29. "Jedziemy na przejażdżkę..."

UWAGA:Rozdział zawiera wątki seksualne.
Rozdział przetłumaczony przez @rockmyheart69. 

Chloe Romano's POV:
Zamknij się, kurwa.
To wszystko, co mogę powiedzieć, w reakcji na głośne, irytujące pieprzone chrapanie mojego brata.
Nie mogłam tego znieść. Cierpliwie zniosiłam to przez pół godziny, doprowadzało mnie to do szaleństwa. Nie mogłam sobie poradzić z byciem w tym samym pokoju co Brad, po tym wszystkim co stało się ze mną podczas tej podróży do Stratford. Chciałam być wolna. Nie miałam zamiaru wracać do Kalifornii, na pewno nie z nim. Nie chciałam zobaczyć tych starych, znajomych twarzy. To była moja szansa, by zacząć wszystko od początku. Było już wystarczająco źle, na dodatek Brad musiał przyjść i zrujnować moją paradę szczęścia. Nigdy nie mogłam zatrzymać szczęścia na dłuższy okres czasu. Zawsze musi się coś stać i wszystko spierdolić.
Spojrzałam na cyfrowy zegarek na szafce nocnej. Podświetlony, wskazywał że była 1:26. Idealny czas, by wynieść mój żałosny tyłek z tego pokoju. Upewniając się, że Brad spał, powoli zsunęłam kołdrę z wierzchu ciała, starannie ustawiając się na łóżku tak, bym mogła wstać. Korzystałam tylko ze światła, widzialnego spod drzwi, które prowadziły na korytarz. Wzięłam głęboki wdech, jak wstałam. Bałam się jak diabli, wiedząc że Brad zawsze lekko spał, oznaczało to że mógł się obudzić w każdej chwili.
Pomacałam pokój, szukając mojej torby. Zlokalizowałam ją, jak zobaczyłam, że na wierzchu była jedna z moich koszulek. Starałam się wyczuć, czy znajduję się w prawidłowej pozycji, więc mogłam założyć koszulkę na górną część mojego ciała. Nie widziałam tego gówna. Cicho i powoli rozpięłam torbę, wymacałam stary dres. Ostrożnie weszłam w nie, wsuwając w nie swoje nogi i naciągając ciasno do pasa..
Szukałam w torbie, próbując znaleźć coś ciepłego, zanim zlokalizowałam jedną z bluz Justina. Poczułam zużyty materiał i delikatnie założyłam ją, układając na swoim ciele, wdychałam ten zapach, zapach wody kolońskiej Justina pieścił mój nos. Wreszcie chwyciłam za parę swoich czarnych, zużytych butów, obok mojej torby między palcem wskazującym, a kciukiem. Szybko rzuciłam je i westchnęłam, próbując wyobrazić sobie, jak źle wyglądam. Próbowałam zetrzeć makijaż spod oczu, ponieważ jestem pewna, że został po nim ślad, pewnie wyglądałam jak szop. Atrakcyjnie.
Podeszłam na palcach do stoliku Brada, by zobaczyć budzik, oświetlający monety. Ostrożnie wybrałam monety, jedną po drugiej, upewniając się, że nie zrobię hałasu. Umieściłam monety w kieszeni i na palcach wróciłam do drzwi. Chwyciłam gałkę i wstrzymałam oddech. Wolną ręką obróciłam ją uważnie. Otworzyłam drzwi powoli, upewniając się, że nie zrobię hałasu. Wyskoczyłam na korytarz, w napięciu zamknęłam drzwi, trzymając gałkę, dopuki drzwi całkowicie się nie zamknęły.
Stałam na korytarzu bez ruchu, upewniając się, że Brad nic nie słyszy. W połowie oczekiwałam, że wyjdzie na korytarz i będzie krzyczał. Przyłożyłam ucho do drzwi.
Cisza. Westchnęłam z ulgą.
Gryząc paznokcie ze strachu, szłam na palcach korytarzem, aż nie dotarłam do środkowego punktu, gdzie znajdowała się winda. Podczas czekania na windę, zerkałam w kierunku swojego pokoju, wyobrażając sobie, co bym zrobiła, jakbym zobaczyła Brada. Winda osiągnęła swój poziom i zanotowałam dźwięk, w swoich myślach. Drzwi otworzyły się, powodując że w nie weszłam.
Czekając na windę, czułam się jakbym miała do pokonania tor przeszkód. Nigdy nie wykręcałam takich numerów. Śmiałam się do siebie, zdając sobie sprawę, że to był najbardziej hardkorowy miesiąc. Myślę, że moje życie naprawdę ostatnio było nudne. Spojrzałam na prawo, by znaleźć panel sterowania windy, wciskając "L" na holu. Drzwi do windy się zamknęły. Następnie ruszyła na dół, co dało mi poczucie, że żołądek nie podchodził mi już do serca. Z każdym poziomem niżej, rozbrzmiewał się dźwięk. Zaczęłam sobie odliczać piętra.
7...6...5...4...3...2...L
Drzwi windy otworzyły się i zaczęłam ponownie czuć się wolna. Wybiegłam, spoglądając w dół na automat telefoniczny, znajdujący się w zasięgu mojego wzroku. Był tuż przed windą, kiedy z niej wyszłam. Z zapałem chwyciłam słuchawkę i sięgnęłam do prawej kieszeni. Wyjęłam dwie monety, wkładając je do gniazda. Wyciągnęłam telefonie, sięgając do stanika, aby wstukać numer Justina, który był zapisany na karteczce. Czytałam numer w myślach, wprowadzając go na klawiszach. Usłyszałam sygnał, a moje serce gwałtownie przyspieszyło.
-Dawaj Justin...proszę odbierz.- szepnęłam do siebie, chwytając za niebieski szczyt i czarną maszynę payphone.
-Halo? - powiedział nieprzyjemnym głosem. Uśmiechnęłam się do siebie, czując się bezpiecznie po usłyszeniu jego głosu ponownie.
- Justin? - zapytałam wesoło
- Kochanie? - zaśmiał się uroczo - w końcu do mnie zadzwoniłaś.
Mogłabym powiedzieć, że tak na prawdę już nie mógł się doczekać mojego telefonu. Był taki podekscytowany. Szkoda, że nie było mnie tam i nie mogłam zobaczyć jego reakcji. Szkoda, że nie byłam z nim. Tylko przypomniałam sobie, jak wciska mi swój numer do kieszeni, patrząc mi w oczy i mówi, że mam zadzwonić, kiedy będę go potrzebować. Problem w tym, że potrzebowałam go, odkąd wyszłam z jego
domu. Bez niego nic nie było takie samo. Dzwonienie do niego, było jedyną rzeczą, o jakiej myślałam. Pomyślałam, że wszystko byłoby wygodniejsze, gdyby Brad pozwolił mi mieć telefon komórkowy. Mogłabym wysłać do Justina wiadomość, kiedy tylko poczułabym to. Nie musiałabym biec aż do holu, żeby móc usłyszeć głos mojego chłopaka.
- Przepraszam. - przeprosiłam, przygryzając wargę - obudziłam cię?
- Nie, nawet nie spałem. - wychrypiał - Byłem zbyt zajęty myśleniem o tobie.
-Nie mogę zostać tutaj dłużej, Justin. Jestem w tym gównianym hotelu na Erie Street. - zacisnęłam mocniej palce do słuchawki - Nie, mogłam zostać w tym pokoju z Bradem, więc..
- Co zrobiłaś, Chlo? - zapytał, co spowodowało u mnie rumieniec. Wiedział, że mogłam spowodować sporo kłopotów.
- Wymknęłam się. Chcę żebyś tu przyjechał i zabrał mnie stąd. - zażądałam, wrzucając kolejną monetę do gniazda, wiedząc że mój czas się kończy.
-Kochanie, nie chcę żebyś wpadła w kłopoty. - westchnął przez telefon. Mogę sobie wyobrazić jego uśmieszek, który starał się ukryć, gdy nie chciał się zgodzić ze mną.
- Proszę, przyjedź. Nie obchodzi mnie to, co on sobie myśli. Ja po prostu chcę być z tobą - jęknęłam, niemal zdesperowana.
- Chloe.. - jego głos zamarł w niepokoju.
- Powiedziałeś mi, żebym zadzwoniła, jeżeli będę cie potrzebować - żachnęłam do siebie, wiedząc że zostało mi już tylko marudzenie - Chcę żebyś przyjechał po mnie. Wiem, że tego chcesz.
Zatrzymał się, zanim szybko powiedział
-Będę tam w ciągu kilku minut. Zabiorę cię - wychrypiał głęboko.
Odłożyłam słuchawkę, uśmiechnęłam się z satysfakcją, wiedząc że zobaczę swojego chłopaka ostatni raz przed wyjazdem.
Wyszłam do głównej części holu, machając ponad ladę recepcji. Mogłabym powiedzieć, że byłam zaskoczona sobą, że jestem w lepszym nastroju, niż wcześniej. Kilka godzin temu, Brad musiał wciągać mnie do środka, jak dwulatkę. Łzy spływały mi po twarzy, wiedząc że zostałam odciągnięta od mojego źródła szczęścia. Brad myślał, że to co robi, było dla mnie dobre. On po prostu nie lubi Justina i uważa, że nie powinien być moim przyjacielem. Gdyby tylko wiedział, że...
Przeszłam przez recepcję, kierując się na kanapę. Siedziałam przed telewizorem, na jednej z dużych, czarnych i skórzanych kanap z ulgą. Zamknęłam oczy, starając się odciąć swoje myśli, od tego, że muszę opuścić Stratford. W tym momencie miałam tylko jedną rzecz na głowie.
Być ponownie twarzą w twarz z Justinem Bieberem.
Cierpliwości, Chloe.
Patrzyłam przed siebie na pusty telewizor, czekając na przyjazd Justina. Minęło ponad dziesięć minut, a ja już zaczęłam czuć się senna.
Ziewnęłam, zamykając oczy, chcąc uciąć sobie głęboką drzemkę.
- Zgadnij kto. - znajomy głos odbijał się echem w mojej głowie. Wybudziłam się, uświadamiając sobie, że moja oczy były zasłonięte przez parę rąk.
- Justin? - domyśliłam się, wypuszczając chichot.
Dobrze się domyśliłam. Podróżował po kanapie, siadając obok mnie. Wypuścił najbardziej uroczy chichot i złożył pocałunek na moim policzku. Delikatnie owinął prawą rękę na mojej szyi, zbliżając się do mnie, opierając głowę na moim ramieniu. Nie mogłam poradzić sobie z tym uczuciem, że znów go widzę. Całkiem szczerze, to był jeden z pierwszych razy, kiedy czułam się podekscytowana, będąc przy nim. Chyba wziął zbyt wiele jako pewnik. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak bardzo będę za nim tęsknić, dopóki nie przyszedł
Brad i zabrał mnie z dala od niego.
- Hej piękna. - uśmiechnął się do mnie. Pachniał i wyglądał tak miło. Jego oczy było skoncentrowane na mnie i tylko na mnie. Miał na sobie jeansy, białą koszulkę i czarna skórę.
- Hej. - zachichotałam, po raz kolejny - wydajesz się taki zapatrzony.
- To dlatego, że mogę zobaczyć ponownie swoją piękną dziewczynę. - przejechał nosem w dół mojej szyi, zostawiając na niej mokre pocałunki. Miałam wrażenie, że recepcjonistka nas obserwowała.
- Kochanie.. - zarumieniłam się, delikatnie go odpychając.
- To prawda, jesteś piękna. Ona też to wie - stwierdził, wskazując na panią, która starała się zachowywać, jakby wcale nas nie obserwowała. Przewróciłam na niego oczami - no wiesz, nie chciałbym cię okłamywać.
- Nawet tak ubrana? - zarumieniłam się, patrząc w dół, na mój źle dobrany strój, który wyglądał jeszcze gorzej, niż sobie wyobrażałam, jak będzie wyglądać. Byłam praktycznie ubrana na ciemno.. Nie wiem jak się z tym czuć. Ubrałam się w to, co wymacałam.. dosłownie.
Nawet nie chcę sobie wyobrazić, jak teraz moja twarz wygląda, biorąc pod uwagę tylko tusz do rzęs, obecny na mojej twarzy, prawdopodobnie pod oczami.
- Teraz wyglądasz, jak najpiękniejsza dziewczyna na świecie. - szeroki uśmiech rozprzestrzenił się na jego twarzy, kiedy wziął obie moje ręce i cmoknął w policzek.
Zaczęliśmy patrzeć na siebie w adoracji. Panowała niezręczna cisza, ale za to była doskonała. Nie miałam pojęcia, jak to wyjaśnić.
Widząc Justina znowu czuję się roztrzepana. Zawsze zawyżał moją samoocenę (mimo, że sama nie miałam z nią problemu). Miałam być w pobliżu kogoś, kto chciał, abym czuła się piękna i pod opieką 24/7.. Nigdy nie miałam chłopaka, dopóki Justin nie stanął na mojej drodze. To tak jakbym zawsze była przed nim. Nie zasługiwałam na miłość i opiekę, taką jaką dostawałam od niego. Odszedł z samolubnego, do bezinteresownego w zaledwie kilka tygodni. Być może, to był jeden z powodów, dla których polubiłam go tak bardzo.
- Tak, w porządku. - przechyliłam głowę w bok z braku porozumienia, rumieniąc się jeszcze raz, a w ostatnim czasie bardzo często mi się to zdarzało. Zaczęłam myśleć o szczególnym dla nas momencie. Justin wciąż podziwiał to, jak wyglądałam, śledził moje oczy, które wędrowały w rożnym kierunku.
- Nie przejechałem całej drogi, żeby się relaksować w tym gównianym fotelu. Przyjechałem cię stąd zabrać - pociągnął z kanapy swoimi rękoma - Chodź piękna. - powiedział złośliwie, wywołując u mnie rumieniec i chichot, w tym samym czasie. To było dla mnie zupełnie nowe uczucie, być uśmiechniętą. Uśmiech był dla mnie czymś nowym. Wiem, że podróż do Stratford spowodowała, że płakałam wiele razy, ale rzadkością było zobaczenie mnie uśmiechniętą, zanim tu przyjechałam. To on spowodował u mnie ten najlepszy nastrój, nawet wtedy kiedy wiedziałam, że za kilka godzin muszę wrócić do Kalifornii. Jeżeli to nie był jeden z moich buntowniczych instynktów, nadal byłabym w pokoju, słuchając uciążliwego chrapania Brada i prawdopodobnie płacząc.
- Gdzie dokładnie masz zamiar mnie zabrać? - zapytałam, kiedy wyciągnął mnie z holu, przez automatyczne drzwi, poczułam silny wiatr, który uderzył w moje ciało.
- Zabieram cię do domu.. Mojego domu. - mocniej ścisnął moją dłoń. Zaczął mnie prowadzić na parking.
W myślach, zaczęłam to sobie wyobrażać..
Brad się obudził, żeby sprawdzić swój telefon.

