18. "Nie rozumiem..."

Chloe Romano's POV:
Kiedy myślałam już, że jestem bezpieczna...
Ekipa Deana uważała, że konieczny jest pościg za mną i Justinem, kiedy pędziliśmy na jego motocyklu. Nigdy nie przypuszczałam, że w tym gangu może być więcej ludzi. Kilka minut temu byli w magazynie, przygotowując się do pościgu za mną i Justinem. Mogę powiedzieć, że rzeczywiście zgubiliśmy ich gdzieś na drodze. Justin na wszelki wypadek nadal przyśpieszał.
Trzymałam Justina ze wszystkich sił, przyciskając jego ciało bliżej mojego. Oparłam brodę na jego prawym ramieniu, próbując zorientować się w terenie. Wszystko, co mogłam zobaczyć to drzewa. Justin i ja nie mieliśmy założonych kasków, więc wiatr wiał do naszych oczu i włosów, kiedy przemierzaliśmy drogą. To był mój pierwszy raz, kiedy jechałam motocyklem i modliłam się, aby Justin nie spowodował wypadku. Jeden mały błąd i nasze życie może się skończyć. Brak kasków będzie za to odpowiadać.
Wkrótce zaczęłam czuć obecność furgonetki za mną. Odwróciłam głowę, aby zobaczyć co się dzieje. Było tak, jak myślałam, furgonetka jechała zaraz za nami. Jej kierowcy nie wyglądali na zbyt zadowolonych. Kiedy się odwróciłam furgonetka zaczęła przyśpieszać jeszcze bardziej.
- Justin, szybciej! Doganiają nas! - krzyknęłam mu do ucha, ściskając go wokół tułowia w całkowitym zdenerwowaniu.
Justin zaczął przyśpieszać, garbiąc swoje plecy. Było jasne, że starał się uciec od furgonetki tak daleko, jak to możliwe.
BOOM BOOOM BOOM BOOM
Odwróciłam głowę i zobaczyłam facetów w furgonetce, trzymających broń w rękach. Strzelali do nas. Ścisnęłam Justina jeszcze mocniej, starając zachowywać się cool. Wtedy zdałam sobie sprawę, że łzy znowu zaczęły wypływać z moich oczu. Myślałam, że Justin zabierze mnie w bezpieczne miejsce, a obiecał, że zrobi to przed tym, co zrobił Deanowi i jego pomocnikom.
Wciąż miałam nadzieję, że nie umrę dzisiaj wieczorem.
- Justin, strzelają do nas! - krzyknęłam w panice, trzymając go ze wszystkich sił.
- Myślisz, że nie wiem? - warknął. Zaczął odchylać motocykl w innych kierunkach, stając uniknąć się pocisków. Modląc się, aby to zadziałało, umieściłam podbródek na jego ramieniu, ponownie zaciskając powieki w przygotowaniu, gdyby rzeczywiście we mnie trafili. - Nic nam nie zrobią! Obiecuję!
BOOM BOOM BOOM BOOM
- Justin! - płakałam, czując ciepłe strumienie łez, spadające po mojej twarzy, a następnie rozdmuchiwane przez wiatr. Otworzyłam oczy po czym zobaczyłam na drodze zakręt. Justin nie zwolnił. Kontynuował przyśpieszanie. Ponownie zacisnęłam powieki, wiedząc, że może dojść do wypadku.
- Trzymaj się! - usłyszałam ostrzegający mnie głos Justina.
Otworzyłam oczy i zobaczyłam Justina, zjeżdżającego z zakrętu, jadąc prosto w drzewa. Zaczął omijać wszystko i każde z drzew. Mogłabym powiedzieć, że miał niesamowity refleks, ale gdzie, do cholery, mnie zabiera? Zaczęłam zdawać sobie sprawę, że furgonetki nie ma już za nami. Zgubiliśmy ich. Justin nadal jeździł pomiędzy drzewami, by upewnić się, że nie ma już ich za nami. Słyszałam tylko dźwięk motocykla i szelest liści.
Po kilku minutach, nagle się zatrzymał.
Zeskoczył z motocykla, ciągnąc mnie za sobą, kopnął nóżkę i zepchnął mnie na ziemie. Zakrył moje usta, kładąc swoje ciało na moim. Dyszałam w jego rękę, starając się nie płakać.
- Zamknij się, do cholery i zostań tak dopóki nie upewnię się, że okolica jest pusta. - wyszeptał szorstko do mojego ucha, wciąż trzymając rękę na moich ustach. Skinęłam głową, przyjmując jego polecenia.
Minęło kilka minut, a ja zmusiłam się do zaprzestania płaczu. Okolica była pusta. Justin wstał na nogi, wyciągając ręce, aby pomóc mi wstać. Złapałam go i wstałam, otrzepując się. Uniosłam wzrok i zobaczyłam Justina, przeczesującego ręką włosy.
- Nie rozumiem. - powiedziałam zdumionym głosem.
- Czego nie rozumiesz? - skrzyżował ręce na klatce piersiowej. Zacisnął zęby, patrząc mi prosto w oczy.
- Miałeś mnie zabić. - wymamrotałam. - Kazałeś mi odejść i zostawić za sobą wszystko związane z nami. Co się z tym stało? Dlaczego właśnie uratowałeś mnie od Deana?
Znowu walczyłam z ochotą rozpłakania się. Zaskoczyło mnie, że nadal chcę rozmawiać z Justinem, po tym co się wydarzyło, zanim znalazłam się w magazynie. Byłam jeszcze w kompletnym szoku. Zazwyczaj, kiedy jestem w szoku przez chwilę nic nie mówię. Ale byłam ciekawa, dlaczego zrobił tak wiele, aby uratować mój tyłek.
- Nie chcę, żeby cię skrzywdzili. - powoli odwrócił głowę w drugą stronę, idąc w przeciwnym kierunku, ode mnie.
- Justin, nie rozumiem tego, dlaczego jestem tutaj teraz z tobą. - przełknęłam ślinę. - Powinnam być martwa i dobrze o tym wiesz!
- Nie zasługujesz na śmierć. - mruknął, skręcając bliżej mnie. Był pięć metrów ode mnie.
Nie rozumiem. Kilka godzin temu, chciał strzelić w moją głowę. Teraz mówi mi, że nie zasługuje na śmierć? Powinien się zdecydować. Jestem zmieszana i oczywiste było to, że Justin myli się we własnych decyzjach.
- Co masz na myśli? To wszystko moja wina. - wykrztusiłam. Przebiegłam palcami po skórze mojej głowy. Zrobiłam krok, idąc do Justina i wróciłam do pozycji, w której stałam wcześniej.
- Twój brat zwalił to wszystko na ciebie. Nie mogę cię zabić za bzdury, w które wplątał cię twój brat. - pokręcił głową. Zatrzymałam się i spojrzałam na niego w zupełnej histerii.
- Nie musiałeś przyjeżdżać do magazynu Deana i robić tego wszystkiego dla mnie! Mogłam umrzeć, a wszystkie twoje problemy byłyby rozwiązane. - pisnęłam, przeczesując moje włosy palcami. Moje palce trzęsły się w napięciu, kiedy bawiłam się końcówkami swoich włosów.
- Czego jeszcze ode mnie chcesz? Wiesz, ile gówna przeszedłem, żeby uratować twój tyłek? Jesteś taka niewdzięczna! Powinnaś mi podziękować! - krzyknął, robiąc się lekko czerwony. Przechylił głowę na bok, podchodząc do motocykla. - Wiesz co? Zapomnij. Po prostu cię tu zostawiam.
