika
+ www.life-is-life-try-smile.blogspot.com
gbvcxkjnmvdawyhfaskjnhbehgdmgvdfhgjd . Już nie mogę się doczekać ... Ja już chyba się domyślam, kto ją porwał.. No ale i tak nie mogę się doczekać! I GDZIE DO CHOLERY JEST JUSTIN, KIEDY JĄ PORYWAJĄ? ON BY DO TEGO NIE DOPUŚCIŁ. TAK MI SIĘ WYDAJE ...
OdpowiedzUsuńAETGFHLKMJHGFRDESXCVBNJ. *.*
OdpowiedzUsuńczekam na następny rozdział. xx
a już miałam nadzieje, że będą żyć szczęśliwie :(
OdpowiedzUsuńczyżby Damien, a może Brad? :O kuuurde..
OdpowiedzUsuńejjjjjjj, a było tak pięknie ;c
OdpowiedzUsuńnie przejmuj się, Tobie wybaczymy wszystko <3
/ @im15bitch
teraz to będzie akcja :D :D
OdpowiedzUsuńkto znowu porwal Chloe :o
OdpowiedzUsuńnie martw sie, nie zamierzamy Cie opuszczac! kc
o boże, co się dzieje?! ;o
OdpowiedzUsuńROZDZIAŁ AHDGASHGDJASGDJGASJDH *________* I to piękne uczucie, że jutro będzie następny ! ♥
OdpowiedzUsuńO.o czekam na kolejny. *-*
OdpowiedzUsuńnie opuścimy cię !!! <333 Pisz, pisz :D Zajebisty rozdział :D Czekamy na kolejne tłumaczenie ;)
OdpowiedzUsuńSkąd pomysł że cię zostawiliśmy, osobiście wchodziłam tu kilka razy dziennie <3
OdpowiedzUsuńBoze znowu Chlo zostala porwana :o moze to Damien? Jezuuu....
OdpowiedzUsuńWszystko sie im pierdoli, tak mysle .-. Uh. . @GrandMcBer
OdpowiedzUsuńomg, omg ciekawe kto porwał Chloe. Ciekawość mnie zje w nocy.
OdpowiedzUsuńMiłego tłumaczenia :)
@heartforbiebss
Aww, czekam na next.
OdpowiedzUsuńNo wiedziałam, że jest za dobrze... Dlaczego oni nie mogą po prostu być szczęśliwi? Dlaczego?! Tak bardzo na to zasługują.. ehhh
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za rozdział i cieszę się że do nas 'wróciłaś' :)
Nie mogę się doczekać kolejnego :)
Kocham Cię <3
@aania46
*.* Zajebistyy . Ojejuuu co ten Justin zas robi?! -.- I jeszcze ktos ja znowu porwal . Ehh . Ale przynajmniej jest ciekawie xd Czekam : ******
OdpowiedzUsuńEXTRA rozdział!!!! i końcówla *.* !!! zauważyłam,że często zmieniasz tło :p
OdpowiedzUsuńboże zawał ;o
OdpowiedzUsuńsuper, tylko co będzie z Chloe?!
OdpowiedzUsuńJesteś najlepsza za to że codzinnie dodajesz rozdziały! naprawde, mało osób tak robi! kc <3
Boskie
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie. Poprzedni rozdział był poprostu cudowny. Pełen romantycznych momentów a ten jest jego przeciwieństwem o 180 '. Jestem tak cholernie ciekawa jak dalej potoczą się losy Chloe i Justina. Czy uratuje ją ? Czy w końcu będą mogli być razem bez żadnych przeszkód ? Czy w końcu zaakceptują to że oboje na siebie zasługują i są dla siebie przeznaczeni ? Dziękuję autorce za to opowiadanie. Dziękuję Wam za to że je tłumaczycie. Dziękuję za to że znalazłyscie je w internecie i wpadłyscie na pomysł tłumaczenia opowiadania. Dziękuję z całego serca. Wierna czytelniczka, zakochana w tym opowiadaniu @irresistible_66
OdpowiedzUsuńAAAAAAAAA świetny rozdział! Mi nie będzie przeszkadzać jeżeli będą pojawiały się co pare dni, nie trzeba codziennie bo wiadomo, że to zajmuje trochę czasu. Ale dziękuję za Twoja poświęcenie! :)
OdpowiedzUsuń/@carolina687
oczywiście że jesteś najlepszą. ciebie nie da się nie kochać jesteś taka cudowna i nawet dla tych co cię wyzywaja jesteś miła i za to cię kocham :-).