3:02 - jęknął do siebie, obracając się w świetle lampy, by zobaczyć nie co innego, jak puste łóżko. 
Szybko wyskoczył z łóżka, do mojego i ściągnął z niego kołdrę, a poduszki rozrzucił po całym pokoju.
Chloe, ty suko! - mruknął do siebie, popychając materac, z już zniszczonego łóżka.
Zaczął ubierać jeansy, z zaciśniętymi pięściami zszedł na dół do holu w hotelu.

Poddałam się temu obrazowi w mojej głowie, zatrzymując się na środku parkingu. Justin spojrzał na mnie, nie wiedząc, co powiedzieć.
Zaczęłam czuć poczucie winy, czując wątpliwość. Nie chcę ponieść konsekwencji, z tego jak Brad mnie złapie. To było na tyle złe, że byłam zmuszona wrócić do Kalifornii. A co jeżeli zostanie nałożony na Justina zakaz zbliżania się do mnie? Co jeżeli już nigdy go nie zobaczę? Co zrobię, jeżeli za każdym razem, kiedy do mnie przyjdzie, prawo mu zabroni? W mojej głowie, to nie było w porządku.
Chciałam odpuścić plany z Justinem i wrócić do hotelu, mając na dzieję na spokojną noc z Bradem.
Spojrzałam na mokry asfalt, a następnie spojrzałam w dezorientowane ozy Justina. Wiatr rozwiał moje włosy. Dźwięk drżących liści na drzewach, śpiew świerszczy to słyszałam w uszach. Zapach perfum Justina wypełniły moje nozdrza, razem z wiatrem. Zaczęłam czuć się winna, że poprosiłam Justina, by po mnie przyjechał. nie rozumiem dlaczego cała wina spadała na mnie. Chciałam mieć tylko czas na niewinne zabawy z moim chłopakiem, a nie spędzać czas, złapanym przez mojego brata dupka. Niepokój wypełnił moje oczy - moją duszę.
- Justin, jestem trochę zdenerwowana. - uniosłam głowę w kierunku hotelu. Światła w holu zamigotały, utwierdzając w niepokoju.
-Teraz już za późno. - rzucił ręką w proteście - kazałaś mi po siebie przyjechać.
-Justin.. - jęknęłam, przechylając głowę na bok.
- Nie, cipko. - zaśmiał się - Co się stało z moją złą dziewczyną, która zbeształa kilka godzi temu swojego brata, co?
- Nie jestem ciotą. - wymamrotałam.
Miał rację. Miałam wyjechać, albo umrzeć, odkąd Brad przyjechał do miasta. Walczyłam z nim po raz pierwszy, czując się zupełnie jak nowa, zupełnie inna osoba.
Tą, którą zawsze chciałam być. Zawsze chciałam się stawić, ale niestety nigdy nie miałam odwagi. To zabawne spotykać się z kimś, kto jest tak zbuntowany jak ja, by wreszcie to zrobić. Justin nauczył mnie walczyć o to, czego chciałam w życiu. Mimo, że był dużo młodszy i mniejszy od Brada. Trzymałam wysoko głowę, wymagając tego, czego pragnę od życia. Chciałam zatrzymać się w Stradford, a nie z dala od Stratford. Chciałam zostać z Justinem. Więc dlaczego teraz, proszę go o to, by pozwolił mi wrócić do osoby, która kazała mi się trzymać tego wszystkiego z dala?
- Na co czekasz? Nie chcesz uciec od swojego brata? - zapytał w niepokoju
- Chcę. - zacisnęłam usta, patrząc dookoła na otoczenia.
- Daj spokój. Przywiozę cię tutaj rano - poklepał mnie po ramieniu - Jak nic się nie stanie.
Wtedy zaczęłam sobie wyobrażać Brada, przed wejściem do hotelu, łapiącego mnie na gorącym uczynku.
Niepewnie spojrzałam jeszcze raz w stronę budynku, a cała podróż do Stratford mignęła mi przed oczami.
1. Nie podawaj swojego prawdziwego imienia.
2.Nie rozmawiaj z nieznajomymi.