Moje serce się zatrzymało. Ostatnią rzeczą, jaką chciałam było zostawienie mnie samej. Nie chciałam być sama, po tym co Dean mi zrobił. Potrzebowałam towarzystwa. Tęskniłam za kimś, kto mógłby się mną zaopiekować. To, co Justin dla mnie zrobił było niesamowite. Tylko nie wiem dokładnie, jak wyrazić to, co czuję. Jego zachowanie było przerażające. Nie wiem, czy mam mu dziękować, czy się go bać.
- Nie jestem niewdzięczna. - powiedziałam w swojej obronie. - Myślałam, że...
- Myślałaś, że co?
- Że nigdy nie przyjdziesz. - wyszeptałam. - Myślałam, że zostawisz mnie tam, wiszącą. - podeszłam bliżej niego, stojąc tak blisko, że nasze twarze prawie się dotykały.
- Nie. Nigdy bym tego nie zrobił. - zmarszczył brwi razem.
- Słuchaj, kłamałam o swojej tożsamości. Nie powiedziałam ci przed kim uciekałam w uliczce. Sprowadziłam cię na porażkę. - pochyliłam głowę ze wstydu, patrząc na moje stopy. Moje buty były całe od błota.
- Zrobiłaś to, co trzeba. Jesteś mądra. - wymamrotał, starając się, abym czuła się bardziej wyjątkowa w całej tej sytuacji.
- Nic nie zrobiłam, a wkurzyłam twojego brata. - mruknęłam, czując ogromny supeł w moim gardle.
- Wszystko, co mój brat musi zrobić to przeboleć śmierć swojej dziewczyny. - włożył ręce do kieszeni, poruszając w nich. Słyszałam tylko brzęczenie kluczy, świerszcze i wiatr, wiejący pomiędzy drzewami. Nie byłam typem dziewczyny, która kocha przyrodę, ale wiedziałam, że nie mamy innego wyjścia.
- Justin, posłuchaj mnie. Nie myślisz dobrze. - spojrzałam na niego, rozszerzając oczy na znak protestu.
- Tak, ja--
- Justin, dlaczego, do cholery przechodzisz przez te wszystkie gówna dla mnie? - przerwałam. - Musi być więcej powodów! Nie zrobiłbyś tego, tylko dlatego, że mi współczujesz! Więc, dlaczego to robisz? - moje policzki zrobiły się czerwone z nerwów. Muszę znać odpowiedź. Dlaczego, do cholery, to zrobił? Nie rozumiem.
- Chloe. - przełknął ślinę. - To dlatego, że zależy mi na tobie.
Moje oczy otworzyły się w szoku. Zamarłam. Nie wiedziałam, jak zareagować. Niemal natychmiast poczułam uścisk w brzuchu, prowadzący do napełnienia mojego pęcherzu do najwyższego punktu. To była ostania rzecz, jaka mogła wyjść z jego ust. Jedyne, jak mogłam zareagować było powiedzienie mu, co naprawdę czuję w środku. To znaczy, dosłownie.
- Muszę siku. - spojrzałam mu w oczy, kołysząc się na nogach w tą i z powrotem.
Justin Bieber's Pov:
Zaśmiałem się na jej reakcję, po tym, jak powiedziałem, co do niej czuję...musi iść siku. Pewnie zareagowałbym w ten sam sposób, gdyby dziewczyna, która miała mnie zamordować powiedziała mi, że zależy jej na mnie. To byłoby mylące. Wydawało się, że jestem bipolarny, podczas, gdy w rzeczywistości zamordowanie jej było moim zadaniem. Nie wybierałem, czy chcę to zrobić, czy nie.
- No, to proszę bardzo. - uśmiechnąłem się, wskazując na drzewo po mojej prawej stronie, pokazując, gdzie mogła iść sikać. Powoli odsunęła się ode mnie i rzuciła do drzewa. Zanim mogłem o czymkolwiek pomyśleć, usłyszałem odgłos cieczy, uderzającej o liście. Chodziłem w kółko, udając, że nic nie słyszę. W ciągu kilku minut, wyszła zza drzewa i podeszła do mnie.
- Naprawdę musiałam. Bardzo przepraszam. - pokręciła głową, starając się nie utrzymywać ze mną kontaktu wzrokowego. Wyczułem, że czuła się niezręcznie po tym wszystkim. Żałuję, że jej o tym powiedziałem. To było niezręczne.
- Rób to, co musisz robić. - zmusiłem się do uśmiechu, próbując nadal być pozytywnym.
- To co zrobiłam, było bardzo niegrzeczne z mojej strony... - przerwała. - Po tym, jak powiedziałeś, co do mnie czujesz. Naprawdę bardzo, bardzo przepraszam.
- W porządku. Nie musisz przepraszać. Zareagowałbym w ten sam sposób. Wiem, że nie spodziewałaś się tego.
Znowu oboje milczeliśmy. Mieliśmy wiele za sobą. Popełniłem dwa morderstwa, a Chloe została prawie zgwałcona i zabita. Dowiedziałem się, co naprawdę do niej czuję. Nie wiem, co jej powiedzieć w tym momencie. To znaczy, nie mogłem tego ukrywać. Nie mogę robić z tego tajemnicy. Wszystko, co przychodzi mi do głowy to jest to, że muszę jej powiedzieć. Wprowadzi mnie to w wiele kłopotów--Ale nie mogę zmienić moich uczuć.
- Nie zasługujesz na to wszystko.-- co stało się w magazynie. - wbiłem oczy w jej szaro-niebieskie tęczówki.
- Zasługuję. - przechyliła głowę na bok, wciąż utrzymując ze mną kontakt wzrokowy.
- Nie mów tak. Dobrze wiesz, że to nieprawda.
- Cóż, to prawda. - przerwała kontakt wzrokowy, spuszczając wzrok na ziemie, lekko kopiąc nogą liście. - Żyję w kłamstwie, dokładnie, jak mówiłeś. - powiedziała ponuro.
- Pozwólmy teraz powiedzieć prawdę. - oblizałem wargi. - Nie kłamałabyś, jeśli nie bałabyś się śmierci. Dlaczego nagle myślisz, że to wszystko teraz jest w porządku? Wolałabyś być martwa? - przerwałem, próbując ujrzeć jej reakcję. Jej głowa wciąż była spuszczona ze wstydu. - Przemyśl to.
Nic nie odpowiedziała. Stwierdziłem, że myślała. Zrobiłbym to samo na jej miejscu. Po tym wszystkim, co stało się w ciągu ostatnich kilku godzin jestem zaskoczony, że nadal chce ze mną rozmawiać. Jej życie było w rękach tak wielu ludzi. Czułem się za to winny.
- Musisz myśleć naprawdę mocno. - stwierdziłem, drapiąc moje czoło lewym palcem wskazującym po czym z powrotem wepchnąłem rękę do kieszeni.
- Tak. - powiedziała pod nosem, patrząc prosto na mnie.
- O czym myślisz? - spytałem, czując jak moje serce przez minutę bije szybciej. Mogę tylko wyobrazić sobie myśli w jej głowie. Rzeczy przez, które przechodzi muszą być do dupy.
- Wszystkim.
- O wszystkim? - uniosłem brew. - Rozwiń.
Musiałem jej wszystko wyjaśnić. Chciałem, żeby wiedziała iż może mi zaufać. Nie jestem złym kolesiem. Zająłem się Deanem, więc ostatnią rzeczą, jaką może robić to myślenie tak o mnie. Robię złe rzeczy, ale czasem rośnie mi serce. Szczególnie dla ludzi, na których mi zależy.