OdpowiedzUsuńCudowny ten rozdzial. Tak strasznie szkoda mi Justina, te jego rany, i to w jaki sposob opisalas jego bol, wszystko sprawia, ze mi tez juz wszystko sprawia cierpienie. Z drugiej strony, to troche niesprawiedliwe, ze w momencie kiedy Chloe chciala mu pomoc i sie o niego zatroszczyc on tak po prostu sie wkurzyl i wyszedl. Nie rozumiem i raczej ciezko bedzie mi to zrozumiec, bo nie przywyklam do takiego zachowania xd Mam ogromna nadzieje, ze Chloe jednak nic sie nie stanie , i osoba , ktora ja porwala nie okaże sie jakims kompletnym tyranem czy gwalcicielem xd
OdpowiedzUsuńNo nic. Strasznie sie ciesze, ze wracasz do codziennego pisania rozdzialow. Juz nie moge doczekac sie kolejnej czesci rozdzialu ;D
Pozdrawiam i zycze weny *.*
Ona tylko tłumaczy Agterlight ;)
UsuńBardzo Dziękuję Ci za to, że tak ślicznie wszystko tłumaczysz ! WŁAŚNIE ZA TO CIĘ KOCHAM I NIE PRZESTANĘ !!! nie przeszkadzało mi jak rozdziały były co parę dni ale żeczywiscie to że będą codziennie to dobra wiadomość :D Dziękuję Ci za to że nadal tłumaczysz Afterlight <3
OdpowiedzUsuńJEZU ! Kocham cię za to że tłumaczysz tak ładnie : )
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny Rozdział : )
kolejne kłopoty nadciągają... :) czekam na następny odcinek :) x
OdpowiedzUsuńTAKI TAM MINI ZAWAŁ NA KOŃCU XD cieszę się, że codziennie bd
OdpowiedzUsuńomg ciekawe co dalej osdjfsdlkflsdjflsdf
OdpowiedzUsuńWow. Emocje, teraz jestem ciekawa co się stanie. Śliczny wygląd bloga, naprawdę. Wszystko idealnie, tłumaczenie też jest niesamowite. Mam nadzieję, że szybko pojawi sie nowy rozdział :)
OdpowiedzUsuńBOOOOŻE!
OdpowiedzUsuń@_fidelidad
cholera. po jaką cholerę znowu zabierają chloe? i kto to robi? w ogóle jestem ciekawa co zrobi justin jak ogarnie, że porwali chloe. czekam na następny <_{
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że to jej brat chce ją zabrać do domu.
OdpowiedzUsuńCzekam na nn. <33
Nie mogę się doczekać co będzie dalej ;** Czekam na następny ♥ !
OdpowiedzUsuńasdfghjk *,*
OdpowiedzUsuńCo się stało??? o.O NN xx
OdpowiedzUsuńCUDOWNY ROZDZIAŁ! PROSZĘ CIĘ INFORMUJ MNIE NA TT----> @madeincanada95
OdpowiedzUsuńojacieżpierdziele!!!!!!!! co za końcówka! kurwancka! co się dzieje! gdzie jest Justin ja się pytam!!! omg asdfghkjfd
OdpowiedzUsuń@niallermyboss
o krotki ten rozdzial.ciekawa jestem kto ją porwal
OdpowiedzUsuńKhshsksgeiedgjsgehedgisshjagsajhssjgdiadsjvdueiwe jezu a jak to ktoś od barda albo brat justina :o NIEEEEEEEEE ONI MUSZĄ BYĆ RAZEM! NIE ma innej opcji!!!!!
OdpowiedzUsuńmy Ciebie tez kochamy <3
OdpowiedzUsuń