3.Trzymaj się z dala od Stratford.
Złamałam każdy z tych punktów. Wszystkie.
dałam swoje imię Justinowi, byłam z nim, nie mając nawet pojęcia kim był. Przyjechałam do Stratford, z nadzieją na spotkanie tego całego zamieszania.
Nigdy nie zrobiłam nic tak buntowniczego w swoim życiu. Po prostu nie myślałam, że znowu będę postępować wbrew swojemu bratu, wymykając się by spędzić trochę czasu ze swoim kryminalnym chłopakiem, a on po prostu tego nie pochwala. Myślami zawsze wracam do do tych niewinnych dni; bez tych wyczynów. Jak do cholery jestem absolwentem szkoły średniej, nie mogącej doczekać się bycia na Uniwersytecie Nowojorskim, do spania w jednym łóżku z facetem, który jest uznawany za nieznajomego? Co do cholery mnie zmusiło do tych czynności?
Wymieniłam wszystkie winy, przypominając sobie, że to jest ostatni raz, kiedy kiedykolwiek łamię reguły Brada.
- Chodźmy. - powiedziałam chytrze, ściskając swoje usta.
Justin pociągnął mnie za ramię, kierując do swojego samochodu. Wsunął kluczyk w drzwi, odblokowując je. Obeszliśmy samochód ramię w ramię. Otworzył drzwi od strony pasażera i wyciągnął rękę bym mogła dostać się do środka, w końcu opadłam w skórzanym fotelu, zaczynając poruszać palcami, w napięci. Usłyszałam drzwi od strony pasażera, które się zamknęły, spojrzałam w okno, by ostatni raz spojrzeć na hotel. Wszystkie moje myśli są związane z Bradem, w łóżku, nie zważając na to, że go zostawiłam. Ale jeżeli komuś na prawdę zależy, trzeba iść do niego. Nie mogłam trzymać się z dala od Justina, wiedząc że to moja ostatnia noc tutaj.
- Chloe... Naprawdę dbam o ciebie. Gdybym cię stracił, nie miałbym nikogo, rozumiesz? Jesteś wszystkim, co mam, w tym momencie.
Głos Brada utkwił mi w głowie, odkąd się pożegnaliśmy, a ja wyruszyłam w swoja podróż. Zaczęłam poruszać palcami intensywniej.
Moje wspomnienia przerwał Justin, otwierający drzwi kierowcy. Wskoczył do samochodu, zatrzaskując za sobą drzwi, pozostawiając echo w mojej głowie. Spojrzałam w dół, na swoje kolana, próbując jak najlepiej znieść swój plan. Justin włożył klucz do stacyjki i go uruchomił. Podskoczyłam, zaskoczona odgłosem ryczącego silnika. Przez pół drogi nie mogłam sobie poradzić z presją. Chciałam spędzić ten czas ze swoim chłopakiem, tą ostatnia noc, ale myśl o konsekwencjach dawała się we znaki. Nawet nie wiem, co Brad mi zrobi. Nigdy nie było mi tak ciężko w całym swoim życiu.
- Wszystko w porządku? - miał wątpliwości co do mnie, widząc wyraz mojej twarzy. Ruszył samochodem, przez co moja głowa
potrząsała.
- Tak, w porządku. - powiedziałam, poruszając bardzo intensywnie palcami.
- Myślałem, że będziesz bardziej śmiała, kiedy prosiłaś, bym po ciebie przyjechał. - oblizał wargi, spoglądając na mnie - Możesz przestać? - zapytał z podniesionym głosem i położył wolną rękę na moich dłoniach.
- Przestać co? - zapytałam.
- Robić tak ze swoimi palcami, kochanie! Naprawdę się tak denerwujesz? - odsunął ode mnie swoją rękę, umieszczając ją na kierownicy.
- Nie. - wyjąkałam - Kilka sekund temu, pomyślałam sobie o czymś, ale teraz jest już wszystko w porządku - uśmiechnęłam się do Justina.
- Jesteś pewna? - wychrypiał.
- Na sto procent - zapewniłam go i odetchnęłam z ulgą.
- I jesteś pewna, że chcesz to zrobić? - zapytał - mogę odwieźć cię z powrotem.
- Nie, chcę spędzić czas z tobą - pieściłam lewą rękę jego brodę, starając się poprawić nastrój. Zaśmiał się z tego, co robiłam, przyspieszając prędkość tak, jak mi się podoba. Szybko.
Zaczęłam odtwarzać swoje kroki, czując się winna, tym co spadło na mnie.
Tak w prost. Oto jadę samochodem z moim chłopakiem, a jest prawie 3 nad ranem. Jak mogłam dostać się tutaj? Nic z tego mnie nie zaskakuje, ale jestem w szoku, że ominęłam swojego brata, by móc ponownie spotkać się z moim chłopakiem. Justin nauczyć mnie być bardziej buntowniczą. Może po prostu jestem szalona. O mój Boże, takie właśnie myśli władnęły mój umysł. Jak do cholery mogłam uciec z pokoju hotelowego, nie dając się złapać Bradowi? Nie tylko Justin był pod wrażeniem ze mnie, ale i ja zaczęłam się czuć bardziej zadowolona z siebie. Miałam wątpliwość co do tego planu. Myślałam, że wpadnę w ciągu kilku minut. Jestem zaskoczona tym wszystkim.
- Dobrze, dobry wybór - zachichotał - Spałaś w ogóle?
- Nie - odpowiedziałam - Jebane chrapanie Brada mi nie pozwoliło.
- Dupek. - Justin szepnął do siebie, zwalniając na światłach.
- Jest w porządku. - spojrzałam na niego, widząc czerwone światło, oświetlające jego twarz - Planowałam iść spać, ale mogłam do ciebie zadzwonić.
- Dobra dziewczynka. - zatrzymał się na światłach, kładąc na mnie swoją dłoń. Ciepło, które od niego emanowało mnie pocieszyło.
Spojrzał w moje oczy, zbliżając się do mojej twarzy. Mogłabym powiedzieć, że chcial mnie pocałować, ale przerwało nam jasne zielone światło. Uniósł głowę, pospiesznie ruszając znaną już mi drogą.
- Będę tęsknić za tym samochodem - pogładziłam ręką deskę rozdzielczą. Mamy tak wiele wspomnień z tym samochodem. Właśnie w nim się pierwszy raz poznaliśmy - a niektóre wspomnienia są przyjemne, inne straszne. Dzięki temu,nadal tam dla niego byłam.
- Kochanie, nie będziesz za nim tęsknić. Nigdzie nie jedziesz - nie odezwałam się, wiedząc, że muszę odejść rano. Nie byłam w nastroju by go zdenerwować. Ignorując go, ścisnęłam jego dłoń jeszcze mocniej - wygodnie?
- Musimy być wcześniej ma lotnisku, by złapać nasz lot.
Głos Brada odbijał się echem w mojej głowie, po raz kolejny.
- Czuję się wspaniale - powiedziałam niepewnie.
- Coś musi być w twoich myślach... - mruknął, masując moją rękę, swoim kciukiem.
Miał rację. Mnóstwo rzeczy było teraz na mojej głowie. Oprócz Justina, który dokładnie wiedział, kiedy miałam problem. Kiedy wie, że mam problem, pyta mnie co się stało, dopóki nie powiem całej prawdy/ Byłam załamana tym, że muszę go zostawić, oczywiście. On był moim jedynym źródłem szczęścia. Dbałam o niego, tak samo jak on dbał o mnie. Były po prostu rzeczy, które musiałam trzymać w sobie, żeby go nie zdenerwować. Wiedziałam, że ma problemy z agresją. Uspokojenie jego napadów złości, było początkiem.
- Tak. Tyle myśli jest w mojej głowie - przyznałam, patrząc na niego. Zatrzymał się pod domem, parkując pod domem.
Powoli odpięłam swój pas, czekając na jego odpowiedź. Troska wypełniła jego oczy. Spokojnie zdjął rękę ze mnie.
Następnie wyciągnął klucz ze stacyjki, a cały plik kluczy owinął sobie wokół jednego palca. Dźwięk kluczy napełnił samochód, a ja spuściłam swoją głowę w dół, ze smutkiem. Dźwięk kluczy ucichł.
- Jestem tutaj po to, by posłuchać - otworzył drzwi, wysiadając z samochodu.
Zatrzasnął drzwi, podszedł do moich. Otworzył mi drzwi, oferując swoją dłoń. Chwyciłam ją, wychodząc z samochodu.
- Nie, to nic ważnego. Po prostu sobie myślę, jak zwykle - zaśmiałam się nerwowo.
- Więc dobrze. - puścił moją rękę, otwierając drzwi w irytacji.
Zachłysnęłam się, wchodząc do domu. Pachniał dokładnie tak samo, jak zapach jego perfum.
Spojrzałam na kanapę, przypominając sobie dzień, kiedy na niej spałam. Spojrzałam na tykający zegar, przypominając sobie jego hałasowanie, kiedy byłam na dole. Przypomniałam sobie pocałunek z Justinem na kanapie, kiedy był zdenerwowany. To miejsce, stało się miejscem, w którym poprosił mnie, bym była jego. Zostałam jego dziewczyną w tym domu - mam zamiar tęsknić za tym... Bardzo.