- Nie twoja sprawa. Naprawdę. - zacisnęła usta, nadal kopiąc nogą w ziemi.
- Możesz mi powiedzieć.
- Wiem, że nienawidzisz Deana. Nie chcesz dać mu satysfakcji. Dlatego mnie uratowałeś. - zamknęła oczy po czym szybko je otworzyła, a następnie spojrzała w jej lewo. Mógłbym powiedzieć, że nadal próbowała nie utrzymywać ze mną kontaktu wzrokowego.
Ale miała rację. Na początku przyszedłem po nią, bo nie chciałem, aby Dean wygrał tą rundę. Miałem zamiar wziąć Chloe i ją zabić. Moje zamiary zmieniły się, kiedy wszedłem do pokoju i ją zobaczyłem. Wtedy podjąłem ostateczną decyzję, co z nią zrobić.
- To był powód. - przerwałem. - Później zobaczyłem, że wisisz na ścianie ze siniakami na twarzy. Byłaś z tego zadowolona?
- Nie. - wymamrotała. - Nie musiałeś po mnie przychodzić.
- Więc wolisz być tam, a nie tutaj ze mną? - spytałem z pełną powagą, wypuszczając głębokie, długie westchnienie. Po raz kolejny spojrzała na dół w ziemie ze wstydu. Delikatnie ująłem jej szczękę w rękach, unosząc jej twarz tak, aby patrzyła mi w oczy. Ten widok był tak piękny. - Słuchaj, przez cały ten czas, wszystkie moje myśli były o uczuciach do ciebie. Mogłem przelecieć cię i wyrzucić na ulicę pierwszej nocy, kiedy cię znalazłem, ale zatrzymałem cię. Mój umysł mówił, że mam cię wyrzucić, ale serce, że mam cię zatrzymać. - przełknąłem, przygotowując się do jej reakcji.
- Justin... - przerwała.
- Mogę czegoś spróbować, proszę? - poprosiłem ostrożnie.
- Proszę bardzo. - zgodziła się na moje następne działania.
Stopniowo, przybliżyłem swoją twarz bliżej jej, oddychając w jej górną wargę. Nasze nosy dotknęły się, kiedy wahałem się czy przysunąć się bliżej. Posłałem jej spokojne spojrzenie w oczy po czym zamknąłem je.
Zamarła.
Moje serce waliło tak mocno, że mogłem usłyszeć jego bicie. Czułem jej oddech na mojej górnej wardze, podczas, gdy przysunąłem twarz bliżej jej. Jej oddech został przerwany po czym zaczął szybko się uwalniać. Czułem, jakby czas się zatrzymał. Przycisnąłem swoje czoło do jej. Następnie, złączyłem nasze usta, bez dalszego zastanowienia.
Na początku się opierała. W ciągu kilku sekund, jej super miękkie usta stały się zdesperowane, prosząc o więcej. Opór między nami stopił się, jak kostki lodu w piekle, kiedy moje ręce oderwały się od jej szczęki, w poszukiwaniu jej bioder, chwyciłem ją w pasie, przyciągając bliżej do siebie tak, aby nasze biodra się dotykały. Czułem się, jakbym śnił. Tak bardzo nie chcę tego skończyć i ponownie znaleźć się w zimnej, twardej rzeczywistości. Jej usta były, jak niebo.
Nie chcąc odsunąłem się od niej, czując powiew zimnego powietrza na moich wilgotnych wargach. Uśmiechnąłem się do niej, wciąż trzymając ręce wokół jej talii, wreszcie otworzyłem oczy i zobaczyłem przed sobą piękne szaro-niebieskie tęczówki.
- Nie mogę powiedzieć, że cię kocham, bo nie wierzę w miłość. - Nie mogę powiedzieć, że cię lubię, ale. Ale wiem, że zależy mi na tobie...bardzo. - masowałem palcami jej talię. - Jestem tego cholernie pewny.
Nie odpowiedziała, nie powiedziała czegokolwiek. Byłem wścibski, chcąc wiedzieć, co do mnie czuje. Moje uczucia były silniejsze niż jej? Byłem zdesperowany, aby uzyskać odpowiedź.
- Odwzajemniłaś mój pocałunek. To coś znaczy? - wyszeptałem w jej usta, wciąż trzymając swój nos na jej. - Czujesz to samo?
Po raz kolejny milczała. Jej oczy były zdezorientowane. Czułbym się trochę dziwnie przez jej zachowanie, jeśli nie chciałaby mieć ze mną nic wspólnego. Później odsunąłem się od niej, puszczając jej talię. Pokręciłem głową, idąc w przeciwnym kierunku od niej, kierując się do motocyklu. Nadal chciałem pokazać, że zależy mi na niej, chociaż jej uczucia do mnie były tajemnicą.
- Tak mi przykro. - usłyszałem z tyłu jej szept. Jej głos był chwiejny i słaby. Dziewczyna przeżyła tak wiele i zacząłem czuć się przez to okropnie.
Stanąłem przy motocyklu, podnosząc siedzenie. Sięgnąłem do niego, chwytając duży niebieski koc. Podszedłem do Chloe, stając za nią. Uśmiechnęła się do mnie, co spowodowało, że moje serce zaczęło bić szybciej. Wiedziałem, że pierwszy raz zobaczyłem jej uśmiech. Była to najpiękniejsza rzecz na świecie. Smutne było to, że nawet nie wie, jak uśmiech pięknie wygląda na jej twarzy.
Lekko uśmiechnąłem się do niej, byłem jeszcze trochę zdenerwowany tym, że nie usłyszałem, co do mnie czuje. Myślę, że muszę dać jej czas. Modliłem się, aby nie była wyczerpana mną po tym wszystkim. Sprawiała, że wyglądałem, jak rozpaczliwy mały szczeniak.
- Zabiłeś tych dwóch facetów. - stwierdziła bez emocji ze spuszczoną głową. Chwyciła brzegi koca, upewniając się, że zakryła piersi.
Nie miałem pojęcia, że widziała jak zamordowałem kolesi Deana. Kazałem jej zostać w piwnicy i czekać. Miała już za sobą zbyt wiele. Nie chciałem, aby zobaczyła jak zadźgałem faceta na śmierć, albo strzeliłem kolesiowi w klatkę piersiową. Była już w wystarczająco traumatycznej sytuacji. Zszokowało mnie to, ile przeszła w ciągu kilku godzin. To będzie prześladować ją do końca życia.
- Widziałaś to? - spytałem, trzymając ręce w kieszeni, bawiąc się moim portfelem, kluczami i pustymi opakowaniami po gumach.
- Widziałam całą sytuację. - włożyła kosmyk włosów za prawe ucho, wciąż starając się trzymać koc w tej samej ręce.
- Walczyłem o twoje życie.
- To było tego wszystkiego warte? - zatrzepotała rzęsami, patrząc w lewo.
- Uratowanie cię jest warte wszystkiego. - urwałem, spuszczając głowę. Nie mogłem przestać mówić jej prawdy. Wszystko, co wychodziło z moich ust było prawdą. Nic na to nie poradzę.
Prawda może sprawić, że wydajesz się być lepszym człowiekiem, ale wprowadzić cię w kłopoty. To powód, dla którego byłem zawieszany w szkole co najmniej 5 razy w roku. To powód, dla którego mój brat nieustannie mnie bije. To dlatego jestem teraz w tym całym bałaganie z Chloe. Nie mogę trzymać języka za zębami, teraz siedzę tu, mówię dziewczynie wszystko, co do niej czuję, kiedy ona nawet nie odwzajemnia moich uczuć. Wyglądam jak idiota, ale nie mogę się powstrzymać. Taki jestem.