Moje myśli przerwał dźwięk otwieranej szuflady. Spojrzałam na kuchnię, widząc bardzo wściekłego Justina, który zaciskał szczękę.
Spojrzał w dół, do szuflady, by wyciągnąć z niej srebrne pudełko.
Posłał mi burzliwe spojrzenie, po czym uderzył szufladę by się zamknęła. Czując się stracony, zmieszany. Wyszłam za nim.
- Justin, dokąd idziesz? - goniłam za nim, idąc w kierunku auta - Co robisz?
- Jestem zestresowany, Chloe. Po prostu potrzebuję gdzieś pojechać, by oderwać swoje myśli od tego bałaganu - kontynuował, nie trudząc się, by się odwrócić i spojrzeć mi oczy. Wiedząc, że nie zatrzyma się dla mnie, stanęłam w miejscu, wpatrując się w niego.
- Nie po to odebrałeś mnie z hotelu, by teraz zostawiać mnie sama w domu - stwierdziłam, złączając moje ręce ze sobą - Zadzwoniłam, bo chciałam spędzić z tobą czas. Pozwól mi iść z tobą.
- Chloe, nie. Nie chcesz być przy mnie w takiej chwili - spojrzał na mnie, będąc krok od samochodu.
- Justin... Justin ja... - mój głos się złamał, czułam ogromną gulę w gardle.
- Co ty? Nie ufasz mi na tyle, by powiedzieć mi, co masz na myśli? - rzucił się na mnie, z wściekłością, krzycząc w twarz - Słuchaj, nie jesteś jedyna, która przechodzi przez to gówno! Powinniśmy być w stanie rozmawiać ze sobą, czyż nie? - nie odpowiedziałam. - Co? - pchnął mnie lekko. Moje oczy natychmiast się rozszerzyły w szoku przez jego zachowanie. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że tak bardzo chciał wiedzieć, co się dzieje w mojej głowie.
- Nie wiem, ile nam jeszcze czasu zostało - wyrwało mi się, widząc jaki był zdenerwowany, wręcz wściekły.
- Co powiedziałaś? - zapytał z niedowierzaniem.
- Justin.. dobra.. - zaczęłam podciągać swoją bluzę pod szyję, czując jakbym miała się udławić.
- Po prostu kurwa powiedz, Chloe! - krzyknął mi w twarz, wiedząc, że zaraz się dowie.
- Brad powiedział, że musimy być na lotnisku o 10 rano - mruknęłam, patrząc w ziemię, a potem na niego.
- Pieprzony sukinsyn - warknął, zaciskając pięści.
Przejechałam dłonią w dół, po jego lewym ramieniu, próbując go uspokoić - Pozwól mi iść z tobą.
- Wróć do tego pieprzonego domu kurwa, Chloe! - wyrwał rękę z dala od mojej, ponownie mnie popychając - Zuka zawsze jest na mojej drodze - wymamrotał pod nosem. Łzy pojawiły się natychmiastowo w moich oczach. Odepchnął mnie od siebie jeszcze mocniej i prawie się przewróciłam. Stanęłam przed nim, patrząc na niego z zastrzeżeniem. Dyszałam, chcąc wrócić do hotelu.
- Czy możesz..
- Nie, Chloe. Nie zabiorę cię do pieprzonego hotelu - przerwał mi - Powiedziałaś, że mam przyjść po ciebie. Więc tak jest - wykrzyczał, szarpiąc moje ramię. Otworzył drzwi od strony pasażera, czekając aż wejdę do środka.
- Dokąd jedziemy? - spytałam niepewnie.
- Jedziemy na przejażdżkę.
Podczas jazdy panowała cisza, nie do zniesienia. Nie było rozmowy między nami. Najwyraźniej byliśmy tam, gdzie Justin zajmie swój umysł, od tego wszystkiego. Czy jest w ogóle takie miejsce, gdzie można oczyścić swój umysł? Nie spotkałam się z tym. Jeżeli ja zaczynam się stresować, pozostaję zestresowana przez kolejną, niezliczona ilość dni. Nie mam innego sposobu, by sobie z nim poradzić.
Wiele dziewcząt, które znałam prowadzi pamiętniki, w których zapisują wszystko co jest w ich umysłach. Ja nie jestem typem pisarza.
Prawdę mówiąc, jestem zbyt leniwa, by je pisać.
Więc, jeśli jestem zestresowana, to jestem zestresowana. Jeśli nie jestem, to nie jestem.
Justin jechał krętą drogą. Wyjrzałam przez okno, by coś zobaczyć, ale jedyne co widziałam to drzewa oświetlone przez światła samochodu. Zaczynałam być zmęczona. Spojrzałam w lewo, by nawiązać niekomfortowy kontakt wzrokowy z Justinem, ale odwróciłam się, nie wtrącając się. Nie mogłam uwierzyć, że w ciągu kilku godzin, będę musiała zostawić to wszystko za sobą. Może to był jednak dobry pomysł, ponieważ mój chłopak wyładowywał swoją złość na mnie. Może dlatego, że w przeciągu kilku lat był osamotniony. Może niektóre dziewczyny nie pragnęły facetów, który je dotykał, dopóki Justin nie spotkał mnie na swojej drodze.
Był czas, w którym traktował mnie totalnie, jak księżniczkę, ale był też czas, w którym traktował mnie, jakbym była zwykłym śmieciem.
Nie mogłam tego zrozumieć.
Minęło dwadzieścia minut. Justin dalej jechał tą krętą drogą. Nagle gwałtownie skręcił na duży, pusty parking. Pędził, dopóki całkowicie się nie zatrzymał, zaparkował w miejscu daleko od drogi. Dookoła były same drzewa. A przed nami ukazało się coś, co wydaje się być opuszczonym magazynem.
- Co to za miejsce? - zapytałam
- Magazyn, w którym ja i chłopacy spotykaliśmy się z innymi gangami, żeby wymienić się bronią, albo innymi bzdurami, tego typu. Były tu organizowane bójki. Nikogo tu nie było, odkąd policja odkryła to miejsce kilka godzin temu - stwierdził, a mi się pogorszyło. Widoczny był smutek w jego głosie - Możesz to nazwać, jak chcesz. Byliśmy tutaj.
Próbowałam sobie wyobrazić grono członków gangów, spełniających się w tym co robią. Wyobrażałam sobie głośną muzykę, przystawki, walki, ustawki, strzelaniny - wszystko, o czym pomyślałam. Wyobrażałam sobie chłopaków walczących o dziewczyny - walczących o swoje dziewczyny. Potem wyobraziłam sobie policjantów, którzy wtargnęli na szczyt tego wszystkiego. I zaczęły się aresztowania, uciekinierzy, syreny radiowozów...
- Justin, słuchaj, przepraszam, że nie powiedziałam ci na początki. Wiesz ja.. Mogę z tobą o wszystkim porozmawiać, ale ja po prostu nie chciałam ci powiedzieć..
- Przestań kurwa szukać wymówek - przerwał mi - Jest późno jak cholera, a jeżeli to jest ostatni kurwa raz, kiedy cię widzę, nie chcę spędzić go na słuchaniu bzdur - narzekał, strzelając do mnie wściekłym wyrazem twarzy, a potem zacisnął szczękę.
Spojrzałam na niego. Wyraźnie cierpiał przez swoje działania, w stosunku do mnie. Chciałam, żeby ostatni przez nas wspólnie spędzony czas był doskonały. Była tam część mnie, która chciała być ponad mną, która chciała nawrzeszczeć na niego za zmarnowanie ostatniego czasu, który nam został. Widziałam złość na jego twarzy, w jego oczach, jego napięte mięśnie. Musiałam powstrzymać się przed tą sobą. Chciałam to zrobić, ale nie chce, by było jeszcze gorzej, niż jest. Noc się prawie kończy, a jedyne co do tej pory zrobiliśmy, to sprzeczaliśmy się. Zaczęłam czuć, jakby nasz związek był niezdrowy, toksyczny. Nie mogłam odejść, bez dobrego argumentu, bez względu na to, jak bardzo mi na nim zależało. Tego było za wiele.
Zaczął przeczesywać różne miejsca w aucie, zanim doszedł do tego prawidłowego. Dwie karty indeksowe pojawiły się w jego dłoni. Co on do cholery robił?
- Justin, co ty.. - zaczęłam
- Nie możesz po prostu kurwa przestać gadać? Zamknij się wreszcie i siadaj. Mówiłaś, że chcesz ze mną kurwa jechać i pojechałaś. Więc kurwa trzymaj język za zębami - wystrzelił, powodując u mnie skok. Otworzyłam usta z niesmakiem, chcąc coś powiedzieć, ale je zamknęłam. Byłam już chora od walczenia, z każdą osobą w moim życiu. Łzy uciekły z moich oczu, spływając po policzkach. Otarłam je rękawem bluzy i zdałam sobie sprawę z tego, że wyjeżdżam jutro, a jedyna osoba, która najbardziej się dla mnie liczyła, strzelała do mnie niegrzeczne uwagi, obelgi.
Wyciągnął to znajome pudełko, które widziałam w kuchni. Otworzył je, odsłaniając to, co było w środku.
Wyglądało jak chwasty. Zaczął przesuwać po tym swoimi palcami, dzięki czemu większe części stawały się mniejsze. Silny zapach wypełnił cały samochód. Milczeliśmy, kiedy Justin zaczął wypełniać jedną z kart indeksowych, tworząc z niej blunta. Widziałam to już, mój brat robił to tysiące razy. Justin robił to profesjonalnie, to mogę powiedzieć. Patrzyłam na niego z fascynacją, kiedy powoli skręcił je, szczelnie zamykając. Jego język sterczał w pełnej koncentracji, a oba blunty były mocno walcowane i doskonałe. Wydaje mi się, że robił to już kilka razy. Oba były zapakowane, jak dzieło sztuki.
Zaczęłam się domyślać, po co wychodził w różne miejsca, po ty by zająć swoje myśli czymś. Musiał zajarać trawkę, by zapomnieć o swoich problemach, by być od nich z dala. Widziałam już kilka osób, które w tym siedziały. Mój brat, Dean i jego załoga, jego własny brat, no i jego gang. Każdy z nich miał coś przeciwko Justinowi. Poczułam się strasznie. Nic dziwnego, że był taki zdenerwowany, tym że go opuszczam. Wiedział, że potrzebujemy siebie, bardziej niż cokolwiek innego. Jakbyśmy poszli własnymi drogami, bylibyśmy niczym, zajmowalibyśmy się bzdurami.
- Gdzie zapalniczka? - wymamrotał, do siebie, szukając po samochodzie, dopóki nie znalazł jej w schowku. Ściągnął swoją czarną, skórzaną kurtkę, rzucił nią na tylne siedzenie. Był tylko ubrany w swoją białą koszulkę.
Siedział, starając się czuć komfortowo. Uniósł pierwszego jointa, włożył go do ust i podpalił go. Odetchnął krótko, wypuszczając cały dym do samochodu. Starałam się odpędzić znajomy zapach, który czułam w nosie.
- Nigdy nienawidziłam tego smrodu - zakaszlałam, czując ten zapach nadal w nosie. Chciałam otworzyć drzwi i odejść od tego. Strasznie śmierdziało i na pewno zapach będzie unosił się na moim ubraniu, powodując większe kłopoty z Bradem.
- Miałaś z tym do czynienia? - zapytał szokująco
- Spójrz na mojego brata, Justin - przewróciłam oczami - Oczywiście, że to to było wokół niego. Czy ja wyglądam dla ciebie na pięciolatkę?
- A kiedykolwiek próbowałaś tego? - zignorował mój komentarz, chichocząc. Myślę, że oczekiwał odpowiedzi nie.
- Tak, próbowałam, dla twojej świadomości - zachichotałam z jego szoku - Boże, nie wiem dlaczego zachowujesz się jakbym nie robiła tego wcześniej. Robiłam raz lub dwa, ale nie czułam nic. Ale tak, paliłam - wzruszyłam ramionami, uśmiechając się.
Ciekawe.
Próbowałam tego pierwszy raz, jakiś rok temu. Ja z moimi przyjaciółmi imprezowałam tygodniami w nieskończoność. Imprezy trwały całe noce podczas weekendów. To był czas, kiedy Brad pozwolił, by świat wiedział o moim istnieniu. Obściskiwaliśmy się ze starszymi facetami, byliśmy łapani przez gliny wiele razy. Nie byłam niewinnym dzieckiem. Byłam szalona jak skurwysyn. Mając szesnaście lat, chciałam próbować rzeczy, których jeszcze nie robiłam. Niektóre były zabawne, innych do dzisiaj żałuję. Nieograniczone imprezy szybko przerodziły się w dramat i płacz. Niektóre dziewczyny kończyły ze sobą, pozwalając sobie obejść. Zostało nas tylko kilka, pozostających przy życiu. Byliśmy uciekinierami.
Niektóre dziewczyny zastanawiały się, jak mogłam imprezować całą noc, będąc na bieżąco ze wszystkim w szkole. To było czyste szaleństwo. Chciałam dostać się do college'u i uciec z Kalifornii. Nikt nie rozumiał, co przeżywam.
- Cholera, kochanie, nie wiedziałem tego o tobie - powiedział z opóźnionym głosem. Przewróciłam oczami - Ja nie czułem nic paląc pierwsze dwa razy. Za trzecim razem, jak paliłem to cholera, byłem bardziej zjarany, niż kiedykolwiek -stwierdził, biorąc kolejnego macha.
- Ile miałeś lat? - zastanawiałam się, przeczesując ręką swoje włosy.
- Czternaście - odpowiedział spokojnie, biorąc kolejnego macha. Joint był już spalony w połowie.
- Justin? - spojrzałam na niego, obserwując jego zrelaksowane ciało
- Co, kochanie? - spojrzał na mnie, jakby zapomniał o naszych sprzeczkach, sprzed chwili.
Westchnęłam, zanim wypuściłam pytanie z ust.
- Mogę z tobą zapalić? - mruknęłam, lekko zażenowana, tym że chcę do niego dołączyć. Wydawało mi się to zabawne, ponieważ zostało nam tylko kilka godzin.
Uśmiechnął się, zmieniając swoją pozycję, by być bliżej mnie. Usadowił się w miejscu na przeciwko mnie - Chodź - wychrypiał, wskazując bym się przysunęła bliżej do niego. Zrobiłam, jak powiedział, odpinając swój pas. Ułożyłam włosy w niechlujny kok na czubku głowy, może w pełni to poczuję. Oparłam rękę o swój policzek, oparłam łokieć na podłokietniku, pozostawiając niewiele miejsca, między nami.
- Jesteś pewna, że tego chcesz? Bo faktycznie poczujesz to tym razem - ostrzegł mnie, a joint spoczywał między jego palcem wskazującym, a kciukiem.
Zaczęłam myśleć, o wszystkim, co przeżyłam z Bradem w ciągu ostatnich kilku dni. Wiedziałam, że poniosę konsekwencję, po raz kolejny. W tym samym czasie, przypomniałam sobie, że jutro stąd wyjeżdżam. Chciałam przez to przejść, tej nocy. Chciałam robić takie rzeczy, jakby to był mój ostatni dzień na tej planecie. Nie miałam zamiaru patrzeć na dziewczynę, która odsuwała się od próbowania nowych rzeczy i odsuwania się od nich. Chciałam wrócić do gry. To był mój ostatni dzień z facetem. Zamierzałam robić wszystko, by móc to potem pamiętać.
- Jestem pewna - skinęłam głową, wiedząc co będzie dalej.
Spojrzał na mnie z satysfakcją, zanim wziął ostatniego macha. Podał mi niedopałek jointa. Spojrzałam w dół i powąchałam go.
Skrzywiłam swój nos, z obrzydzeniem. Justin patrzył na mnie rozbawiony, chichocząc z mojej niewinności. Minęło już trochę czasu. To było trudniejsze, niż myślałam, że będzie. Wiedziałam, że czas leciał, a joint się wypalał. Westchnęłam, umieszczając go między swoimi wargami.
- Gotowa? - zapytał, a ja skinęłam głową - Wdech - polecił mi.
Wzięłam dużego macha, pozwalając mu wlecieć do moich ust, a potem spłynąć do mojego gardła. Przez pierwsze sekundy poczułam pieczenie w gardle. Spojrzałam na Justina, czekając na dalsze instrukcję. Chciałam być pewna, że zrobiłam to idealnie.
- Wydech - pokierował mnie, uśmiechając się do mojej odwagi. Byłam gotowa zrobić wszystko i pokazać mu, że mogę odnieść sukces.
Nie byłam świętoszkiem, który nie chce przeżyć czegoś pierwszy raz w życiu. Byłam już wstawiona, przez działanie trawki.
Pozwoliłam sobie wypuścić chmurę dymu, natychmiast zakaszlałam niekontrolowanie.
- Zgaduje, że to było tylko na chwilę, co kochanie? - Justin dokuczał mi, patrząc jak walczyłam o tlen. Skinęłam szybko głową, jeszcze kaszląc. Nie mogłam tego powstrzymać. Zmusiłam się do zaprzestania, biorąc głęboki wdech i wachlując się.
- To normalnie, spróbuj jeszcze raz. Nie wydychaj tak szybko - powiedział, zbliżając się do mojej twarzy
Śledziłam jego ruchy, ponownie się zaciągając. Po raz kolejny poczułam uczucie pieczenia. Byłam prawie pewna, że nie będę już kaszleć.
- Wydech - powiedział, powodując, że wypuściłam gesty dym. Tym razem nie kaszlałam.
- Woah - zamarłam, uśmiechając się do siebie. Bez jego wskazówek, zaciągnęłam się kolejny raz. Justin patrzył na mnie z podziwem, z uśmieszkiem na twarzy. Spojrzałam w lusterko, zdając sobie sprawę, że moje oczy były czerwone - o kurwa - jęknęłam do siebie.