- Zachowujesz się, jakby to była normalna rzecz. - mruknęła pod nosem.
- Jaka normalna rzecz?
- Popełnienie dwóch morderstw jednej nocy! - warknęła. - Wiesz, jak wiele problemów może ci to sprawić?
W tej chwili, pomyślałem o mojej przeszłości i o tym, ile przestępstw popełniłem. Nie mogłem tego nawet zliczyć. Wszystkie zostały wykonane niechlujnie. To był pierwszy raz, kiedy zabiłem ludzi, w czyjejś obronie. Nie był to zwykły ktoś. Mówimy o dziewczynie, dla której zrobiłbym tak wiele, aby utrzymać ją przy życiu. Bardzo mi na niej zależy. To żałosne, że zacząłem o tym mówić dopiero, kiedy znalazłem ją w piwnicy u Deana.
- Policja nigdy nie będzie podejrzewać, że to ja. Mam osiemnaście lat, dorosły mężczyzna o twarzy niewinnego dzieciaka. Gówno mi zrobią. - sprzeciwiłem się jej stwierdzeniu, zaciskając szczękę, starając nie powiedzieć jej o rzeczach, które zrobiłem wcześniej.
- Musisz przestać być taki pewny. - syknęła. Na jej twarzy prawie pojawił się wyraz troski.
- Oh, jestem pewny. - zmarszczyłem brwi. - Nie musisz się o mnie martwić.
- Po prostu mnie to przeraziło, dobrze? - wykrztusiła, próbując zatrzymać łzy. - Można cię uznać za przestępce?
- To sposób w jaki żyję, Chloe. Jeśli ci się nie podoba to możesz wrócić do swojego brata - przerwałem. - Który w zasadzie robi to samo. - uśmiechnąłem się chytrze, próbując udowodnić swoją rację.
- To powód, dlaczego wyjechałam z dala od mojego brata... - urwała.
Przypomniało mi się, że wyjechała w tą podróż, aby od niego uciec. Byłem ciekawy, czy jej brat traktował ją tak samo, jak Damien traktuje mnie. Jeśli to prawda to chciałbym zatrzymać ją u siebie. Chloe nie zasługuje na taki rodzaj traktowania.
- Cóż, jeżeli to sprawi, że poczujesz się lepiej, zamordowałem dwóch przestępców, czyli w zasadzie zwalczałem przestępczość.
Długa, niezręczna cisza unosiła się pomiędzy nami. Zerwały się chłodne, kanadyjskie wiatry, wiejące we włosy Chloe, stałem i patrzyłem, jak starała się stać i udawać, że wszystko jest dobrze. Była już załamana. Nie chciałem, aby czuła, że nadal jestem jej zagrożeniem. Nie chciałem, żeby bała się, że ją zabiję. Bolało mnie zobaczyć ją w tak...strasznym stanie.
- Słuchaj, muszę ci coś powiedzieć. - podszedłem do niej, łapiąc ją delikatnie za rękę.
- Co chcesz powiedzieć, Justin? - spojrzała mi w oczy.
- Po tym, co dzisiaj się stało, nie chcę stracić cię z oczu. Mam zamiar zabrać cię w miejsce...w którym nikt nie będzie mógł cię skrzywdzić.
- Justin... - urwała po raz kolejny. Tym razem było to zawahanie.
- Nie mogę pozwolić, aby coś ci się stało. - pokręciłem głową po czym chwyciłem ją za rękę, przyciągając bliżej. Zabrała ode mnie rękę, trzymając ją z bólu. To było pewne, że dotknąłem jej strasznych cięć na ręce. - Bardzo przepraszam. - zmarszczyłem brwi.
- Ugryzłam blondyna, a on wyciągnął nóż i przesunął go wzdłuż mojej ręki. - wymamrotała, patrząc na rękę po czym zsunęła z niej koc, abym mógł zobaczyć.
- Cieszę się, że zabiłem tego drania. Ich obu. - zacisnąłem pięści. - Teraz, jeśli zabiję jeszcze Deana, moje życie będzie spełnione.
Ściągnąłem moją kurtkę, a następnie swoją koszulkę. Wziąłem ją i położyłem na jej ręce, owijając kilka razy wokół. Patrzyła na moje ciało, mogę powiedzieć po wyrazie jej twarzy, że próbowała się oprzeć. Najwyraźniej nie mogła.
- Nie jest ci zimno? - spytała, patrząc na nagą część mojego ciała.
- Jestem Kanadyjczykiem, Chloe. - zaśmiałem się, upewniając się, że koc jest owinięty wokół jej ciała, aby nie zamarzła na śmierć.
- Racja. - skinęła głową.
- Podoba ci się to, co widzisz? - uśmiechnąłem się, wskazując ręką na swoje ciało.
Nie powiedziała nic, ani jednego słowa. Czułem się, jakbym rozmawiał z pieprzoną ścianą, która decyduję się czasami do mnie odezwać, ale gdy czuję się niezręcznie, nie mówi nic. Chloe jest tą ścianą. Nie wiem, czy zmusić ją, aby coś powiedziała czy nabrać do niej cierpliwości. Musiałem dać jej spokój po wszystkim, co przeszła wcześniej.
- Więc...Chloe...Staram przyzwyczaić się do twojego imienia. - podrapałem się kłopotliwie w czoło. - Chloe Romano. - wychrypiałem do siebie.
- Wiem, że to trudne. - wpatrywała się w ziemie.
Szedłem, obejmując ją ramieniem. Dostrzegłem przed nami duże drzewa, które kiedyś się przewróciły. Poprowadziłem ją do nich i posadziłem na jednym z nich. Usiadłem po jej prawej stronie, okrywając się kocem. Także się nim okryła, więc byliśmy obok siebie. To było najpiękniejsze uczucie, wiedząc, że koc jest owinięty na naszych ramionach. Tylko nas dwoje.
- Byłaś bardzo dzielna we wszystkim, co działo się w ostatnich dniach. - przyznałem, głaskając jej miękkie, brązowe włosy.
- Nie chcę umierać. - wtuliła głowę do mojej szyi, opierając ją na moim ramieniu. Przysunąłem się do niej bliżej tak, aby czuła się bardziej komfortowo.
- Więc, w uliczce uciekałaś przed Venom?
- Tak. - skinęła głową na moim ramieniu. Czułem jej szczękę, kującą w moją skórę.
- Kto by pomyślał... - mój głos się załamał.
Nie miałem pojęcia, że Venom mieli z nią rzeczywiście do czynienia. Fakt, że nikt nie powiedział mi, że Chloe jest w Stratford wkurwiał mnie. Tak ciężko pracowałem, aby ją znaleźć. Ma szczęście, że coś do niej czuję, bo jej tyłek byłby martwy już dawno temu.
- Wiedzieli, że mam na imię Chloe Romano. Zabrali mi prawo jazdy i dali Damienowi. - westchnęłam. - Sprowadzili cię na porażkę.
- To nie pierwszy raz, kiedy zrobili coś takiego. Robią te rzeczy, aby oglądać moje niepowodzenia. Nie chcą, abym należał do gangu.
- Nie sądzę, żebyś należał. - powiedziała pozytywnie. - Myślę, że jesteś świetny w tym co robisz. Gdybym nie kłamała, pewnie byś mnie znalazł.