Spojrzałam mu w oczy, biorąc 4 macha. Zaśmiałam się - Dlaczego nie robiliśmy tego wcześniej? To zabawne.
- Kto by się spodziewał, że moja dziewczyna już paliła marihuanę? - zażartował, pozwalając swojemu uśmiechowi rozprzestrzenić się na całej twarzy. Przerwał, spoglądając na jointa - Pozwól mi wziąć ostatniego bucha - zasugerował, wskazując na prawie spalonego już blunta.
Podałam mu jointa, czując jak moje ciało się rozluźnia. Wyjrzałam przez okno, dostrzegając wszystkie drzewa tworzyły całość.
Spojrzałam przez okno w dachu, zboczyłam że niebo wygląda jak wir. Moja głowa kręciła się dookoła, widziałam pnie drzew biegnących ze sobą. Zaczęły pojawiać się jak cukierki. Uśmiechnęłam się do siebie, myśląc o tym, jak fajnie to wszystko wyglądała na zewnątrz. To mi przypominało Willy'iego Wonka'e i fabrykę czekolady. Tylko gdzie byli Loompy Oompy? Ich też chciałam zobaczyć.
Spojrzałam na Justina, obserwując jego wdechy i wydechy, wyrzucając po ostatnim machu, skończonego jointa przez lekko uchylone okno. Wyglądał tak cholernie seksownie, gdy to robił. Mogłabym patrzeć na niego ciągle i ciągle. Serio chciałam zrobić tak wiele, dla tego chłopaka. Nie sądziłam, że mój brat będzie miał coś przeciwko. Chyba, że bylibyśmy jakimiś dziećmi, czy coś. Chciałam wskoczyć na niego i się zabawić. Nie mogłam znieść tego, że niedługo się rozdzielimy.Patrzyłam jak Justin oparł się, umożliwiając sobie przyzwyczajenie się, do wszystkiego. Trawka totalnie go kopnęła. Obraz mnie na kanapie w domu Justina, oglądającą ulubiony film wtargnął mi do głowy. Wybuchłam śmiechem, odrzucając głowę do tyłu.
Przypomniałam sobie jego reakcję na mnie, kiedy oglądałam film, jakby to była najkomiczniejsza rzecz na świecie.
- Co cię tak śmieszy, kochanie? - zaśmiał się, kładąc rękę na moim udzie, kreśląc jakieś wzorki swoimi palcami. Przysięgam, on rysował ośmiornice na moim kolanie.
- Pamiętasz, jak oglądaliśmy Piotrusia Pana i myślałeś, że mam bzika na jego punkcie? - próbowałam powiedzieć, przez śmiech.
Śmiał się ze mnie - Tak, pamiętam.
- Boże, Boże! - piszczałam, chichocząc najgłośniej, jak mogłam.
- Kochanie, nie jesteś Big Sean'em. Jesteś szalona - stwierdził, wskazując na moją histerię.
- Ale kooooocham go - śpiewałam, umieszczając dłoń na jego policzku
- A ja kocham ciebie - wyjąkał, przysuwając swoją twarz bliżej mojej. Położył nos na mojej twarzy. Jego usta zadrżały, jakby chciał wykonać ruch.
Zauważyłam, jak blisko siebie były nasze twarze. Czułam jego oddech, który utrzymywał się na mojej górnej wardze. Nadal trzymałam rękę na jego policzku. Patrzyłam mu w oczy. Moje usta złączyły się z jego ustami. Poczułam się dominująca, wkładając język w jego usta i czując jego reakcję. Nasze języki tańczyły razem do rytmu. Nasze ciała połączyły się energią elektryczną, jakby błyskawicznie.
Przeczesałam palcami jego włosy, przesuwając się bliżej niego.
Kontynuowaliśmy, uwalniając z siebie ciche jęki, z naszych ust. Dosyć szybko moje usta wędrowały wzdłuż jego szyi. Próbowałam znaleźć jego czuły punkt. Zassałam się. Wkrótce usłyszałam odpowiedź, jęk z jego ust. Masował rękoma moją talię, ale nagle zatrzymał się.
Lekko odepchnął mnie od siebie, marszcząc brwi, bo chciał już skończyć naszą grę. Pochyliłam się, chcąc go więcej.
- Czas się skończył? - żachnęłam do siebie. Skoro Justin chciał się zatrzymać, poważnie chciałam zacząć płakać.
Zaśmiał się - Kochanie, to zabawne, chcę czegoś spróbować. A ty chciałabyś czegoś spróbować? - zapytał, co spowodowało u mnie podniecenie. Chciałam się dowiedzieć, co może być.
- Tak - zachichotałam, czując się jakby świat wirował wokół mnie. Moja głowa poruszała się, dość nieproporcjonalnie do mojego ciała.
Wyciągnął drugiego jointa ze srebrnego pudełka, podpalając go - Dobrze, usiądź mi na kolanach - uśmiechnął się, klepiąc w swoje kolana.
Starałam zrobić to tak, jak mi powiedział, trzymając go za ramiona. Wspięłam się do góry, siadając na szczycie jego kolan. Owinęłam ręce wokół jego szyi, spoglądając na niego z góry. Przejechałam językiem po swoich zębach, wyglądał tak seksownie, gdy uwodzicielsko poprawił mojego koka. Przechylił głowę i obdarował mnie szybkim pocałunkiem. Przygryzł moją dolną wargę, lekko ją szarpnął.
Pozwoliłam sobie zachichotać, kiedy ją upuścił.
- Okej, otwórz usta - pokierował mną, biorąc macha. Otworzyłam swoje usta, patrząc na niego, gdy wstrzymywał dym w dobie. Skinął bym się zbliżyła. Nasze usta się ze sobą stykały, a on wypuszczał dym w moje usta. Patrzeliśmy sobie w oczy, dopóki nie skończył. Trzymałam dym w płucach, a następnie wypuściłam go.
Powtórzyliśmy tą czynność. Tym razem dał mi jointa. Włożyłam go między swoje wilgotne wargi, patrząc w oczy Justina, zanim się zaciągnęłam. Delikatnie przyłożyłam swoje usta do jego, wydychając dym w niego. Trzymał dym i zaczął go lekko wypuszczać, a potem wypuścił gęstą chmurę dymu, wypełniającą cały samochód. Oplótł ręce wokół mojej talii, kiedy ponownie umieściłam jointa między swoimi wargami i się zaciągnęłam. Zaczął całować moją szyję, trącąc mnie nosem. Wypuściłam dym. Lekko go odepchnęłam, sygnalizując, że chciałam coś jeszcze zrobić. Podałam mu blunta, by przejął nad nim kontrolę.
Wspólnie skończyliśmy ostatniego hita. Przycisnął usta do moich, pozwalając mi się zaciągnąć. Tym razem, moje wargi docisnęły się szybko do niego. Przechyliłam głowę do góry, wydmuchując kółka z dymu. Pocałował mnie ponownie, zaciskając lekko zęby na mojej dolnej wardze.
- Cholera, kochanie - powiedział, przygryzając swoją dolną wargę. Położył dłonie na mojej talii, pozwalając mi owinąć nogi wokół niego.
Jego usta rozbiły się o moje. Otworzyłam oczy, patrząc jak wyrzuca jointa przed okno. Wsunął mi język do ust, podnosząc moje ręce, w bluzie. Zaczął ją ściągać, pomogłam mu. Mój stanik został odkryty. Zaczął wędrować wargami po mojej szyi, ssał ją, a ręce wsunął w spodnie, na moje nagie pośladki. Szybko chwycił też za ramiączko mojego stanika, odchylając je, zostawiał po sobie mokre pocałunki.
Osaczył moją szyję swoimi wargami, znalazł mój czuły punkt. Cicho jęknęłam.
- Przepraszam za wcześniej. Byłem w stosunku do ciebie niegrzeczny, jak skurwysyn - wysapał, całując dolną część mojej szyi.
- W porządku, Justin - westchnęłam, ze względu na ilość przyjemności, jaką mnie obdarowywał. Odchyliłam głowę do tyłu, zostawiając otwarte usta.
Osunął się na fotel, patrząc mi w oczy.
- Nie, nie jest porządku. Nie powinienem się tak odzywać - przeniósł swoje usta do moich. - Nie do kogoś tak seksownego, jak ty - przeniósł swoje usta w dół, na moje piersi, całując je - Jesteś taka seksowna - wychrypiał, nadal całując moje piersi.
Przeniósł usta z powrotem na moje. Nasze języki zgodnie ze sobą tańczyły. Wszystko wokół nas wirowało. Coraz bardziej napierałam na jego krocze. Współpracował w zgodzie z moimi biodrami. Odchyliłam głowę do tyłu, jęcząc z przyjemności. Kontynuował ocieranie się o mnie, powodując u mnie głośniejsze jęki. Przeniósł usta na moją szyję, ssąc ponownie mój czuły punkt, zepchnął mnie na kierownicę.
Trzymał moje nogi, nadal się o mnie ocierając.
- Justin.. - jęknęłam. Namiętnie całował moje nagie ramię, spychając ponownie na kierownicę. Klakson zatrąbił, zaskakując nas.
Zachichotałam, myśląc o tym co robiliśmy.
Wtedy wpadłam na genialny pomysł.
Weszłam z powrotem na fotel, uśmiechając się do siebie. Zrelaksowana usiadłam w fotelu, przeczesując palcami włosy. Patrzyłam na Justina, podziwiając go. Pomyślałam, że zasłużył na coś, za bycie najlepszym facetem, na świecie, dający mi najlepsze doznania, niż kiedykolwiek.
- Co robisz, kochanie? - zapytał zmieszany
- Zobaczysz - zachichotałam, patrząc na jego krocze. Przygryzłam dolną wargę, posyłając uwodzicielski wzrok.
Obciąganie. O tym pomyślałam. Zasługuje na jedno.
- Kochanie.. - głos Justina zamarł w zaskoczeniu. - Nie musisz tego robić...
- Ale ja chcę. Spodoba ci się. To dla ciebie - chichotałam, myśląc o tym, ile dziewczyn mu to robiło.
- Chlo..
- Siedź - rozkazałam. Spojrzał na mnie jakbym była szalona - Wiesz, że tego chcesz, Justin. Nie zaprzeczaj.
- Tak, ale czy ty tego chcesz? - zapytał, patrząc prosto w moje oczy.
- Chcesz mnie? - przygryzłam niewinnie wargę
- Wiesz, że bardzo chcę, ale..
- Możesz przestać mnie traktować, jakby miała dwanaście lat? - przerwałam mu - jestem tylko rok młodsza od ciebie. Wyluzuj.
Przez całą noc, nie zrobił nic, tylko traktował mnie jak kurwa małe dziecko. On chyba myśli, że nie eksperymentowałam w swoim życiu.
Miałam to zrobić, zająć się tym. Wszystko, czego chciałam to był wokół niego. Pragnęłam przejść przez to z nim. To był mój ostatni dzień, zanim wyjadę. Nie zamierzałam zostawić go, nie oddając mu całej siebie. Nie byłam świętoszkiem, jak myślał, że jestem. Była moja inna strona, o której on nie wiedział. Chciałam, żeby zobaczył, jak łatwo moja niewinna dusza odchodzi. Tej nocy nie byłam Chloe Romano, jaką on myślał, że byłam.
Byłam cholernie szalona, jak diabli.
Justin odsunął swój fotel daleko. Przyjrzałam się tej przestrzeni, przed jego siedzeniem, szybko tam wskoczyłam. Uklęknęłam na kolana przed nim, uśmiechając się w górę do niego.
- Chloe, ty..
- Zamknij się - przerwałam mu, uśmiechając się. Uniosłam jego białą koszulkę, zostawiając pocałunki na jego szlaku, do części zabawy.
Zachichotałam, odpinając jego jeansy. Uwodzicielsko odpięłam jego spodnie, spuszczając je, bym mogła wyciągnąć jego majtki.
Dotknęłam bieliznę, widząc jego erekcję. Oblizałam swoje wargi, patrzą na Justina, miał rozchylone usta
- Połóż ręce na mojej talii - rozkazałam mu.
- Cholera, kochanie - wychrypiał, robiąc dokładnie tak, jak mu powiedziałam.
Chwyciłam podstawę jego penisa, liżąc czubek, drażniąc Justina. Zaczęłam całować go, od góry w dół. Wzięłam głęboki wdech, zanim zrobiłam najlepsze. Zaczęłam ssać, przyzwyczajając się do jego wielkości. Jęczał już z przyjemności. Justin przeniósł swoje ręce z mojej talii, łapiąc za moje włosy.
W końcu przyzwyczaiłam się do jego wielkości, więc zaczęłam kołysać głową w górę i w dół jego penisa, wpychając go tak głęboka, jak tylko mogłam. Spojrzałam w górę, by zobaczyć, jak jego oczy powędrowały z tyłu głowy, z zadowolenia.
- Kurwa, Chloe - jęknął, ciągnąc moje włosy mocniej. Odwrócił swoją głowę, inspirując mnie, bym dała z siebie wszystko. Zaczęłam poruszać się szybciej i szybciej
- O kurwa - wyrwało mu się, przez zaciśnięte zęby, opierając głowę o szybę. Przygryzł swoją wargę, jakby chciał więcej.
Westchnęłam, pozwalając sobie złapać oddech. Tańczyłam swoim językiem, wokół czubka jego penisa, lizałam jego długość, bardziej go drażniąc. Spojrzałam w górę, by zobaczyć, jak jego rozchylone usta gapiły się na mnie, przez moje działania. Zaczęłam ssać go ponownie, zaciskając mocniej usta wokół niego, robiłam to szybciej, a on zaczął jęczeć głośniej i głośniej.
-K-Kochanie - jęknął i puścił moje włosy.
Wyciągnęłam penisa z ust, i przyłożyłam do niego rękę, pocierając nim w górę i w dół. Otworzyłam usta, pompując jego soki, pokazując mu co mi dał. Zachichotałam, połykając wszystko. Pocałowałam jego długość jeszcze raz, zostawiając ostatni pocałunek na jego czubku.
- Cholera - wychrypiał. Uśmiechnęłam się do niego, zapinając mu spodnie. Usiadłam mu na kolanach, ssąc jego szczękę.
- Żałujesz tego? - szepnęłam mu do ucha, zostawiając pocałunek tuż pod jego uchem.
- Nie - zaśmiał się. Zeskoczyłam z jego kolan, wracając na swoje siedzenie - Gdzie się tego nauczyłaś?
- Nie martw się o to - uśmiechnęłam się, relaksując na siedzeniu. Znowu zaczęłam podziwiać Justina, okręcając kosmyk moich włosów wokół palca.
Zamierzałam tęsknić za nim cholernie bardzo. Zamierzałam tęsknić za tym, kiedy krzyczał mi w twarz. Zamierzałam tęsknić za tym, kiedy mnie pchnął. Zawsze miałam słabość do facetów, którzy przejmowali kontrolę. Lubiłam złych chłopców, ze złą postawą, nie mogłam zaprzeczyć. Kochałam jak zabierali moją duszę i odrzucali moją niewinność. wszyscy byli cholernie porywający. Nie miałam zamiaru opuścić tego faceta. Jeszcze nie.
Chciałam, żeby krzyczał mi w twarz, wyzywał mnie tak, że nikt nie mógłby sobie tego wyobrazić. Chciałam żeby wziął mnie za kołnierz i robił ze mną rzeczy, o których nikt nie mógł sobie nawet wyobrazić. Chciałam go - cholernie.
- Więc, myślisz że możesz mi zrobić dobrze, nie dostając nic w zamian? Mam na myśli, że też zasługujesz na to, by coś dostać - powiedział, patrząc w moje krocze. Ścisnęłam swoje nogi, czując jakbym miała zemdleć.
- Nie dostaniesz tego, kochanie - moje oczy powędrowały sennie do tyłu głowy.
- Daj mi zrobić sobie dobrze. No dalej - dotarł do mnie, przesuwając ręką po moim udzie.
- Będziesz musiał na mnie poczekać jeszcze - zamrugałam uwodzicielsko - Chcę z tobą rozmawiać. Jestem bardzo zmęczona - ziewnęłam, odwracając się do niego plecami.
- Więc następnym razem? - zapytał
- Następnym razem - ziewnęłam
- A tak poważnie, to gdzie się tego nauczyłaś?
- Czego? - zapytałam, tracąc kontrolę nad umysłem. Miałam już zamknięte oczy
- Wiesz... - zamilkł. Musiałam go uciszyć najszybciej, jak to jest możliwe.
- Powiedziałam, żebyś się o to nie martwił - zwróciłam się do niego twarzą, patrząc jak oblizywał swoje usta. Potrząsnął głową, zaciskając szczękę.
- Proszę zejdź ze mnie. Chcę ciebie.
- Cokolwiek. Kochanie, jesteś najlepsza - oparł się na przeciwko mnie. Wywróciłam oczami.
- Justin, jestem na prawdę zmęczona - odwróciłam głowę w przeciwnym kierunku, zwijając się na fotelu.
- Połóż głowę na moim ramieniu - rozkazał. Usiadłam opierając się o jego ramię, tuląc się do niego - Kochanie, wiesz co?
- Co? - mruknęłam, zamykając oczy
- Znalezienie ciebie, w tamtym zaułku, było najlepszą rzeczą, jaka mi się przytrafiła - wyszeptał mi do ucha - Dziękuję, że do mnie zadzwoniłaś.
- Nigdy nie przestanę, Justin. Nawet za milion lat - położyłam rękę na jego sercu, tuląc się do jego ciepłego ciała.
- Kocham spędzać z tobą czas - oparł się głową, o moją.
- To było zabawne. To była najlepsze noc w moim życiu - uśmiechnęłam się, splatając nasze palce ze sobą.
Nigdisbighfnhifnhinfdin9fihiayiorjogsdngofdhjgadj.Przepraszam, że nie było tak długo rozdziału. Pokłóciłam się z mamą i skończyło się szlabanem na komputer;)Nie wiem, kiedy będzie kolejny rozdział, ale jeśli nadal nie będę miała dostępu do komputera to postaram się znaleźć kogoś do przetłumaczenia rozdziału.
Follownijcie na twitterze naszą Chloe, naszego Jaya i naszą wspaniałą Violet.