- To nie twoja wina. - mruknąłem, kładąc rękę na jej. Nie zdjęła jej. Dobry początek.
- Lubisz to, co robisz? - przełożyła prawą nogę na lewą, kołysząc się.
- Co masz na myśli?
- Zabijanie ludzi...kradzież pieniędzy, aby przeżyć?
- Nie. - przełknąłem ślinę. - Nie mam wyboru.
Myślałem o łapówkach mojego brata, ciągłe dręczenie, że to od członków gangu. Tak bardzo chciałem zostawić to wszystko za sobą, chciałem udowodnić, że wszystko jest w porządku. Chciałem udowodnić, że jestem w stanie wykonać ich rozkazy, ale oczywiście przyniesienie Chloe do domu sprawi, że będę wyglądał jeszcze gorzej w ich oczach.
- Jaki jest twój problem z członkami Venom? Nie możesz się dogadać z żadnym z nich?
- Nie bardzo. - spojrzałem na rozgwieżdżone niebo, ściskając rękę na jej ręce tak mocno, jak nigdy. - Najmłodszy, Jett King...jest w porządku. Zawsze stara się wywołać ze mną kłótnie, ale to mnie nie rusza. Jest w moim wieku.
- Przyszedł do ciebie i rozmawiał z tobą o mnie.
Rozszerzyłem oczy ze zdziwienia. Nie wiedziałem, że to widziała. Musiała przeżyć wiele rzeczy. Jest bardzo mądra...
- Widziałaś to?
- Wyszłam do budki telefonicznej, aby zadzwonić do brata, ponieważ nie mam telefonu komórkowego.
- Co do cholery? - krzyknąłem, próbując się nie roześmiać. Jak można nie mieć telefonu? Jest 2012, a ona wciąż chodzi po ulicach, szukając budki telefonicznej. Zastanawiam się, co zrobi, kiedy budki całkowicie znikną z naszej planety.
- To pomysł mojego brata. Nie śmiej się ze mnie. - powiedziała w swojej obronie. Zaśmiałem się na myśl, że wciąż musi korzystać z automatu telefonicznego, aby pozostać w kontakcie z bratem. - Więc wyszłam i ukryłam się za samochodem, obserwując o czym rozmawiacie. Wtedy wróciłeś do domu i powiedziałam ci, że biegałam.
- Kłamiesz przez zęby, kochanie--Ale rozumiem. - uśmiechnąłem się.
- Za każdym razem, kiedy rozmawiasz z kimś, zawsze się cholernie kłócicie. Ludzie nigdy nie dają ci przerwy?
Zrozumiała...w końcu. To był prawdziwy dar od Ducha Świętego, że w końcu zdała sobie sprawę, że kłócę się z każdym, z kim zacznę rozmawiać. Nie mogę nic na to poradzić, że każdy czepia się mnie bez powodu.
- Nie. - przyznałem. - To najgorsze, w tym co robię. Muszę pracować sam, czasami...cóż...
- Co? - żwawo ściągnęła głowę z mojego ramienia.
To była jedna z moich słabości. Nikt tego o mnie nie wie. Jest to prawdopodobnie jedna z przyczyn, dla których zatrzymałem Chloe.
- Możemy zachować to między sobą?
- Oczywiście. - uśmiechnęła się, zbliżając się do mnie.
- Powodem, dla którego nie chcę pozwolić ci odejść...to szczera prawda, nie chcę czuć się samotny. Okazało się, że mamy coś wspólnego, dlatego po prostu chciałem zatrzymać cię blisko siebie. - wziąłem swoją rękę z jej, złączając obie moje dłonie razem.
- Nie sądzę, żebym wcześniej to zauważyła, ale teraz widzę, że to prawdopodobnie powód, dla którego mój głupi tyłek nie poprosił jeszcze, aby mój brat po mnie przyjechał. - zachichotała, rozglądając się dookoła.
- Więc...też czujesz się samotna? - spytałem z lekkim niepokojem.
- Po całym incydencie, w którym mój brat zamordował dziewczynę twojego brata, Brad trzymał mnie zamkniętą. Nie mogłam nigdzie iść, albo zrobić coś dla siebie. Później przybyłam tu i teraz, jasne jest dla mnie to, że... - westchnęła, kręcąc głową, starając się powiedzieć to, co chciała. - Jesteś jedyną osobą w moim życiu, z którą tak długo rozmawiam, oprócz mojego brata.
- To tak samo, jak ty. Nie mam nikogo, aby mu się wygadać. Jesteś jedyną, która wydaje się, że rozumie, co mam do powiedzenia.
- Jesteś jedyną osobą, która chce mnie słuchać. - odwróciła głowę do mnie, unosząc prawy kącik swoich ust.
- Zawsze tutaj jestem. - uśmiechnąłem się do niej, starając rozmawiać o pozytywnych rzeczach.
Dźwięk świerszczy obił się w moich uszach ponownie, podczas, gdy milczeliśmy. Rozejrzeliśmy się wokół, podziwiając widoki w lesie. Szukałem zwierząt i ciekawych roślin. Nie widziałem nic z tego.
- Tak, jesteś niesławną siostrą Brada Romano. - uśmiechnąłem się i skinąłem głową.
- Tak. - powiedziała żartobliwie.
- Szczerze mówiąc, to super.
- Dlaczego? - przygryzła nerwowo wargę.
- Pamiętasz, kiedy powiedziałem, że nie nadajesz się do mojego życia, nic nie widziałaś i nie przeszłaś?
Przypomniałem sobie dokładnie tamtą noc. Myślałem, że jest niewinna. Myślałem, że otacza się dobrym towarzystwem. Kiedy zobaczyłem jej prawo jazdy, uświadomiłem sobie, że jej brat i ona mają dokładnie takie samo życie, jak ja. Więc, oczywiście jej życie w domu nie jest o gumach do żucia i tęczach.
- Pamiętam.--A mówiłam, że wiem dokładnie co robisz na co dzień. - szepnęła.
- Teraz ci wierzę.
- Niewiele osób wie, ale po śmierci rodziców mój brat nie opiekował się mną. - pokręciłam głową z niesmakiem. - Odkąd zamordował dziewczynę twojego brata, powiedział mi, że mam się ukrywać i trzymać z dala od Stratford.
- Co sprawiło, że znalazłaś się w Stratford? - musiałem spytać, biorąc pod uwagę to, że pojawiła się w Stratford. Gdzieś po drodze skończyło się to spaniem w jednym domu z osobą, która miała ją zamordować. Niezbyt dobry pomysł.
- Byłam ciekawa. Nie mogę się powstrzymać, jeśli chcę dowiedzieć się, dlaczego mój brat prosił mnie nie robić takich rzeczy.
- Plus, jeśli posłuchałabyś swojego brata, nie spotkałbym ciebie. - uśmiechnąłem się, mrugając do niej. Zmuszała się, by się nie zarumienić, ale przed tym widziałem, że jej twarz była cała czerwona. - Oh, rumienisz się! - ująłem jej podbródek w lewą rękę. Zachichotała, starając się zachowywać, jakby nic się nie stało.
- Przestań. - odciągnęła twarz z dala ode mnie. Chwyciła ją w obie ręce, starając się ukryć przede mną jej emocje.
- Rumienienie się jest w porządku. Robię to cały czas, kiedy jesteś przy mnie. - odkryła twarz i zarumieniła się jeszcze raz, a następnie ponownie ją zakryła. - Oh, zrobiłaś to jeszcze raz! - po raz kolejny zaśmiałem się do siebie.