58 komentarzy:

  1. asdasdfsfgh cudowny rozdział!
    Miłego tłumaczenia :)
    @heartforbiebss

    OdpowiedzUsuń
  2. Omfg.! Jsgxkagskdjs.. najlepszy rozdzial. Czekam z niecierpliwoscia ! Kocham was ! Jestscie awww.. zjebiste ! Pozdrow mame :p

    OdpowiedzUsuń
  3. O m g co za rozdzial afahhsBjabdjsns

    OdpowiedzUsuń
  4. omg Chloe! :)
    mrrr *.*
    ale boję się co będzie dalej!
    nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :D
    dziękuję, kocham was <3

    @aania46

    OdpowiedzUsuń
  5. JEZUUU JEZUUU JEZUUU CUDOWNEEE <3333

    OdpowiedzUsuń
  6. rozdział taki awww. <33
    poczekam cierpliwie na kolejny rozdział. ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jezu Jezu! Najlepszy rozdział *_____________* @Justeliaa

    OdpowiedzUsuń
  8. nvbn vnxfg v cg vghghfgdffgjthv
    brak słów :D
    warto było czekać :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Awwwwwwww, świetnie przetłumaczone :) i takie : kbsdugjkbhzjfvbeug xD

    OdpowiedzUsuń
  10. Awwww , świetne , ciekawe co będzie dalej !! :DD
    Czekam na NN :pp ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  11. *_______* I'm DEAD! AhgqjubfuChzhvakayaiuvsk rozdzial no po prostu MEGA!!! Nie wiem co wiecej moge powiedziec. Czekam na nn!! :) @Mychoiceleks

    OdpowiedzUsuń
  12. Dhkvgkdjgdjfjkvdjkliyewsfbkffnlgcblpovcsdjkdg *__________________* Biebergasm <3

    @luvmynika

    + www.life-is-life-try-smile.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. Ooooooo kurde!
    Emocjonujący rozdział!XD
    Wieeeeeedziałam,że do czegoś dojdzie.XD
    Chceeeeeemy więcej!
    @OMB_OMJ

    OdpowiedzUsuń
  14. Omg. Myslalam, ze beda uprawiac sex w tym aucie! ;o to.bylo.takie.nagtmagtm chceiecej! Szkoda, ze jestem slaba z angola, bo bym przetlumaczyla x kocham! @GrandMcBer

    OdpowiedzUsuń
  15. Ouu Chloe!
    Jest boski jak cholera! *.*
    Djxvhfwcnxjsx

    OdpowiedzUsuń
  16. Ale lód?? Na serio? przecież to jest upokorzenie kobiety. I wgl to obrzydliwe. Rodzial fajny ale obciaganie do dupy...

    OdpowiedzUsuń
  17. ORAGZM !! absjdhwi czekalam na taki rozdzial !!! Az sie nie moge doczekac kiedy spptkaja sie nastrpnym razem <3<3<3
    kochaam to opowiadanie ! swietne tlumaczeniee !! :-*

    OdpowiedzUsuń
  18. Udhddhdidiedaeia brak słów. Cudo!

    OdpowiedzUsuń
  19. Chloe zrobiła mu loda :O i paliła z nim blanta :O ja pierdole....dwfgvbwegsakgofasklgbfcouesougewugfoewhfewhflehigfiewhilgfvehdhfvge nie........... ZROBIŁA MU LODA..NO NIE WIERZĘ :D HAHAHA :D rozdział meeega zajebisty, długi, o treści już nie wspomnę, bo nie wiem co powiedzieć..MIAZGA :D ♥mykidrauhllswag

    OdpowiedzUsuń
  20. omfg :o



    roseandbieber.blogspot.com
    @ImDangersGirl

    OdpowiedzUsuń
  21. kldsjfbsdkfb Koocham tą książke<3 i kocham Ciebie za to tłumaczenie, zawalisty rozdyział, Kiedy następny??

    OdpowiedzUsuń
  22. ooomggg. uwielbiammm . ! *-*

    OdpowiedzUsuń
  23. hbdubcdvcjscfgskjhcvsgkxbvsu
    1. Na początku chciałam uderzyć Justina, ale mi przeszło.
    2. Kocham ich jako pare.
    3. Brad, jeśli mnie słyszysz, ani mi sie waz jej zabierać!!!!!

    Chciałbym was zaprosić na bloga którego tłumaczę.
    http://last-wish-tlumaczenie.blogspot.com/
    Co byś zrobiła, gdybyś została porwana przez Jasona McCann'a?
    Gdyby ktoś powiedział, że zostało Ci 7 dni życia?
    Jaka była by twoja ostatnia wola?
    Czego byś sobie życzyła?
    Lecz pamiętaj...na życzenia trzeba uważać

    OdpowiedzUsuń
  24. O wow, ale ostro sie zrobilo. Ja wiem.ze nie jrt ona za grzeczna, ale kurwa gdzie sie tego nauczyla? Meega
    @dreamjariana

    OdpowiedzUsuń
  25. omg co za emocjonujący rozdział :O

    OdpowiedzUsuń
  26. 29 rozdział >>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>> wszystko inne :)

    OdpowiedzUsuń
  27. pebdkspdbxjfbwpsbdj <3 juz nie moge sie doczekac nastepnego rozdzialu ;)

    OdpowiedzUsuń
  28. a ja byłam pewna, że będą się pieprzyć. a tu dupa :( ale i tak mega, haha. zobaczymy co będzie rano. czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  29. Dobre, dobre... Akcja musi być, czekamy na więcej... Świetne tłumaczenie!

    OdpowiedzUsuń
  30. omomomomomoom <3 czekam na nn ;>

    OdpowiedzUsuń
  31. jak zwykle cudowne *_* @OluuuSska27

    OdpowiedzUsuń
  32. Zajebistyy *.* Omg XD Czo tu sze dzało?! :D Dawka mi tu szybko nn ; *******

    OdpowiedzUsuń
  33. awww zajebiste <33 gdsafhhfdd z nie cierpliwością czekam na następny !!<33

    OdpowiedzUsuń
  34. Warto było czekać!

    Nienawidzę:) cię:) BRAD :) @im15bitch

    OdpowiedzUsuń
  35. <3333333333333333333333333333333333333333333

    OdpowiedzUsuń
  36. super rozdzial.nie moge doczekac sie kolejnego

    OdpowiedzUsuń
  37. warto było vczekać tyle czasu na ten rozdział :D szkoda tylko że Brad musi to wszystko zepsuć :(( nie lubie Brada

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też ale w sumie gdyby nie Brad to opowiadanie nie miało by odpowiedniego sensu i akcji wierz mi że jeśli w opowiadaniu nie ma odpowiednio dobranej akcji to nie ma odpowiedniego rozdziału i całego opowiadania ale przyznam że jest dupkiem i nie mogę doczekać się następnego i kolejnego rozdziału, chyba umrę jak to się skończy !! ^^ :* 3maj się. Pozdro.! ♥

      Usuń
  38. Dziękujemy za przetłumaczenie tego dziwnego, fajnego, wspaniałego i zajebistego rozdziału, a do tego zboczonego haha ale dobra :D No w każdym razie już nie mogę doczekać się kolejnego - @karola121610

    OdpowiedzUsuń
  39. błagam o następny takich rozdziałów chcę więcej HOTTTT
    Detka_BieberPl

    OdpowiedzUsuń
  40. Awwww.... To jest ht6yu63dfgr4bkl26 kiedy następne ? *___*

    OdpowiedzUsuń
  41. Hahaha czytam Dark o Harrym, Dark o Niallu, Shadow o Niallu, Afterlight i Danger o Justinie, Cold o Zaynie i te opowiadania są wsaniałe kocham je i czasami czytam po północy żeby tylko przeczytać gdy się pojawił a ja nie miałam czasu w dzień ostatnio czytałam te opowiadanie od 18 do 1 w nocy hahah ;P Pozdro wszystkim fanom fan fiction ^^ :*

    OdpowiedzUsuń
  42. Awwwww *___* Kocham to..
    Lubicie historie tego typu? Zajżyjcie do mnie : http://justin-bieber-mystery.blogspot.com/ i skomentujcie ;) Nie wiem czy pisać dalej ;P

    OdpowiedzUsuń
  43. no proszę :D Justin najpierw taki chamski dla Chloe, a później jaka zmiana akcji, nie spodziewałam się, że akurat tak to się skończy :D świetny odcinek <3 mam nadzieję, że jakimś cudem Chloe zostanie z Justinem :) x

    OdpowiedzUsuń
  44. Zajebiste ! Awwwwwwwwwwwww ♥ ! Kiedy następne ? ;**

    OdpowiedzUsuń
  45. Cudowne ;** !!! Dawaj jak najszybciej następne !! ♥

    OdpowiedzUsuń
  46. Aww ♥ Uwielbiam to opowiadanie ♥

    OdpowiedzUsuń
  47. To jest swietne, chociaz nie jestem fanka Justina :D Nie moge sie doczekac 69 *.* Czekam na kolejny! x

    OdpowiedzUsuń
  48. ksoddkwjwpksxnxjowbircnspwoqpamababxyxueigruyyronb . *-* jaki super rozdzial ja nie moge . *o* czekam na NN i wgl jenyy . *-* @gocha_x3

    OdpowiedzUsuń
  49. Kochanie super blog ! Nie mogę doczekać sie następnych rozdziałów ! Informujesz na Twitterze ? Jeżeli tak to mogłabym dołączyć do grupy której mówisz o nowych, zahebistych rozdzialach ? @secuteJDB

    OdpowiedzUsuń
  50. Kiedy następny rozdział : 3

    OdpowiedzUsuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.