- Dziękuję za wszystko. - odkryła twarz, patrząc mi w oczy.
- Dla ciebie wszystko.
To była długa przerwa. Patrzeliśmy sobie w oczy przez około 10 sekund, nie mówiąc ani słowa. Była szczera. To właśnie przyniosło mi ulgę.
- Powinieneś zabić Deana. - żartobliwie uderzyła mnie w nogę.
- Czasami chcę. - pokręciłem głową, złączając moje dłonie. - Wtedy zdaję sobie sprawę, że był kiedyś moim najlepszym przyjacielem.
- Wiem, że to musi być trudne.
- Smutne jest to, że Dean wiedział, że zależy mi na tobie, zanim ja się zorientowałem. Zna mnie tak dobrze. - przyznałem.
Dean był ze mną, kiedy przechodziłem to wszystko. Był ze mną, zanim moi rodzice zostali zamordowani przez gang. Wie o mnie prawie wszystko. Wie tyle, że może obrócić moje własne życie, przeciwko mnie.
Na tym świecie naprawdę nie można ufać nikomu.
- To prawda?... - przybliżyła swoją twarz bliżej mojej.
- Co prawda?
Zatrzymała się, pozostając w tej samej pozycji na ułamek sekundy. Westchnęła po czym zaczęła mówić ponownie.
- To, że nigdy nie miałeś dziewczyny i nigdy nic do żadnej nie czułeś.
- To prawda. - mój głos się załamał. - Ale wtedy, pojawiłaś się ty.
- To ostatnia rzecz, jaką od ciebie się spodziewałam. - zacisnęła wargi, kładąc nos na moim ramieniu, patrząc mi znowu w oczy.
- Cóż, przyzwyczaję się do tego. Będę dla ciebie walczyć. Nie obchodzi mnie z kim. Mam zamiar wrócić do domu... - zamknąłem oczy, obmyślając plan. - Ale najgorsze będzie, kiedy stanę twarzą w twarz z rzeczywistością.
- Co masz na myśli, mówiąc rzeczywistość?
- Mój brat. - spuściłem głowę na samą myśl o nim. - Nie będzie szczęśliwy, że wziąłem cię z powrotem, ale będzie musiał się przyzwyczaić.
- To jest to, co chciałam od ciebie usłyszeć. - uśmiechnęła się do połowy, kiwając głową.
Wtedy spojrzałem śmiertelnie na jej twarz i przesunąłem palce wzdłuż jej siniaków. Zmarszczyłem brwi, wyrażając, że jestem zaniepokojony i zmartwiony. Wiem, że w przeszłości nie robiłem dla niej takich rzeczy, ale możemy to postawić za sobą. Teraz wiem, że...ta piękność nie zasługuje na ból i cierpienie.
- Wszystko dobrze?
- Tak, dobrze. - zapewniła mnie.
- Boli?
- Czuję się dobrze. - spuściła wzrok ze wstydu, po raz setny. Delikatnie pocałowałem ją w najbardziej widoczny siniak na lewym policzku, przenosząc swój nos w dół po czym pocałowałem ją w szczękę. W ogóle się nie opierała, co sprawiło, że czułem się pewniej.
- Tak, następnym razem, jak zobaczę Deana, zabiję go...na pewno - powiedziałem ponuro.
- Zrób sobie przerwę od morderstw. To nie jest dla ciebie dobre.
- Robię to co muszę, Chloe. - przebiegłem palcami po moich nieułożonych włosach.
- To twoje życie. Nie zamierzam cię powstrzymywać. - pokręciła głową.
Miała rację. Nikt tak naprawdę nie może powstrzymać mnie od tego, co robię. To byłoby psychicznie i fizycznie niemożliwe. Jedynym sposobem, który by mnie od tego powstrzymał jest, gdyby mi stało się coś szkodliwego, ale już się stało. Zostałem postrzelony, pchnięty nożem. Może stać się coś gorszego?
- Jednego dnia, zdasz sobie sprawę, że naprawdę mnie lubisz i chcesz zostać ze mną...jeśli taki dzień nadejdzie to wiedz, że zrobię dla ciebie wszystko.
- I kiedy ten dzień nadejdzie? - uśmiechnęła się, unosząc brew.
- Musisz zrozumieć. Wkrótce. Twoje uczucia do mnie uderzą w ciebie, jak pieprzony pociąg.
- Jeśli masz rację, to będę ci winna pocałunek...i wtedy to ja pocałuję cię pierwsza. - powiedziała chytrze. Zarumieniłem się na myśl, że mnie pocałuje. Pocałunek z nią był moją słabością. Jej usta były miękkie, jak żadne inne. Były doskonałe. Naprawdę czułem, jakby umarł na chwilę i wszedł do nieba.
- Tak, więc to umowa?
- Umowa. - skinęła głową. Posłałem jej uśmiech po czym ziewnąłem. Byłem zmęczony dniem pełnym zmagań. Zaledwie dwa dni temu byłem pobity przez Damiena. Musiałem iść i uratować Chloe. Skończyło się na zamordowaniu dwóch facetów i uciekaniem przed furgonetką.
Kurwa mać, moje ciało jest obolałe...
- Musimy iść spać. Nie wiem czy jesteś zmęczona, czy nie. Ale jutro czeka nas pracowity dzień. Musimy dowiedzieć się, jak najszybciej wyjść z tego lasu.
Zdjąłem koc z nas obu i rzuciłem go na ziemię. Usiadłem na nim, a Chloe przysiadła się niepewnie do mnie, powoli kładąc głowę na mojej nagiej klatce piersiowej. Przykryłem nas drugą połową koca. Ledwo starczało mi miejsca, ale to było w porządku. Będę mógł ponownie przytulać się z Chloe.
- Wiem, że nie chcesz spać na ziemi, ale nie mamy wyboru. Możemy albo wrócić na drogę i zginąć, albo spać na ziemi i uratować nasze życie. - wymamrotałem w jej włosy. Owinąłem ręce wokół jej tali, przyciągając ją bliżej do siebie.
- Rozumiem. Dziękuję.
Pocałowałem ją w czoło, kładąc nos na jej głowie. Zostawiłem go tam, ponownie całując ją w głowę. Chciałem, żeby czuła się tak komfortowo, jak to możliwe, zwłaszcza, że mieliśmy spać na ziemi.
- Czujesz się dobrze?
- Tak. - wyszeptała w moją klatkę piersiową. - Wiesz dlaczego?
- Dlaczego? - przesunąłem swój nos po boku jej twarzy w dół.
- Uratowałeś mi życie.
O mój boże. W końcu mamy 18 rozdział. Jhloe byli tutaj tacy słodcy, dgidsbggdidbgrasig. Tak bardzo was przepraszam, że pierw obiecuję, że dodam rozdział, a potem tego nie robię i dodaję po dniu, albo dwóch...To znaczy zazwyczaj tak robię, kiedy są długie rozdziały. Rozumiem to, że się niecierpliwicie i tak dalej ;) Naprawdę nie przeszkadza mi kiedy pytacie na asku lub twitterze o rozdziały, wiem, że większość to denerwuje, ale nie mnie, więc nie bójcie pytać.
W związku z tym, że są testy gimnazjalne chciałabym życzyć wszystkim POWODZENIA. Jak poszedł wam dzisiejszy egzamin? Mam nadzieję, że dobrze. Na pocieszenie dodaję rozdział, haha. Trzymałam kciuki. Jeszcze raz jedno wielkie powodzenia.
MUCH LOVE :)


Follownijcie na twitterze naszą Chloe i naszego Jaya.

50 komentarzy:

  1. o boże , moje serce nie wytrzymuję tyle emocji dffsdfsdfs

    OdpowiedzUsuń
  2. jejku jejku jejku! Jay *o* taak! w końcu!!!!!!!!! powiedzieli sobie prawdę! matko.. *o* ten rozdział jest taki cudowny ;') umarłam. jestem w niebie. to było takie słodkie *.* kocham cię dziewczyno! dziękuję z całego serca, że to tłumaczysz ♥ i nowy wygląd tez bardzo mi sie podoba i odpowiada mi :D

    @morethankiss

    OdpowiedzUsuń
  3. Proszę, jesli masz taką możliwość dodaj dzis jeszcze jeden! Kocham Cie.

    OdpowiedzUsuń
  4. tak.. właśnie umarłam... rozdział jest oiragfuyjgyadsvfnkjds *___* i to tyle w temacie ;3 / @Justeliaa

    OdpowiedzUsuń
  5. Co do wyglądu bloga, to wczoraj pisałam Ci na twitterze, że śliczny jest i pytałam czy sama robiłaś szablon. Rozdział jest taki akndjdndbfnjfff, ale boję się co będzie dalej, jak wrócą do domu Justina.

    OdpowiedzUsuń
  6. Śliczny ten nowy szablon !

    OdpowiedzUsuń
  7. OMB! <3 następny, następny, następny!

    OdpowiedzUsuń
  8. ja poerdziele jakie zajebiste , czytał am to na biologi i ciężko było powstrzymać emocje *o*

    OdpowiedzUsuń
  9. Testy nie były,aż tak złe.;p
    Taaaaaaaaaak pocieszyłąś mnie nowym rozdziałem.<3

    OdpowiedzUsuń
  10. Guxunlvtdhvhfg jaa *,*
    Test taki średni.. Ale charakterystyka dobrze poszła :D
    Jesteś świetna, dziękuję za tłumaczenie <3
    Miłego Dnia! ;) / @foreeveerjb

    OdpowiedzUsuń
  11. Omg omg omg omg omg
    Coz za zajebistosc...

    OdpowiedzUsuń
  12. Asdfghjkl *.*
    Powiedział że mu na niej zależy !
    Kocham ich,są tacy słodcy ;3
    Czekam na nn ;*
    Dziękuję za tłumaczenie,Kocham Cię <3

    OdpowiedzUsuń
  13. ZGON. *.* To było takie słodkie . ;3 ajajaj. rozpływam się po prostu. Jesteś niesamowita. ubóstwiam Cie za to tłumaczenie . <3

    OdpowiedzUsuń
  14. o mamo, ale Jay jest slodki dcfnklsdvsk
    ciekawe co na to Damien, jak zobaczy Chloe z Justinem :o
    dziekuje i kocham Cie ♥
    @olcikx

    OdpowiedzUsuń
  15. Umarłam *.* rozdział jak zwykle genialny, cudowny i wgl, ale ten wywołał we mnie dziwne emocje. Hjkasdhjksdyhdsy no nie mogę!
    -zależy mi na tobie.
    -muszę siku.
    Hahahahhahahhahaha nie mogę z tego. Dziękuję, że to tłumaczysz, jesteś wspaniała. Kocham tego bloga, i kocham Ciebie, za to co robisz i że sprawiasz sobie trud, żeby nas uszczęśliwić w pewnym stopniu. Czekam na następny xx ps. Przepraszam za tak chaotyczny i niespójny komentarz, ale jestem naemocjonowana *.*

    OdpowiedzUsuń
  16. Najlepszy rozdział jak do tej pory <3

    OdpowiedzUsuń
  17. BOSKI PO PROSTU BOZEEEEEEEE!
    A NOWY WYGLĄD BLOGA JEST PIĘKNY <3

    OdpowiedzUsuń
  18. cudowny rozdział ksdbjdbjkasd.
    wygląd jest cudowny bsdbjasd

    OdpowiedzUsuń
  19. Ten rozdział i opowiadanie jest po prostu ghvmbcsdhm *.*

    OdpowiedzUsuń
  20. Jest idealny. Twoje tłumaczenie jest świetne ;) czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  21. awwwwww... to było takie słodkie, ze mi się ryj cały czas szczerzył i mama do mnie ,ze wyglądam jak psychopata :* czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  22. O rany! Co za rodział i taki awwww na koniec :D
    No nic, czekam na ciąg dalszy :D

    A wygląda bloga super! Śliczny nagłówek i fajnie, czytelnie i przejrzyście :D

    @ameneris.

    OdpowiedzUsuń
  23. podoba mi się. nie jestem wielbicielem "słodkich" rzeczy w opowiadaniach. ale fajny rozdział ;3 @Swag_BoyBieber

    OdpowiedzUsuń
  24. *-* Czekam na następne *-*

    OdpowiedzUsuń
  25. BOZE KAHAKHSG JEDNO Z MOICH ULUBIONYCH OPOWIADAN, KOCHAM CIE DZIEWCZYNO, ZE TO TLUMACZYSZ JESTES WIELKA PO PROSTU <3 a ten rozdział awwww slodki i długi *-*
    czekam na nn, mam nadzieje, ze szybko bedzie <3

    OdpowiedzUsuń
  26. + wygląd zajebisty <3

    OdpowiedzUsuń
  27. Jezu super ten rozdział *.* możesz mnie informować? :) @LadyyN_

    OdpowiedzUsuń
  28. asdfhhhhghahakjskahshajjdkfkajbx

    Czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  29. rozdział jest taki kwefcoegbvwljebfljwer jest MEGA, zajebisty, długi, perfekcyjny lkwehfcilwehf :'D awww, kocham ich ♥ @mykidrauhllswag

    OdpowiedzUsuń
  30. o - em - dżi
    ten rozdział to po prostu c u d o
    wbhasgklngadnlga
    justin taki słodki, że aghuhfbasbgaisgbakgnvda
    nie mogę

    OdpowiedzUsuń
  31. ten rozdział >>>>>>>>>>>>>
    @justsejswaggie

    OdpowiedzUsuń
  32. Nawet nie pytaj o egzaminy! Załamka ;/ I nie dziękuje za powodzenia :D A rozdział jest lksjnkfdnjdfkbnfvbnf <3 I LOVE YOU SO MUCH! <3

    OdpowiedzUsuń
  33. asdfghjkl. <33
    jak słodko.
    kocham ich. ;***
    i czekam na więcej. ;P

    OdpowiedzUsuń
  34. JAKIEEE SŁODZIACZKI <3

    OdpowiedzUsuń
  35. AAAAAAAA ten rozdział jest taki FRIGIBSZDZIKIGHYY !!! *..*

    OdpowiedzUsuń
  36. omg omg omg. jeju, jak slodko. jay jest niesamowity *___* po prostu umieram jak to czytam. dawaj nastepny <3

    OdpowiedzUsuń
  37. asdfghjkl ten rozdział jest taki uroczy ;")
    @NakedBieberauhl

    OdpowiedzUsuń
  38. Jay był taki słodki :D dzięki za super tłumaczenie kochana <3

    OdpowiedzUsuń
  39. ROZDZIAŁ JEST ASDFGHJKLGHFJDKLGHJDALHJSFSDKLFHDJK *-* CUDNY ♥
    ALE BARDZIEJ WOLAŁAM STARY WYGLĄD. JAKOŚ LEPIEJ MI SIĘ CZYTAŁO [TO NIE HEJT, TYLKO CZYSTA OPINIA]

    OdpowiedzUsuń
  40. Zawał zawał zawał! Kochammmm too

    OdpowiedzUsuń
  41. Nareszcie znalazłam czas aby nadrobić i skomentować rozdziały ;)
    Ten rozdział jest świetny!! Oni są tacy słodcy!! jeszcze jak Jay powiedział, że coś do niej czuje knasfijhSFBASKJFHOBGFA :D
    @dangerous_696

    OdpowiedzUsuń
  42. Omg . Zajebistyy! Ile sie dzieje! Ile sb powiedzieli! Te wyznania <3 Piekny rozdzial . Mam nadzieje ze Chloe szybko cos do niego poczuje i go pocaluje :3

    OdpowiedzUsuń
  43. ale błagam, nie pisz 'pierw' bo aż oczy bolą... postaraj się :)

    OdpowiedzUsuń
  44. Zajebisty <3
    Chociaż zwrot "You lie trhough your teeth" (czy podobny) znaczy bardziej kłamać jak z nut ;)
    Ale i tak rewelacjaa <3
    R.

    OdpowiedzUsuń
  45. Oficjalnie umarłam. Dziekuję za uwagę. Pozdrawiam z nieba

    OdpowiedzUsuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.